Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

''With Molotov cocktail in hands
No fear of their tanks!''

Finowie prezentują swoją broń przeciwpancerną - wiązki granatów i butelki zapalające.

Sowieci miażdżyli Finów czołgami - mieli przewagę 50:1. Finowie jednak, niewzruszeni tą potęgą, sięgnęli po sprawdzony sposób zwalczania czołgów - butelki z benzyną. Pierwszy raz użyli ich marokańscy Regulares w wojnie domowej w Hiszpanii, miotali nimi polscy obrońcy Grodna i Wilna, ale to w rękach Finów stały się sławne na cały świat.

Finowie stwierdzili, że butelki zapalające należy ulepszyć - szmatka wetknięta w szyjkę ma tendencję do gaśnięcia, lub, co gorsza, oblewania płonącą mieszanką rzucającego. Dlatego butelki były zaczopowane, a po bokach przymocowywano dwie długie sztormowe zapałki z draską. Żołnierz najpierw zapalał zapałkę, która paliła się przez 30 sekund, a dopiero potem rzucał. Butelki zapalające rzucano z tyłu czołgu, na pokrywę silnika. Przy odrobinie szczęścia wlot powietrza mógł zassać do silnika płonącą ciecz i spowodować eksplozję paliwa. Z reguły do unieszkodliwienia jednego sowieckiego czołgu potrzebne były tylko dwie butelki zapalające.

Fińskie butelki były zresztą produkowane na bazie benzyny i smoły lub nafty, alkoholu i smoły. Zdarzały się wersje z wewnętrzną ampułką z kwasem siarkowym, które zapalały się przy rozbiciu. Główną fabryką, która je tworzyła była... gorzelnia Rajamäki, należącą do państwowej wytwórni alkoholów Alko. Co ciekawe, początkowo butelki posiadały nakrętki z napisem ''Alko-Rajamäki''. Na sowiecką reakcję nie trzeba było długo czekać, bo wywiad szybko zlokalizował obiekt i gorzelnia była wielokrotnie bombardowana. Mimo to, Rajamäki wyprodukowała ponad 540 tys. butelek zapalających.

Butelki zapalające zresztą niedługo później przybrały swoją słynną nazwę, pod którą znane są po dziś dzień. Wiaczesław Mołotow, minister spraw zagranicznych ZSRR chełpił się przed Stalinem, że uczci jego urodziny (18 grudnia) koktajlem w zdobytych Helsinkach. Ale ponieważ coś tak jakby nie wyszło, to Finowie stworzyli swoje ''koktajle'' i zaczęli częstować nimi Sowietów. Z przerażającą skutecznością.

Obok koktajlu jest widoczny klockowaty Käsigranaatit - granat przeciwpancerny, oparty luźno o niemieckie Geballteladung z I WŚ. Głowica była wypełniona trotylem, lub amatolem. Były wersje polowe, jak i produkowane w fabrykach o masie 2, 3 i 4 kg.

Finowie zresztą w walce z czołgami wykazywali się olbrzymią pomysłowością: między koła jezdne wsuwali grube belki, by unieruchomić pojazd, a potem wspinali się na czołg i wrzucali granaty do środka. Podczas bitwy pod Summa w grudniu 1939 r. szeregowiec Einar Schadewitz wskoczył na sowiecki czołg i próbował otworzyć właz swoim nożem puukko. Kiedy spostrzegł, że to raczej nie działa, zapukał grzecznie granatem we właz i zaczął krzyczeć. Kiedy Sowieci wreszcie otworzyli, poczęstował ich granatem. Później koledzy go pytali, co krzyczał.

Odpowiedział: ''Otwieraj Iwan, śmierć do ciebie puka''.

#talvisota

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

''With Molotov cocktail in hands
No fear of th...

źródło: comment_GhXOB0iiMrkJSNL62d7lDPXC2lAqahAH.jpg

Pobierz
  • 26
Zawsze na lekcjach historii przy omawianiu słynnego paktu coś mi światło że nazwisko Mołotow kojarzy mi sie z tym koktajlem, ale nigdy nie miałem na tyle determinacji żeby to sprawdzić albo o tym zapominalem.
Dzięki za przypomnienie, fajna ciekawostka.
''Otwieraj Iwan, śmierć do ciebie puka''.


@Mleko_O: Ten cytat można dedykować wszystkim, którzy unikają nowych sytuacji, boją się nowych działań, bo nie mają na nie gotowej recepty. Stare wojskowe porzekadło mówi, że generałowie szykują się zawsze do poprzedniej wojny. Bitwy wygrywa pomysłowość niższych szczebli wojska i to często w ostatniej chwili. "Doświadczenie" starszych to termin zdecydowanie nadużywany. Ja tam wierzę w młodych i zaangażowanych.

@Mleko_O: Pamiętam jak słyszałem tę historię od kumpeli. Co ciekawe, przyjmuje się, że ów żołnierz pochodził z rodziny o polskich lub niemieckich korzeniach (choć ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna). Przy czym Finowie też potrafili robić super głupie rzeczy podczas wojny zimowej. Krewny mojej znajomej służył w plutonie/batalionie (nie pamiętam dokładnie) gdzie dowódca kazał wyjść wszystkim z baraku i czekać na wymarsz. Po całej nocy stania na srogim mrozie duża część