Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki i Mirabelki, mam okropny problem. Muszę to z siebie wyrzucić i proszę o Waszą pomoc :(

Mam prawie 33 lata. Mój #rozowypasek jest w tym samym wieku. Mamy za sobą wiele wspólnych przeżyć. Razem pokonywaliśmy wszystkie przeciwności losu. Jesteśmy razem około 10 lat - w tym mieliśmy prawie 2-letnią przerwę, ale wróciliśmy do siebie.

Przez długi czas mieszkałem z nią u jej rodziców. Wszystko było ok, wszyscy zgadzali się na taki układ. Zawsze trzymaliśmy się siebie i nie potrzebowaliśmy do szczęścia niczego więcej. Po tylu latach nadszedł czas na wynajem naszego pierwszego mieszkania. Razem wszystko zaplanowaliśmy, zrobiliśmy drobny remont, urządziliśmy się. Było super.

Ja mam średnio dobrze płatną pracę, która zwykle wystarcza nam na utrzymanie i przeżycie. Ona nigdy nie pracowała, ale chodzi do szkoły (długi temat). Nigdy nie kazałem jej szukać pracy, bo zwyczajnie problemy finansowe zawsze brałem na siebie. Mimo naszego wieku, nie mamy dzieci z dwóch ważnych powodów. Po pierwsze, nie stać nas na to finansowo, a po drugie - ona, nie dość, że nie lubi dzieci i nawet często ze złością reaguje na obecność płaczącego dziecka, w mojej ocenie (i w jej zresztą też) nie nadaje się na matkę.

Posiadanie mieszkania było naszym wielkim marzeniem. Jednak już po kilku miesiącach od przeprowadzki zaczęły się pierwsze problemy. Między nami wybuchały coraz poważniejsze konflikty. Podczas kłótni, nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Gdy próbuję przemówić jej do rozsądku to najczęściej odpowiada mi złośliwie i zamiast rozmawiać - unosi się, krzyczy, strasznie gestykuluje, przerywa mi w połowie zdania i wtrąca swoje, zniekształcając sens mojej wypowiedzi. Czasami wkłada mi do ust słowa, których nawet nie wypowiedziałem. Zwykle nie da się jej opanować w ŻADEN sposób. Gdy wpadnie w trans, żongluje wszystkimi tematami jednocześnie, wypomina mi wiele spraw sprzed lat, a ja wręcz gubię się i nie wiem już od czego to wszystko się zaczęło.

Mój różowy pasek bywa impulsywny i lekkomyślny. Zauważyłem, że kłótnie zwykle wybuchają, gdy ona wypije alkohol. Ja natomiast rzadko piję, a w przeciwieństwie do niej - jestem bardzo spokojny, cierpliwy i wyrozumiały. Jednak w związku z jej coraz bardziej agresywnymi zachowaniami i atakami na mnie, czasami mam jej dość i tracę cierpliwość.

Moja narzeczona ma często do mnie pretensje, że nie myślę o niej, nie jestem uczuciowy i nie robię jej prezentów i niespodzianek, a czasami zbyt rzadko mówię, że ją kocham (raz na 2-3 dni to dla niej za mało). Zarzucała mi też, że zbyt mało pomagam jej w domu. Przyznaję, że ma rację, ale tylko po części. Ja zdaję sobie z tego sprawę i zawsze próbuję to naprawić, chociaż przez 6-7 godzin dziennie pracuję umysłowo (również w niedziele) i po pracy nieraz jestem naprawdę wykończony. Ale mimo wszystko naprawdę staram się.

