Wpis z mikrobloga

P2 - Zapach #lacunafabularnie

----------------------------------------

- A jak robią zegary?
- ...
- No jak robią zegary Miri?
- Tiktak tiktak tiktak! - wyśpiewała mała dziewczyna
- Bardzo dobrze słonko! Tik tak! Dziadek robi takie zegary i naprawia dla bardzo ważnych ludzi!
- Oooo - dziewczynka zrobiła zaskoczoną minę i złapała się za głowę, teatralnie pokazując zdziwienie.

Starszy mężczyzna chwycił małą dziewczynkę, zakręcił się z nią ku jej żywiołowej reakcji i posadził na jednym ze stołów. Malutka zainteresowała się zębatkami lezącymi obok niej, a dziadek zabrał się za rozkręcanie jednego z zostawionych mu przez klienta zegara. Drzwi do sklepu zatrzeszczały, trącając zawieszony przy górze dzwoneczek.

- Avram Scheckter? - zapytał wchodzący mężczyzna. Za nim pojawiło się trzech innych.
- Zgadza się - mruknął zegarmistrz - zgodnie z tym co na szyldzie. W czym mogę Wam pomóc panowie?
- Problem jest taki, że nie potrzebujemy twojej pomocy. Właściwie to nikt tutaj w mieście nie potrzebuje. Ani teraz, ani później.

Starszy mężczyzna uniósł głowę. Dyskretnie pociągnął trzykrotnie za sznurek, znajdujący się pod stołem.

- Nie rozumiem - Avramowi mimo najlepszych prób nie wychodziło udawanie zdziwienia w głosie - przecież zegary psują się możnym, opat ostatnio też mnie prosił o pomoc.

- Problem nie jest z zegarami - odezwał się drugi z mężczyzn - problem jest z tobą Scheckter

- Jaki znowu problem? - zegarmistrz spojrzał kątem oka na swoją wnuczkę, a ręka zaczęła mu lekko drżeć

- Śmierdzisz...

- No no, wypraszam sobie - głos sklepikarza zaczął słyszalnie drżeć - myję się na pewno częściej od wieśniaków, pracujących w winnicach.

- ŚMIERDZISZ ŻYDOSTWEM OBRZEZAŃCU!!!

Nastała głucha cisza. Najmłodszy z bandy stanął przy drzwiach, blokując drogę ucieczki. Pozostałych trzech wolnym krokiem skierowało się w stronę ogarniętego przerażeniem męzczyzny. Starzec chwycił swoją wnuczkę i przyparł plecami do drzwi na zaplecze, a mała Miriam zaniosła się płaczem. Nieznajomi wyciągnęli schowane noże i stanęli na wyciągnięcie ręki przed swoimi ofiarami.

Drzwi za plecami Avrama rozchyliły się, silna ręka wciągnęła dwójkę na zaplecze, a zza ich pleców przecisnęło się dwóch rosłych mężczyzn. Drzwi zamknęły się przed ich nosami i rozległy się głosy kotłowaniny, przerywane piskliwymi krzykami. Silna ręka delikatnie zdjęła dziewczynkę z ramion Avrama i przytuliła ją do swojej piersi.

- Już dobrze kochanie, mamusia jest przy tobie. Wujkowie też zaraz przyjdą.

Dziewczynka pokiwała głową, ocierając łzy i pociągając nosem. Avram rzucił się w stronę szafki z bronią, ale został powstrzymany przez kobietę. Chwilę później zgiełk za drzwiami ucichł. Avram wszedł z powrotem do sklepu, by dostrzec trzy ciała z poderżniętymi gardłami i czwartego młodzieńca, ciężko oddychającego i wpatrującego się w szablę, przyłożoną do swojej szyi. Dwaj potężni mężczyźni nie odnieśli żadnych obrażeń, choć widać było po nich zmęczenie i odpuszczającą ich powoli adrenalinę.

Avram znowu poczuł, jak w jego rękach pojawia się mała dziewczynka. Jej matka nachyliła się nad ostatnim żywym zbirem i spojrzała na niego prosto swoimi obłędnie pięknymi czarnymi oczami.

- Przypomnijcie mi #!$%@? jak na siebie wołacie.
- N... naro... - łamiący się głos napastnika mieszał się z ronionymi łzami
- Naro co?
- N... Narodowe Odrodzenie Prowansji

Potęzni mężczyzni zarechotali głośno, Avram starał się opanować lekki uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy. Mała Miriam widząc śmiejących się dorosłych, również wybuchnęła śmiechem.

- Ile ty masz właściwie lat synku? - wesołą atmosferę przerwał zimny głos kobiety
- Szesnaście proszę pani.

Kobieta zagryzła wargę. Spojrzała na mężczyznę, trzymającego szablę przy szyi chłopaka i potrząsnęła energicznie głową. Mężczyzna odpowiedział zdziwieniem na twarzy, ale posłusznie schował szablę.

- Dostałeś dzisiaj najważniejszą lekcję w swoim życiu. Nie zmarnuj jej - zakończyła kobieta, po czym otworzyła przed chłopakiem drzwi, wskazując mu wyjście. Ten niewiele myśląc wybiegł ze sklepu i zniknął za jednym z zaułków. Kobieta zwróciła się do mężczyzn.

