Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Generał dywizji Marian Spychalski promuje podchorążych centralnej szkoły oficerów polityczno-wychowawczych, październik 1945 r. Oficerowie pol.-wych. byli, jak to sami określali, kuźnią ideologiczną ludowego Wojska Polskiego. Zdjęcie z gazety ''Żołnierz Polski''.

Planowałem ten post już dawno, więc będzie długo - chyba przekuję to w jakiś artykuł.

Kiedy w maju 1945 roku skończyła się II wojna światowa, bynajmniej nie oznaczało to ustania działań wojennych. W Polsce w wielu miejscowościach władza PPR i Sowietów była czysto iluzoryczna. Faktycznie w wielu gminach i powiatach władzę sprawowali partyzanci z podziemia niepodległościowego. Przykładowo, w gimnazjum w Kolnie politruk zapytał młodzież, jakich zna przedstawicieli władzy, to większość wymieniła nazwisko dowódcy lokalnego oddziału partyzanckiego. Płk Janusz Neugebauer pisał o województwie białostockim w 1946 r.: ''W niektórych gminach władza była budowana czterokrotnie. Przychodziło wojsko, wybierano władze gminne, które zaczynały pracę. Natychmiast (częstokroć tego samego dnia) po wyjściu wojska przychodziła banda i władze likwidowała.''

Do walk skierowano nowo sformowany Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (utworzony pod koniec marca 1945 r.), do którego - złożonego początkowo z 1. Brygady Wojsk Wewnętrznych (utworzonej na bazie 1. samodzielnego batalionu specjalnego i 1. batalionu ochrony jeńców wojennych) wcielono w maju przymusowo całą 4. Dywizję Piechoty i zasilono dwiema brygadami zaporowymi (1. i 2.). W dużym uproszczeniu KBW miał pełnić rolę podobną, co NKWD, czyli zabezpieczać tyły i prowadzić akcje przeciwpartyzanckie. Kadrę KBW stanowili głównie fanatyczni komuniści, wywodzący się z m.in. brygad międzynarodowych, Armii Ludowej i jednostek sowieckich.

W praktyce okazało się, że to nie działa - KBW był po prostu za słaby liczebnie (w maju 1945 r. liczył 8500 uzbrojonych ludzi), co gorsza, trapiły go ustawiczne dezercje - w samym okresie kwiecień-maj 1945 r. zdezerterowało ponad 800 żołnierzy. Co gorsza dla komunistów, w walce KBW ponosił klęskę za klęską - partyzanci nie tylko robili zasadzki i unikali ścigających ich kabewiaków, ale i rozbijali obozy podległe NKWD i KBW, jak w Błudku i Rembertowie. Oczywistym było, że - mimo wsparcia aż 15 pułków NKWD - rolę zwalczania ''reakcyjnych bandytów'' musiało przejąć na siebie tzw. ludowe Wojsko Polskie. Nie bez przyczyny było też to, że armia miała w społeczeństwie znacznie większy autorytet, niż organy bezpieki. Zwolniono z demobilizacją, wstrzymano urlopy wypoczynkowe - i rzucono Polaków do walk przeciw Polakom. Ogółem użyto sił siedmiu dywizji piechoty - 1., 2., 3., 4. (w składzie KBW), 8., 9. i 18. DP, 23 pułków artylerii, trzech pułków kawalerii, pięciu pułków czołgów, dwóch brygad haubic i pułku saperów.

Jednak i tutaj dezercje były codziennością. Swego czasu przeżyłem szok, że od służby w WP w samym 1944 roku uchylało się więcej żołnierzy, niż zginęło w ogóle w szeregach tej formacji (w akcji ze stycznia 1945 r. przymusowo wcielono 27,5 tys. uchylających się, dla porównania - w szeregach WP zginęło 17 500 ludzi + 10 tys. zaginionych). Dezercje były prawdziwą zmorą - największa dezercja z 31. pułku piechoty w październiku 1944 r. liczyła 636 ludzi! W marcu 1945 r. z 28. pułku uciekło 380 żołnierzy, a z Biłgoraja - 500. Ogółem w samych latach 1944-45 zdezerterowało 19 tys. żołnierzy, a wielu dołączało do oddziałów partyzanckich. Żołnierze po prostu nie chcieli walczyć z rodakami. Co ważne, także i partyzanci unikali walki z armią, puszczając ich wolno, nawet z bronią.