Z drugiej strony, nie podoba mi się jej cięty język, agresja, bezmyślność, brak kontroli nad sobą i bezpodstawne ataki na mnie, które czasami też się zdarzają, bo np. nie spodoba się jej mój wyraz twarzy, mój "dziwny humor" albo "głupie pytanie", choć nie ma to żadnego związku z jej osobą. Prosiłem ją wielokrotnie, żeby przestała tak robić, ale ona nic z tym nie zrobiła. Ona nad sobą nie potrafi panować i wtedy mówi mi rzeczy, których dopiero po czasie żałuje, gdy obawia się konsekwencji. Ale mnie to już okropnie boli :(

Kiedyś zdarzyła się taka sytuacja, że (po alkoholu) poruszyła temat mojego braku czułości wobec niej (miałem wtedy stres związany z życiem w obcym mieście) i szybko zrobiła z tego kłótnię, w dodatku przy swojej własnej matce. Zaczęła mnie wyzywać, czego jeszcze nigdy nie zrobiła. Kazała mi spierlać i powiedziała, że ona ma dokąd pójść i zaraz się spakuje. Chwilę później niespodziewanie przeszło jej i zamiast zbierać swoje rzeczy, poszła się umyć i położyła się spać.

W ciągu ostatnich trzech miesięcy mieliśmy trzy bardzo poważne kłótnie. Raz potraktowała mnie jak największego gnoja i tyrana (bezpodstawnie!). W zeszłym miesiącu było przynajmniej bez wyzwisk, a powodem ataku było moje załamanie (sprawy zawodowe), przez co bardzo mało rozmawiałem. Potem postanowiłem, że będę robił co w mojej mocy, żeby było jak najlepiej, ale jeśli sytuacja się powtórzy - zakończę ten związek, bo ja już tego nie wytrzymuję. No i masz...

Podczas jej ostatniej agresji, nazwała mnie #!$%@?
nem. A zaczęło się od tego, że nie kupiłem jej żadnego kwiatka na Dzień Kobiet - bo tak się złożyło, że tego dnia nie miałem jeszcze wypłaty, a później wpadłem w wir pracy i obowiązków i ostatecznie nie kupiłem tych kwiatów. Więc postanowiła mi to właśnie wypomnieć, razem z wieloma innymi rzeczami sprzed lat. Powiedziała również, że nie szanuję jej sprzątania, gotowania i prania, więc mogę sobie poszukać innej baby (chociaż ja potrafię prać, sprzątać i coś tam ugotuję, a ona jest straszną bałaganiarą). Tym razem uderzyła prosto w moje serce i mówię oficjalnie, że mam dość tego związku :(

Jestem teraz w takiej sytuacji, że nie potrafię jeszcze podjąć ostatecznej decyzji. Z jednej strony naprawdę mam dość tego związku, zaczynam uznawać go za toksyczny i nie wyobrażam sobie takiego życia, zwłaszcza, że ona nie zmienia swojego zachowania, a one zaczynają wpływać na moją psychikę. Lecz z drugiej strony, nie chcę być sam, nie chcę, żeby ona była sama i nie chcę jej krzywdzić zrywając ten związek. Kocham ją, choć już nie tak mocno, jak kiedyś :( wolałbym zakończyć to teraz i pozostać z nią w dobrych lub przynajmniej neutralnych relacjach, niż żebyśmy byli wrogami.

Napisałem szczerze, jak wygląda sytuacja. Teraz proszę Was o jakieś sensowne porady. Co Wy o tym myślicie? Co powinienem zrobić w takiej sytuacji? :( Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

