Wpis z mikrobloga

Moim zdaniem trochę zrąbali z rozłożeniem odpowiednio napięcia w tym odcinku. Od momentu gdy zombiaki wdarły się za mury i zaczęły wstawać w kryptach byłem pewny, że zaraz pojawi się deus ex machina i odmieni losy bitwy. Wcześniej cała walka była niepewna, trzymająca w napięciu. Od momentu gdy było widać, że wszystko przegrane nie było już napięcia, tylko czekanie na cud.
Łatwo było przewidzieć, że historia rozwinie się w typową dla naszego kręgu kulturowego stronę. Jest cała masa filmów, książek, nawet gier zawierających motyw podróży bohatera. Najpierw wyrusza z domu, potem błąka się po świecie, poznaje ludzi, mentora, rozwija się, przechodzi głęboką przemianę, a potem powraca do domu i pokonuje ostateczne zło, zagrożenie, swoje nemesis. W Grze o Tron bohater nie był jasno określony. Było ich wielu, każdy przechodził swoją własną drogę i dążył do swojego własnego celu. Jeśli ktoś się spodziewał, że Night King wygra to naprawdę mało rzeczy w życiu obejrzał. Nie rozczarowuje mnie fakt, że bohaterowie wygrają. Nie zachwyca mnie po prostu sposób przedstawienia tej wygranej. Liczyłem na jakąś walkę jeden na jeden. Epicki pojedynek. Dużo lepiej by mi to zakończenie leżało gdyby to Jon dal radę dobiec na czas do Brana i stoczył pojedynek z NK. Wszystkie zombiaki zamarłyby w miejscu, pozostali przy życiu patrzyliby z przejęciem na walkę od której zależy ich los. Zamiast tego mamy Aryę, która nauczyła się super skoków chyba na bolcu Gendry'ego...
#got #graotron #gameofthrones
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach