Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #muzykabrazylijska #funk #jazz

witam, witam. dawno nie było mnie tu tak niewiele.

przechodziwszy do konkretów - coś co chciałem zrobić od poprzedniego wcielenia, gdy moim domem były slumsy riodejaneiro, moje słońce uciekało z objęć mesjasza i kiedy zamiast gołębi dokarmiałem kolorowe papugi.
czyli zestawienie 15 najbliższych sercu wykonawców z kraju rozciągającego się wzdłuż wybrzeża atlantyckiego i Amazonki(źródło:wikipedia.org).
mam nadzieję, że uda mi się zarazić jak największą liczbę osób tym specyficznym, portugalskim wirusem odkładania wszystkiego na później i przybliżyć wszystko co najlepsze w brazylijskiej muzyce popularnej...
a na koniec skleję playke na spotify z pięćdziesiątką najlepszych kawałków bossanovy, w sam raz na lato 8)...

Brazylia według pana Kurta G.

#15 - Orlandivo - Onde Anda O Meu Amor

self-titled z 1977 roku, tego niedocenionego za młodu grajka, który w latach 60 niesłusznie wrzucany był do worka nudziarzy spod znaku Joao Gilberto i wczesnego Marcosa V. - jest jednym z najlepszych przykładów kiedy artysta musi czekać aż technologia(przemysł farmaceutyczny) pozwoli mu na zrealizowanie własnych wizji.
uściślając - Orlandivo Honório de Souza na początku kariery chciał odciąć się od klasycznie skrojonej elegancji i skromności wpisanej w konserwatywną, czekającą na rewolucję obyczajową i kulturową brazylijską mentalność. nie mówimy oczywiście o ogromnym dysonansie, wychodzeniu przed szereg i nadziewanie się na falangę tradycji - gość chciał grać po prostu sambę, do tańczenia, a nie do siedzenia i słuchania w zadymionym klubie przy rozwodnionych trunkach.

co paradoksalne, z tego wyparcia, Orlandivo zadymił i rozwodnił jak tylko mógł bossa-novową rytmikę, na której się wychował. przy pomocy jazz-fuzionowego klawisza przywiezionego nielegalnym transportem z USA. ten rozgrzany promieniejącym słońcem syntezator osiadający niczym oceaniczny piasek na wszystkich regionalnych zabawkach, rozwiązaniach harmonicznych i zwierzynie niosącej hałas w lasach tropikalnych, napędza każdą z kompozycji halucynogenną pomysłowością.

dzięki temu nad kompozycjami unosi się osobliwa aura, home-recordingowy duch i poczucie obcowania z całkowicie autorską propozycją tego, jak mogłaby brzmieć Tropicalia interpretowana przez kogoś, kto nie musi identyfikować się z żadnym pokoleniowym/gatunkowym manifestem. w tej swobodzie i braku przynależności, główny bohater odnalazł formułę, w której bossa-nova momentami ślizga się w tłoczonej maskulinizowanej sensualności, chwilami robi jazzujące uniki przed kompozytorskimi prawidłami, a gdzieniegdzie doprowadza się do formalnego samozapłonu w rytmie samby, nieświadomie odurzonej miękkim narkotykami.

pyszności!
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #muzykabrazylijska #funk #jazz

witam, witam. dawn...
  • 4
  • Odpowiedz