Warto tu wspomnieć o udziale 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte płk Malutina (pozdrawiam fanów ''Czterech pancernych''), która już latem 1945 r. brała udział w akcjach pacyfikacyjnych przeciwko oddziałom Zygmunta Kamińskiego ''Tura'' i kpt. Władysława Łukasiuka ''Młota'', która schwytała 68 partyzantów. Niedługo później, w sierpniu 1945 r., 5. Brygada Wileńska mjr. Szendzielarza ''Łupaszki'' rozbiła grupę operacyjną z 2. pułku 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki (''kościuszkowców'') i kompanię zmotoryzowaną z 1. BPanc., biorąc m.in. 72 jeńców.

W pierwszych powojennych miesiącach do walk kierowano całe dywizje, wsparte czołgami i nawałami artyleryjskimi, co nie zdawało egzaminu, chociaż do końca roku ujęto lub zabito 3300 partyzantów. Problem był coraz bardziej palący, więc w grudniu 1945 roku rozpoczęto bardziej przemyślane działania.

Minister obrony narodowej, Michał Rola-Żymierski (warto dodać - zdegradowany przedwojennym wyrokiem za korupcję do stopnia szeregowca) polecił współdziałać wojsku z organami UB, KBW i MO, organizować wspólne imprezy, koncerty, festyny, celem nawiązania bliskiej współpracy i usuwania wszelkich animozji.

Wspomniany Neugebauer postulował: ''Złamać bezkarność chłopstwa ukrywającego bandytów. Na bandycki terror reakcji odpowiedzieć naszym terrorem. (…) Postawić zasadę odpowiedzialności zbiorowej wsi za zbrodnie dokonane na jej terenie. Na akty zbrodnicze reagować natychmiast: nakładaniem kar materialnych, konfiskatą dobytku, masowymi aresztowaniami, przesiedleniem mieszkańców wsi na tereny zachodnie (nie całością wsi, ale w rozproszkowaniu), natychmiastowym na miejscu rozstrzeliwaniem schwytanych z bronią w ręku i właścicieli domów, w których broń została znaleziona, w skrajnych wypadkach, przy napotkaniu na zbrojny opór wsi, spaleniem wsi''.

Jednym z najmroczniejszych przejawów ww postępowania był udział żołnierzy 1. pułku piechoty z 1. DP w obławie augustowskiej w lipcu 1945 r., podczas której UB, NKWD, MO, czerwonoarmiści i żołnierze WP aresztowali 7 tys. ludzi, z których 600 zamordowano.

Podstawą miała być powołana Państwowa Komisja Bezpieczeństwa - tajny organ, stworzony przez komunistów w celu koordynowania walki o władzę, nie tylko zbrojnej, ale też politycznej (zwalczanie PSL, ochrona referendum 1946, ochrona wyborów 1947, akcje propagandowe). Zasiadali w niej generałowie WP: Karol Świerczewski, Władysław Korczyc i Marian Spychalski, komendant MO, Franciszek Jóźwiak oraz dowódca KBW, gen. Bolesław Kieniewicz. Przewodniczącym był Rola-Żymierski, a jego zastępcą - minister spraw wewnętrznych, Stanisław Radkiewicz. Co ciekawe (a raczej haniebne dla niżej wymienionych), do PKB przyjęto także przedwojennych generałów, a więc Stefana Mossora (jako nadzorujący oddział III Sztabu Generalnego), Mikołaja Prus-Więckowskiego (dowódca Krakowskiego OW) i Gustawa Paszkiewicza (dowódca Białostockiego OW, co ciekawe, był generałem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie), którzy mieli koordynować walkę z ''bandami''. Poszczególne dywizje rozdzielono po jednej na województwo w ramach 14 stref bezpieczeństwa (w ramach wojewódzkich komitetów bezpieczeństwa), zaś każdy pułk otrzymywał ''swoje'' powiaty. Utworzono sztaby powiatowe, złożone z sił wojska, UB i KBW. Zmniejszono liczbę wojsk (operowano głównie zmotoryzowanymi odpowiednikami batalionów) i wycofano ciężkie pojazdy pancerne, jako bezużyteczne w walce z partyzantami. Wydawano specjalne broszury, określające, jak należy tropić ''bandy'' m.in. w warunkach zimowych PKB do kolejnych akcji dysponowała siłami liczącymi ok. 180 tys. ludzi.