- Pójdę po strażników miejskich, Wy pomóżcie tacie posprzątać sklep. Niedługo wrócę, albo... - zawiesiła głos - albo nie, wrócę trochę później, muszę pójść w jeszcze jedno miejsce.

* * *

- A czy Miri nic się nie stało? - zapytał z przejęciem chudy mężczyzna
- Claude, spokojnie. Nic jej nie jest, tacie też nie. Moi bracia poradzili sobie z nimi.

Mężczyzna dolał jeszcze wina kobiecie, niezgrabnie przechylając pękaty dzbanek tak, aby nie rozlać trunku.

- Totalni bezmózgowcy - skrzywił się Claude - wszyscy mamy tutaj ciężko. Katolicy, protestanci, Żydzi, muzułmanie. Król gnębi wszystkich równo. No może wieśniaków jeszcze bardzie, ale do cholery... Lisa, jakim półgłówkiem trzeba być, by myśleć, że będzie nam lepiej, jak innym będzie gorzej?

- Nie myśl już o tym - powiedziała łagodnie kobieta - podjęłam już decyzję i będę potrzebowała twojej pomocy.

Zbliżyła się do mężczyzny i zaczęła przesuwać swoimi dwoma palcami po jego przedramieniu. Łysiejący mężczyzna wzdrygnął się lekko, a jego twarz zaczęła przybierać czerwony kolor.

- Ale ja... Liso, dzisiaj nie mam pieniędzy...

- Ciiii - położyła mu palec na ustach - żadnych zmartwień, żadnych trosk. Znamy się już jakiś czas Claude. Porozmawiasz w moim imieniu z baronem, a potem przekonasz mojego ojca. Wystarczy mi twoje słowo.

Mężczyzna skinął głową, a jego warz z czerwieni przeszła w purpurę. Dłoń Lisy płynnie powędrowała z ramienia Claude'a w stronę jego policzka, podczas gdy druga powoli zaczęła szukać swojego miejsca pod stołem. Oddech mężczyzny przyśpieszył.

- Lisa, nie chcę żebyś wyjeżdżała. Moje życie bez ciebie będzie... będzie...
- Jakie?
- Nigdy nie spotkałem takiej kobiety... w całym swoim życiu szukałem... proszę, ja chyba... sam nie wiem...

Lisa zachichotała słodko i niewinnie jak nastolatka.

- Claude, czy chcesz mi powiedzieć, że czterdziestoparoletni żonaty facet z karłowatością 2,5 łokcia, 1/10 słowiański ryjec i zakola zakochał się w #!$%@??
- Ja... tylko...
- I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że trzymam w dłoni twój...
- Nie tylko trzymasz! - wypluł z siebie szybko Claude, po czym szybko pożałował swojej odzywki.

Lisa odchyliła się, zabierając się powoli i skrupulatnie za rozwiązanie swoich wysokich butów. Claude niezdarnie zrzucił z siebie koszulę, odsłaniającą nagi, oblany potem tors. Lisa spojrzała na niego i uśmiechnęła się zalotnie.

- Zachowaj mnie w swojej pamięci, jutro już nigdy nie nastanie.
- Nigdy cię nie zapomnę...

* * *

W prawej ręce trzymała Miriam. Jej córka energicznie machała do stojącego na brzegu dziadka i dwóch wujków. Rośli mężczyźni machali radośnie do małej dziewczynki, dziadek powstrzymywał łzy, miętosząc w dłoniach swój czepiec. Nie potrafił zaakceptować decyzji swojej córki. Gdy przekazała mu informację, zobaczył w niej twarz swojej ukochanej żony. Jeden z jego synów trącił go łokciem.

- Mame była tak samo uparta, przestań się mazać tate. Pomachaj Miri.

Starzec wziął głęboki oddech i dołączył do swoich synów. Lisa sięgnęła do kieszeni i wyjęła kieszonkowy zegarek na łańcuszku. Otworzyła go, by przeczytać jeszcze raz grawer, znajdujący się na wewnętrznej części pokrywki:

Tam dom twój, gdzie serce twoje.

Schowała zegarek z powrotem do kieszeni, otarła łzę z kącika oka i pocałowała swoją córkę w czoło. Obie odwróciły się plecami do brzegu i spojrzały na bezkresne morze. Gdzieś za horyzontem czaił się koniec. Koniec wiecznej ucieczki. Koniec nienawiści. Koniec, który miał być nowym początkiem.

----------------------------------------
Grafika SineAlas @ deviantart

Zapisy do nowej przygody startują 29 marca. Nie chcesz ich przegapić? Zapisz się do mirkolisty - wołam z niej tylko przed startem nowych przygód!
Pobierz lacuna - P2 - Zapach #lacunafabularnie

----------------------------------------

...
źródło: comment_0sdjUfWw7BWXk5LIg0QJOiPkmHmN5uXx.jpg
  • 14
Tietto Zimmerman - żydowski uciekinier

A teraz wam powiem o moim nowym #!$%@? hobi. Jestem wyjęty spod prawa, patrzcie poborcy króla mnie ścigają, ja tylko patrzę się na prawą stronę aha nadchodzą Narodowskie Prowansalskie #!$%@?, czas odpływać. Chwytam za ster, szabla za pasem i płynę przed siebie #!$%@? białe śmiecie z tyłu narodowskie chciałyby mnie złapać, ale nigdy im się to nie uda...
Ja #!$%@? czysty luz, czyste niebo, wiatr w żaglach,