Wpis z mikrobloga

Siadaj mały #!$%@?, opowiem ci historię pewnej osoby. A tak naprawdę, to będzie dopiero początek tej historii, siadaj i słuchaj:


Nazywał się "Kapitan Łysobrody", a faktycznie Petr Kudrnatý - z pochodzenia Czech. Łysy ale z bardzo bujną czarno-szarą brodą. Urodził się na Karaibach, gdy jego rodzice przypłynęli tutaj w poszukiwaniu łatwego zarobku. Po urodzinach Petr został porwany razem z matką. Los ojca i matki - nieznany. Petr był wychowywany przez piratów, zna te wody jak własną kieszeń. Uratował wielkiego, silnego Mokebe ze statku łowców niewolników, w sumie sam nie wiedział dlaczego, bo w jego karierze nie raz zdarzyło mu się kogoś sprzedać na inne okręty. Ale od tego czasu zdążył się z nim zaprzyjaźnić. Nigdy nie szukał swoich rodziców. Starał się być sprawiedliwy dla wszystkich, a wychodziło jak wychodziło.

Sam nigdy nie spodziewał się, że zostanie kapitanem statku, przecież mimo wszystko był odmieńcem. Kto słyszał o czeskim piracie, nie sądzicie? Mimo wszystko okazało się, że jego otwartość i czasem bezinteresowna pomoc zjednały sobie serca części piratów i tak oto został kapitanem Long Johna. Czuł, że to będzie świetna przygoda, niech drżą ci, którzy będą śmiali śmiać się z odmienności Łysobrodego czy jego załogi.

Po zderzeniu z ruchomym koszem śliwek i rozsypaniu jego zawartości Kapitan zauważył parę sprytnych oczu, do jego nosa dotarła wyśmienita kompozycja zapachów. Już oczami wyobraźni widział ten stół zastawiony pysznym jadłem. Tak rozmarzony powiedział tylko „Knedliki!”, kiedy spotkał się z wyrazem zrozumienia w oczach właściciela kosza, zrozumiał, że to rozpoczął się rozdział wielkiej przygody. W końcu znalazł kucharza z krwi i kości, a Keanu był mistrzem w swoim fachu.

Kiedy kapitanowi mówiono o grze w Makao, myślał o kartach lub może kościach. Nigdy nie przypuszczał, że gra w Makao w języku tych śmiesznookich ludków to będzie upicie się nieznanym trunkiem i obudzenie się na zupełnie nieznanych wodach. Po długich dniach żeglugi dopłynęli, do Makao właśnie, gdzie grano w różne gry hazardowe. Z racji, że już wiele nie pozostało kapitanowi do wyboru to grał. Nie miał pojęcia w co i o co ale grał. Mokebe dał mu wysuszony język kruka na szczęście i tak poszli w tan. Do dziś nie pamięta co to była za gra i o co w niej chodziło. Nawet nie rozumiał języka, w którym tutaj się porozumiewali. Nie przeszkodziło to jednak wygrać. Nagrodą w grze był jeden z tych ludków co tam przebywali, Japoniec. Chłopak był mocno pokiereszowany, widać nie lubili go tutaj za bardzo, albo on nie dał się lubić. Wziął go ze sobą, bo w sumie czemu nie?

A opowiadałem wam jak to natrafił na najinteligentniejszego żula na świecie? Nie? To posłuchajcie. Nie ma tu nic specjalnego tak naprawdę, ale specjalny to jest osobnik, który się napatoczył. Woń alkoholu jaką od niego poczuł nie potrafi opisać żadne słowo. Myślał, że został napadnięty i dostał w twarz, lecz to pięść smrodu uderzyła go tak mocno, że ledwo ustał. Już miał prosić Mokebe o pomoc w usunięciu zagrożenia, lecz ten człowiek z butelkami w dłoniach podszedł do niego i tylko powiedział, że chce płynąć. Widząc jego wzrok Kapitan wiedział, że nie może odmówić. Okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Po ogarnięciu mizernego wyglądu biedaka wyszedł spod niego całkiem dorodny słowianin. Dodatkowo wykształcony i mądry, potrafił zszyć rany, które każdemu z załogi wydawały się zabójcze. Dzięki niemu śmiertelność na statku spadła drastycznie. Tak samo jak zasoby rumu, podobno do odkażania i dezynfekcji. Cokolwiek to znaczyło, to strasznie obniżało poziom napitku w beczkach.

Ech ten Vincent Drake. Szybki, ciekawski i cwany blond włosy młodzieniec. Ma dryg do eksploracji, szkoda, że pierwsze spotkanie z jego drygiem odkrył Keanu, gdy młody eksplorował zawartość jego koszy z zakupami. Szybko został przyciągnięty do kapitana, który akurat szukał załogi. W normalnych okolicznościach Vincent pożegnałby się ze swoimi dłońmi, lecz dzisiaj Kapitan był w wyjątkowo dobrym nastroju, wszakże Keanu obiecał mu bramborove knedlíky, więc Drake dostał szansę i tak oto eksploruje Morze Karaibskie w Ławicy Potępionych.

Targ, godziny poranne, jeszcze przed posiłkiem. Kapitan zły i głodny szedł w poszukiwaniu nowych armat do swojego statku. Musiał to zrobić teraz, bo niebawem musieli się zwijać z portu, a Keanu powiedział, że śniadanie będzie dopiero za około godzinę. Nie mógł czekać, ale musiał. Patrzył smętnym wzrokiem na kolejnych kupców gdy nagle przed jego nosem wyrosła armata. Nie taka co jej szukał, o nie, ale wyrosła tak, że nie sposób było ją ominąć. Zakrzyknął tylko: „Co za baran postawił tutaj to działo!”. Jakież było jego zdziwienie, gdy zza armaty wychyliły się prawdziwe baranie rogi, zbaraniał. Po chwili szoku dostrzegł, że to jednak nie baran, a człowiek obwieszony baranim porożem. Armata za darmo jak go do załogi? Umie ją obsługiwać? Proszę bardzo, zapraszam!

Teraz kapitan Long Johna i dowódca Ławicy Potępionych pływa pośród zbieraniny różnorakich piratów. Może to budzić śmiech, bo Mokebe wywiesza fetysze gdzie tylko się da, manista Keanu również nie stroni od pokazywania co go prowadzi, a Baran z Komodo podrzuca rogi baranie komu tylko się da, ale kapitanowi to nie przeszkadza. Dopóki morale jego załogi stoją wysoko, dopóki czują się mocni, dopóty jemu nie przeszkadzają salwy śmiechu kierowane w stronę jego i jego statku, w końcu zawsze może odpowiedzieć salwą z armat. Jakoś wtedy nikt się nie śmieje.

#gryfabularne #piraci #rpg #piracifabularnie

Queltas - Siadaj mały #!$%@?, opowiem ci historię pewnej osoby. A tak naprawdę, to bę...

źródło: comment_gM5tUWL89RQ27hpZnfs4VCVWrgvD3iLv.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
@Queltas:

Mokebe urodził się w jednej z wiosek dzikiego plemienia Murzynów. Od najmłodszych lat wychowywał się w ciężkich afrykańskich warunkach, co sprawiło, że walka jest dla niego chlebem powszednim. Wyrósł na silnego, ale niezbyt inteligentnego człowieka. Drugą jego domeną stała się magia i szamanizm. Karmiony od dziecka przez lokalnego szamana opowieściami o duchach, ugruntował swoje dzikie plemienne wierzenia. Przesądny Mokebe zawsze ma ze sobą worek amuletów na każdą okazję, a także
  • Odpowiedz