Wpis z mikrobloga

  • 197
Jestem Wam to winien mirki za tą pomoc w komentarzach i życzenie mi dobrej podróży () to lecimy!
O 16 zarzuciłem kwasa, w domu rodzice i rodzeństwo, godzina mija w międzyczasie kilkanaście wpisów na mirko ja nic nie czuję, myślę sobie #!$%@? idę na rower co mam robić. Finalnie zeszło mi się jeszcze 30 minut obok domu i wtedy już leciutko coś zacząłem czuć ale myślałem że sobie to tylko wkręcam. Okej zrobiłem co miałem zrobić i ruszyłem na przejażdżkę rowerem po lesie, stawach itp. Jadę droga nagle taka ostrość w oczach, ja widzę cały las w głąb każdy element między drzewami, dosłownie wszystko, kolory powoli stają się nasycone, droga zaczyna robić się długa. Zjechałem z głównej drogi i jadę taka boczna asfaltówką z obu stron las, stanąłem na środku drogi i nie mogłem uwierzyć, nie mogłem wyjść z zachwytu jak piękny jest świat, dosłownie patrzyłem w las i nie mogłem pojąc jak to jest zajebiste ten świat który mnie otacza, gdzie dla szarego człowieka nie jest niczym nadzwyczajnym. Morda mi się cieszy w między czasie od ucha do ucha, po tym szoku (bo to dosłownie w kilka chwil zaczęło wszystko się dziać) wjechałem w lasek drzewa, liście to wszystko żyło miałem uczucie że każda z tych rzeczy ma mi coś do powiedzenia, nagle w mojej głowie wszystko stało się takie interesujące, we wszystkich rzeczach zacząłem widzieć drugi dno, każdy mój ruch, ruch liści drzew byłem w stanie w ciągu chwili powiedzieć dlaczego tak się dzieje, znaleźć przyczynę. Dojechałem na taką polankę słyszę coś szumi, traktor ale gdzie jak nic nie widzę, wsiadłem na rower i chciałem się przenieść w spokojniejsze miejsce, jadę jakieś 400m i widzę traktor tu robi, rozumiecie to z takiej odległości słyszałem traktor. Jak o tym pomyślałem doszedłem do wniosku że jestem nadczłowiekiem. Dojechałem już w spokojne miejsce, nigdy tam nie byłem. Nawet #!$%@? nie wiecie jak było tam pięknie. Wielkie, zielone pole porzeczek, dla mnie te barwy były tak niesamowite, te szczyty porzeczek falowaly, trawa była tak miękka usiadłem i uświadomiłem sobie ze nigdy bym tam nie usiadł, nawet bym nie pojechał gdyby nie ten słuch. Pamiętam moment jak siedziałem i spojrzałem na trawę trochę w lewo, część było takiej żółtej jakaś spalona czy coś. Patrzę na nią, a ona mi robi plomien, patrzę w niebo leci samolot nigdy w życiu nie patrzyłem tak w samolot jak wtedy, każda #!$%@? smuga, ten ruch wszystko było tak idealnie widoczne dla mnie tak jakbym stał obok. Zamykam oczy i widzę jak składają mi się figury w które wchodzę i tworzę kolejne, potrafiłem wytworzyć wielkie obiekty różne naprawdę, wchodziłem tak jakby z jednego wielkiego z kolejny taka psychoza, coś niesamowitego. Posiedziałem tam jeszcze z pół godziny i obejrzałem zachód słońca, wyjechałem z lasu na drogę i patrzę w lewo droga długa w prawo tak samo, jadę nagle słyszę jedzie auto u mnie w głowie ono już powinno przejechać, a ono może za 5 sekund mnie mija. Stałem się nadczłowiekiem, tak się wtedy czułem. Jadę tą drogą nie czuję w ogóle zmęczenia, przerzutki na maksa cisnę ile się da i to dla mnie za mało ja chce szybciej i szybciej. Pojechałem nad takie jeziorko, jeżdżę tamtędy mnóstwo razy więc mam porównanie. Ja widziałem przez drzewa, trzciny, trawy, rybaków jak siedzą w 3 po drugiej stronie czaicie to? Przez całą wodę, widziałem ich jakby stali obok mnie, ta ostrość. Woda sama w sobie była tak intensywnie niebieska i to jej falowanie było tak zajebiste że stałem kilka minut na końcówce lasu i patrzyłem na nią. Było coś około 20 i wiem że muszę wracać do domu bo co ja będę tu robił niby, zimno itd. Wracam do domu, wchodzę ściany jakie one były wtedy mocne, potężne takie nasycone. Jakaś lekka gadka z mamą i idę do pokoju, ale mi się nie chce leżeć ja chce na dwór, ubrałem się i pojechałem do sklepu już była taka lekka szarawka. Dojechałem do sklepu z zamiarem kupienia mirindy więc pytam co jest z gazowanych. Babeczka mówi że aby pepsi i sprite wziąłem oba nawet nie myślałem po co, zawołałem jeszcze jakieś żelki i wychodzę. Stanąłem przy rowerze i wsadzam to do saszety, ona jakby nie miała końca, zapakowałem i siadam na rower. To było jakoś po 21 więc było już ciemno ale chciałem pojechać gdzieś jeszcze. Pojechałem sobie w taka drogę przy cmentarzu te znicze w nocy, fakt nie było ich mnóstwo ale to było wow, ta ostrość, szum wiatru wszystkiego miałem taką miła otoczkę, czułem się jakby mnie ktoś niósł na rękach w takiej otoczce. Wyjechałem z tej bocznej i jadę taka prosta droga, nie ja nie jadę ja #!