Jak żołnierze do tego podchodzili? Niech świadczy o tym notatka z PUBP w Olsztynie, gdzie oficer wojska odmawiał uczestnictwa w obradach i szefowi sztabu powiatowego oświadczył: ''Waszego urzędu strzegł nie będę, i tych, co ciążą im krzywdy na sumieniach i zemsty ludzi się boją''. W jednostkach 4. i 47. pułku z okresu walk z oddziałami mjr. Mariana Bernaciaka ''Orlika'' w maju 1946 r. w raportach pisano wprost, że ''żołnierze zupełnie jawnie objawiali swe reakcyjne zapatrywania i niechęć do przeprowadzanych operacji''. W kwietniu 1946 r. oddziały KBW i wojska wdały się w potyczkę pod Radomskiem z oddziałem kpt. Stanisława Sojczyńskiego ''Warszyca''. W pewnym momencie z pozycji partyzantów dobiegło wołanie: ''Bracia Polacy, nie strzelajcie, przejdźcie do nas, będzie wam lepiej!''. W odpowiedzi na to żołnierze KBW zaczęli biec do partyzantów, rzucając broń. Rozwścieczeni oficerowie polityczni kazali strzelać do swoich, ale pozostali żołnierze odmówili. Po śmierci dowódcy pododdziału z 6. pułku żołnierze WP i KBW poddali się partyzantom, a potem zostali puszczeni wolno.

Żeby zachęcić żołnierzy do walk, zdecydowano się na różne premie. I tak, za każdą rzecz zdobytą na ''bandytach'' wypłacano nagrody. Za karabin - 100 zł, za pistolet - 200 zł, za erkaem - 300 zł, za radiostację - 1000 zł. Później sumy podwojono. Ponadto, wyznaczono 500 comiesięcznych premii po 100 zł i postanowiono rozdzielać je wśród żołnierzy najbardziej ''zasłużonych''. Żołnierze również zostali zapewnieni, że otrzymają co najmniej 10 hektarów i mają pierwszeństwo w wyborze gospodarstw na Ziemiach Odzyskanych. Nadawano sporo odznaczeń, także tych najwyższych, hojnie też przyznawano awanse i urlopy. Znam przypadek sierżanta, który za dowodzenie przy rozbiciu oddziału NZW otrzymał awans o dwa stopnie, 20 tys. złotych nagrody, 30 dni urlopu, Krzyż Walecznych, przeniesienie na lepsze stanowisko...

Efekty przyszły z czasem. W czerwcu 1946 r. batalion saperski 1. Dywizji Piechoty okrążył i zniszczył oddział wspomnianego ''Orlika'' (on sam popełnił samobójstwo). Żołnierzy zaangażowanych w tę akcję hojnie obdarowano odznaczeniami: 5 otrzymało Virtuti Militari, 6 Krzyż Grunwaldu, 7 Krzyż Walecznych. Każdy otrzymał też Odznakę Grunwaldzką.

Duże znaczenie miała obecność sowieckich oficerów z NKWD jako doradców od zwalczania partyzantki, oraz indoktrynacja polityczna i - chociaż podziemie niepodległościowe starało się unikać walki z wojskiem - to z czasem WP nie miało skrupułów, by walczyć z partyzantami. Wpływ na to miały też straty ponoszone w walce.

Niemałą rolę odegrał także terror w wojsku - za porzucenie broni, albo niezbyt zdecydowaną postawę karano rozstrzelaniem. Stosowano sądy pokazowe, z bardzo surowymi wyrokami, zgodnie z zaleceniami Mossora. Sztab Generalny WP naciskał, by przypadki dezercji, poddania się, czy bratania z ''bandytami'' jawnie potępiać jako ''niegodne żołnierza''.

Wszczęto szeroko zakrojoną akcję propagandową w gazetach dla żołnierzy, rozpoczęto intensywne ''pogadanki'' (a raczej pranie mózgu) prowadzone przez oficerów pol.-wych. W prasie ustawicznie pisano o ''bandach eneszetowskich'', ''andersowskich dywersantach'', ''reakcji spod znaku PSL'', ''londyńskiej klice''. Pisano o ''zamachach na demokratów'', zohydzano i przedstawiano jako ''faszystów'' działaczy rządu emigracyjnego. Wojsko brało udział w zabezpieczaniu referendum i wyborów, udawało się w rajdy po kraju, prowadząc działania agitacyjne. Jednocześnie wygłaszano pogadanki w szkołach i urzędach gminnych, by zniechęcić ludność do partyzantów, zwłaszcza do młodych apelowano, wskazując na ''bezsens tej walki''. Wojsko zaś otrzymało odgórny rozkaz, by do ludności cywilnej odnosić się serdecznie, pomagać, nie być uciążliwym i nigdy nie karać jej za pomoc ''bandom''. Zwrócono na to uwagę, gdyż dotychczasowe stosowanie represji i pacyfikowanie wsi przynosiło skutek odwrotny do zamierzonego.

