Wpis z mikrobloga

Generalnie to ze wszystkimi próbami wyjścia z przegrywu (czyli wyjścia z domu, ćwiczenia, rozwijania się, uczenia, poznawania nowych ludzi, wyjścia ze swojej strefy komfortu) [tak, tak postrzegam wychodzenie z przegrywu] to na początku jest tak, że się nie chce. #motywacja

Jeśli jesteś w tej części, której się chce, to powodzenia, trzymam kciuki i oby tak dalej.

A jeżeli jesteś bardziej taki/taka jak ja – to musisz się na początku trochę przymusić.

Wezmę sobie taki crossfit, jako przykład.
Kupiłam karnet w zeszły wtorek z zamiarem chodzenia 3 razy w tygodniu na 7 rano – poniedziałek, środa, piątek. Pominęłam drugi trening, bo „boli i zakwasy”. To samo miało miejsce dzisiaj rano – boli mnie dosłownie WSZYSTKO. Rąk nie mogłam wyprostować i czułam się kiepsko ze swoim ciałem. Niebieski mówi do mnie, że mam nie pie*dolić, bo następny trening dopiero we wtorek, a to oznacza, że zrobiłabym sobie 5 dni przerwy – za dużo.

Podniosłam się z niechęcią z łóżka z przeświadczeniem w głowie „że trening będzie ch*jowy, bo i tak nie mam na niego ochoty”. I wiecie co? Było zajebiście.

Podziękowałam niebieskiemu i przeprosiłam samą siebie.

Trzeba stawiać sobie małe cele i krok po kroku przymuszać się do jednego, wejść w nawyk, dodawać kolejne. Nie rzucajcie się na głęboką wodę. W ten sposób zniechęcałam się przez ponad rok.

Bardzo pomaga prowadzenie dziennika oraz pisanie w pamiętniku.
Korzystałam z różnych aplikacji – Habit-Bull, Productive, Habitify, Todoist. Każda z nich miała coś, co mi pasowało, ale czegoś im brakowało. Obecnie prowadzę sobie dziennik pisemny, podzielony na osobne tygodnie. W poziomie wypisuję czynności/nawyki, które chcę opanować (np. wstawanie o 5:00, medytacja, poranek bez telefonu, witaminy, robienie jedzenia do pracy, crossfit, rozciąganie, nauka greckiego przez godzinę, podlewanie kwiatów, pisanie w dzienniku i pamiętniku, czytanie książek oraz przestrzeganie jednej z 13 cnót B. Franklina), a w pionie dni tygodnia.
Codziennie wieczorem zaznaczam w kółku na zielono to, co zrobiłam, a na czerwono to, czego nie zrobiłam. Aplikacje mają to do siebie (przynajmniej w moim przypadku), że skupiają się mocniej na tym, żeby „utrzymać passe” (przez co zdarzało mi się kłamać), nie motywują mnie tak bardzo, jak przygotowanie wszystkiego na kartce papieru i dostrzeganie tego fizycznie przed sobą, a nie na ekranie telefonu.

Co do pamiętnika - najważniejsze to być ze sobą szczerym, pisać wszystko, co nam przychodzi do głowy, nie osądzać oraz być systematycznym.

Każdy oczywiście ma swoje metody. Lepiej korzystać z czegokolwiek, niż nie korzystać w ogóle.

#rozwojosobistyznormikami #rozwojosobisty #produktywnosc #przecietnapraktyka
  • 5
@BrakPomysluNaNick: nie uważam (jak większość na wykopie), że posiadanie partnera = nie bycie w 'przegrywie'. Tak jak napisałam:

"wyjścia z domu, ćwiczenia, rozwijania się, uczenia, poznawania nowych ludzi, wyjścia ze swojej strefy komfortu" (tak, tak postrzegam wychodzenie z przegrywu)