$%@? jak jakieś światło i przez ten cały czas towarzyszy mi to uczucie nadczłowieka. Jadę, jadę ta droga i z jechało z przeciwka auto. Ja na tym rowerze jadę mega szybko, ono tak samo gość jechał 120 jak nie więcej i rozumiecie to że ja zamiast zjechać na drogę jechałem na to auto jakby nigdy nic i minęło mnie normalnie, ale bez żadnego leku jechałem jakby nigdy nic, pojeździłem jeszcze chwilę po wsi i wróciłem do domu. Jakaś krótka gadka z mamą idę do pokoju kładę się na łóżko włączam muzykę zamykam oczy i robią mi się wizualizacje, muzyka leciała tak płynnie, tak mocno tak ślicznie. Leżałem tak godzinę, chyba nie muszę mówić jak dla mnie było to zajebiste uczucie kto był na kwasie wie kto nie, no tego się nie da opisać ale spróbuje. Włączasz muzykę, kładziesz się zamykasz oczy i możesz zwiedzać co chcesz, potrafisz wyobrazić sobie tak realnie jakiekolwiek miejsce na świecie chcesz i czuć że tam jesteś, w mózgu nie masz barier możesz zrobić co tylko chcesz tak jakbyś śnił świadomie. Odsłoniłem okno i patrzę w niebo i mój mózg nie mógł pojąc jak wielki jest kosmos, patrzyłem na księżyc i widziałem go tak idealnie, był taki ostry taki intrygujący ciekawy, mógłbym tak tylko siedzieć i się w niego wpatrywać. Ale przyszedł mi pomysł do głowy żeby wyjść na dwór, noc bardzo jasna, pełnia. Ubrałem się i poszedłem do lasu o północy, jakby nigdy nic bez żadnego lęku. Idąc do tego lasu wszystko było tak ostre, korony drzew robiły mi takie łuki lekkie, niebo było tak wielkie tak ostre nie mogłem tego przekminić, pojąć jak wielki jest kosmos. Usiadłem na takich ściętych drzewach i wsłuchałem się w ten las. On żył, te wszystkie zwierzątka, miałem wrażenie że patrzy na mnie 1000000 oczu z tego mroku którego nie mogę dojrzeć, ale nie czułem jakiegoś strachu przed tym po prostu to zrozumiałem. Las żył własnym życiem, ja wchodząc do niego musiałem go uszanować i nie czułem żadnego lęku tak jakby przyjął mnie z otwartymi rękoma. Stałem tam i słuchałem, gdzieś w głębi coś sobie biegało, zaraz przeleciał jakiś ptaszek, szum liści, rechot żab (niedaleko jest staw) to wszystko było dla mnie takie ostre takie ciekawe, postałem tam jeszcze kilkanaście minut i wróciłem pod dom. Usiadłem na ławce i spojrzałem w niebo, naprawdę noc była tak piękna bo pełnia + czyste niebo. Miałem efekt takiego go pro, kamery 360` tak jakby niebo łączyło się tak ze sobą od jednej do drugiej strony. To było tak intrygujące i ciekawe uczucie, w tym była taka głębia taka moc, ja wtedy poczułem jaką mała istotą jestem w porównaniu do tego na co patrze, siedziałem tak z 30 minut na tej ławce i jakoś po północy byłem w domu. Kolory były wciąż mocne, stałem w lustrze i patrzyłem się na siebie i zacząłem się pytać sam siebie czym ja w ogóle jestem, kim? Patrzyłem na swoje dłonie i nie mogłem tego pojąć, skąd, jak i dlaczego. Wypiłem szklankę wody i poszedłem na łóżko, potem dodałem jakiś wpis na mirko jak mi zajebiście. Później pisałem z pewnym mirkiem o tripach i różnych rzeczach. RGB na klawiaturze nigdy nie było dla mnie tak interesujące jak wtedy xD, potrafiłem łapać laga minutowego i patrzeć na te kolorki, jakoś o godzinie 1 poczułem taki spokój taką ulgę i w sumie pisałem z mirkiem do 2:30 o tripach i wielu wielu innych sprawach, to było coś zajebistego że ktoś chciał mnie wysłuchać, ulżyło mi strasznie bo przez cały trip miałem taką potrzebę komuś to wszystko powiedzieć. Do godziny 4 nad ranem towarzyszyło mi takie uczucie spokoju, lekkości teraz jest 5:23 ja kończę ten wpis mam nadzieje że ma to jakieś ręce i nogi i nie chce mi się spać ani jeść. Sumując to było zajebiste.

#lsd #narkotykizawszespoko #trip
  • 51
Wszystko pięknie i kolorowo, tylko, że jak weźmie ktoś z wieczną depresją i postrzeganiem świata w stylu teledysków dark metalu to zapewne skończyło by się to tragicznie, także nie spuszczajcie się tak, lsd to jak broń atomowa - wspaniałą rzecz, bo dzięki niej nie ma już tak potężnych wojen na świecie( bo mocarstwa atomowe czują przed sobą nawzajem respekt, i jakoś nikt nie ma ochoty próbować sił, bo mogłoby to się skończyć