Jednostki były w stanie podwyższonego pogotowia, stale gotowe, by ruszyć w pościg, a następnie rozdzielić się i okrążyć oddziały ''bandytów''. Taktyka ta zaczęła przynosić pewne efekty, jak podczas działań 2. DP w operacji pod Iłżą.

Po 1947 r. działania bezpieczeństwa przekazano KBW i UB, a armia zaczęła przechodzić na stopę pokojową, czasem biorąc jeszcze udział w obławach na ''reakcyjnych bandytów'' (jeszcze w IV kwartale 1948 r. przeprowadzono 7700 akcji zbrojnych, zabito 74 partyzantów, 4902 aresztowano). W wyniku działań PKB tylko w okresie od stycznia 1946 do lutego 1947 r. zginęło i zostało rannych 3800 partyzantów, a aresztowano ponad 22 tysiące. Liczby te były na pewno większe. Ogółem w walce zginęło ok. 7 tys. partyzantów i 12 tys. członków sił bezpieczeństwa - w tym 2756 żołnierzy WP.

Należy pamiętać i nie wolno zapomnieć o tej ciemnej, być może najciemniejszej karcie żołnierzy ''zapomnianych''.

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Generał dywizji Marian Spychalski promuje podch...

źródło: comment_pp6XQMdthO9u9R8q7B9wdUaXhUiStxx8.jpg

Pobierz
  • 14
@funkmess:

13 kompania przeciwdesantowa na Helu


Jednostka powołana ze starszych wiekiem rezerwistów, która po miesiącu ciągłego oblężenia miała dość i chciała się poddać. Nie zdezerterowała, bunt został zdławiony. Tak samo w 12. kompanii.

III Batalion Obrony Narodowej na Kępie Oksywskiej

Plutony ppor Wolnego i ppor Kurca z Batalionu ON Rybnik

O pierwszym przypadku nie słyszałem, ale nawet jeśli to prawda (możliwe, że tak było), to porównywanie, pardon moi, dziadów z ON,
Zresztą zawodowi też się buntowali - na Westerplatte już 2 września


Odniosę się do tego, bo cała ta rozmowa zmierza w jakimś kompletnie niezrozumiałym dla mnie kierunku.

Opisana przez Ciebie sytuacja nigdy się nie wydarzyła. Jedynym dowodem na nią było odnalezienie przez Niemców prowizorycznego grobu czterech żołnierzy w pobliżu placówki ''Elektrownia'' 8 września 1939 r. Żadnego potwierdzenia, by byli to dezerterzy - brak.

Nie wiem, co chcesz udowodnić. Że zdarzały się dezercje
Nie mam potrzeby imputowania czy udowadniania - tylko zwróciłem uwagę, że dezercje, ucieczki, bunty, przechodzenie na stronę wroga i uchylania się od służby Polaków były powszechne zawsze i we wszystkich formacjach, czyli nie każdy dezerter z LWP musiał być ideowym antykomunistą wspierającym "wyklętych".


A czemu ty walczysz z chochołem, którego sobie sam stworzyłeś??? Kto tu tak w ogóle twierdzi???

Zresztą sam też zauważyłeś, że w 1948 kiedy bycie dezerterem stało się zdecydowanie
@funkmess:

Tu nie ma żadnej imputacji, dowodzenia, walki czy chochołów - przywołałeś temat masowych dezercji Polaków to go trochę naświetliłem w szerszym kontekście, to nie jest atak na Twoją twórczość czy poglądy.


Jest - zasugerowałeś mi coś, co w ogóle w tekście nie padło, tzn. jakoby dezerterzy byli uznawani za sojuszników żołnierzy wyklętych.

To nie ma żadnego związku. Celem informacji o dezercjach było podkreślenie trudnej sytuacji sił zbrojnych tzw. Polski lubelskiej