#feels #przegryw #zwiazki #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 38
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Trudna sytuacja! Jedyna szansa na uratowanie związku to że zrozumie swoje błędy i przestanie robić częste, poważne kłótnie. Jeżeli to się będzie powtarzać to radziłbym zerwać, pogodzić się z końcem związku. Toksyczny związek jest okropny, bycie singlem jest o wiele lepsze. Albo szukaj dziewczyny i ideału żony dalej, albo odpocznij od wszystkiego i miej czas na przemyślenie sytuacji w życiu. Powodzenia!
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jeżeli ma gdzie iść, to nawet nie będziesz miał wyrzutów sumienia, gdy ją kopniesz w dupę, tak jak ona Ciebie kopie. 33 lata i nigdy nie pracowała, może jak zacznie, to doceni pracę innych..
Moim zdaniem, kłótnia o kwiatek na dzień kobiet, to tylko szukanie pretekstu do kłótni. Tak jakby kwiatek był najważniejszy.
Moim zdaniem, zerwij z nią, ona jest toksyczna, a toksyn trzeba się pozbyć. Zrób sobie detoksykację
  • Odpowiedz
Ja mam średnio dobrze płatną pracę, która zwykle wystarcza nam na utrzymanie i przeżycie. Ona nigdy nie pracowała, ale chodzi do szkoły (długi temat). Nigdy nie kazałem jej szukać pracy, bo zwyczajnie problemy finansowe zawsze brałem na siebie.


@AnonimoweMirkoWyznania wiej poki jeszcze "narzeczona"
cyber_punk - > Ja mam średnio dobrze płatną pracę, która zwykle wystarcza nam na utrz...
  • Odpowiedz
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania hmmm to raczej wygląda na to że cię nie kocha i prędzej czy później odejdzie jeśli będzie miała okazję. Z twojego tekstu można też lekko wysnuć teorię, że jesteś (bez urazy) trochę taka ciepłą kluchą - w sensie spokojny, ułożony, zawsze dążący do złagodzenia konfliktu - pomyśl nad tym. Nie chcę wypisywać finalnych osadów, bo nie znam relacji drugiej strony ale myślę że wylozenie jej kart na stół raz a
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: toksyczny związek i to pełna #!$%@?, przyznaj się czy ona cię bije, podnosi na ciebie rękę? Bo w tą stronę to zmierza z tego co opisujesz, miej jaja i nie daj sobie wchodzić na głowę, lasce konkretny psycholog potrzebny, bo widać że nie kontroluje tego co robi w emocjach, a tobie przydałyby się jaja, bo nie ogarniam jak można sobie tak dawać wyjeżdżać, pomimo że się nawet kogoś kocha...
  • Odpowiedz
@Nova24: Owszem, ale młode też już mają gówniaki
a takie młode które nie mają gówniaków mają teraz dużo większe wymagania
Sam widzę po sobie jak wymagania wzrosły i o wiele trudniej wyrwać kobietę.
  • Odpowiedz
Lecz z drugiej strony, nie chcę być sam, nie chcę, żeby ona była sama i nie chcę jej krzywdzić zrywając ten związek.


@AnonimoweMirkoWyznania: Związek motywowany jedynie chęcią "bycia z kimś", to najlepszy przepis na katastrofę. A bycie z kimś na siłę żeby tego kogoś nie skrzywdzić, to w dłuższej perspektywie jeszcze większe krzywdzenie tej osoby.

Z drugiej strony, nie podoba mi się jej cięty język, agresja, bezmyślność, brak kontroli nad sobą i bezpodstawne ataki na mnie, które czasami też się zdarzają, bo np. nie spodoba się jej mój wyraz twarzy, mój "dziwny humor" albo "głupie pytanie", choć nie ma to żadnego związku z jej osobą. Prosiłem ją wielokrotnie, żeby przestała tak robić, ale ona nic z tym nie zrobiła. Ona nad sobą nie potrafi panować i wtedy mówi mi rzeczy, których dopiero po czasie żałuje, gdy obawia się konsekwencji. Ale mnie to już okropnie boli :(

Raz potraktowała mnie jak największego gnoja i tyrana (bezpodstawnie!). W zeszłym miesiącu było przynajmniej bez wyzwisk, a powodem ataku było moje załamanie (sprawy zawodowe), przez co bardzo
  • Odpowiedz
@Lysyn: niekoniecznie, w moim środowisku prawie połowa jest bezdzietnych. Ładne, mądre, wykształcone dziewczyny, nie jakieś tinderówki, aczkolwiek też mają dość wysokie wymagania ¯\_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz