Wpis z mikrobloga

À propos #!$%@? rodziców, bo moja matka jest na tyle #!$%@?ęta że aż żal nie wspomnieć. Czterdziestopięcioletnia astrolożka. Czego chcieć więcej. Od kiedy skończyła jakieś dwadzieścia lat wkręciła się w biznes. Tak, biznes. Nie sztukę, nie dar, nie #!$%@? gałąź astralną, tylko #!$%@? biznes. Kojarzycie te gównohoroskopy z tyłu kilku szmatławych gazet? Swego czasu matka była autorką co najmniej połowy z nich, teraz ze wspólnikiem ma monopol. Jak pisze te pierdoły to organizuje sobie takie małe sesyjki medytacyjne, bierze jakieś chore gówno a potem zupełnie nie pamięta co napisała.

Jak się urodziłem to jej prawdziwie #!$%@?ło. Już samo moje poczęcie było częścią sześciogodzinnej sesji seksu tantrycznego przy marcowej pełni i woni kadzidełek. Aż mnie coś boli jak to piszę. Nie wiem jak ojciec się na to zgodził, ale w sumie nie wiem czemu oni są razem, bo stary to zajebisty, inteligentny facet. Ale #!$%@?, są rzeczy na niebie i na ziemi...

Od dnia urodzin lecimy z czytaniem z ręki, odblokowywaniem jakiś czakr (kiedyś znalazła u mnie w pokoju zioło. Ja się zesrałem że będzie #!$%@?, a tu "JACEŃKU JAK JA SIĘ CIESZĘ, DBASZ O SWOJE CZAKRY!), czerpaniem energii astralnej z belemnitów. Na początku to łykałem jak klienci matki jej #!$%@? o koniunkcji marsa z uranem, ale z roku na rok moja nienawiść do tego całego bajzlu tylko rosło. Was by nie #!$%@?ło jakbyście od pierwszego dnia przedszkola musieli pić herbatę tylko po to, żeby matka mogła zajrzeć wam w fusy i powiedzieć "Ohoho Jacuś, dzisiaj ostrożnie, bo jest szansa że się wywrócisz" (no dzięki stara, #!$%@? wyjrzyj za okno że jest lód jak jasny #!$%@? i do wywinięcia orła nie potrzeba żadnych astralnych mocy, tylko mojej #!$%@? koordynacji ruchowej)? Nie dostawalibyście #!$%@?, jakby co roku jedynym waszym prezentem na urodziny było czytanie wam przez matkę przyszłości z ręki? (Btw, zajebiście szeroki wzgórek jowisza nie pomoże wam w sprawdzianie z majcy. Sprawdziłem parokrotnie) No dostawalibyście, ale z miłości byście tłumili, marząc cicho o tym, że kiedyś wyjedziecie z domu i całe to kosmiczne #!$%@? się skończy.

Rok temu nastał jednak pewien przełom. Siedemnaste urodziny. Nie wiem czemu matka sobie ubzdurała że to jakiś specjalny czas, może jej się po prostu z osiemnastymi #!$%@?ło i udawała że wszystko w porządku. Oczywiście nie obyło się bez czytania z ręki, które z bólem zniosłem. Potem matka powiedziała "Jacuś, dziś jest Twój dzień. Łap go pełną garścią, nie pozwól jowiszowi zaważyć na..." #!$%@? reszty nie pamiętam, ale czaicie - matka już nie umie normalnie mówić, tylko #!$%@? tym corposlangiem astrologów. Oszczędzę wam i powiem: Dała mi książkę. Nie byle jaką książkę, ale taką biblię astrologiczną. Coś z zimnym odczytem, jakieś inne pierdoły. I w momencie jak mi ją wręczała, doznałem olśnienia. Autentycznie poczułem jak nade mną zapala się żółty reflektor, jak mi włosy falują. I tym razem to nie była lampa do naświetlań energetycznych SIRALOS. To był przypływ geniuszu, taki który matka chętnie przypisałaby #!$%@?ście wykształconemu wzgórkowi księżyca.

Tuż po tej #!$%@? imprezie urodzinowej podziękowałem matce (bo ojciec mi do ucha powiedział "Jaca weź, bo jej niemiło będzie") i pobiegłem do siebie do pokoju i zacząłem czytać książkę matki. No #!$%@? nie dało się. Znalazłem nawet audiobooka, ale w tle leciała jakaś #!$%@? muzyka bineuralna i po pięciu minutach #!$%@?ąłem słuchawkami o ścianę. Uznałem, że dzieła i tak dokonam. Jak matka może #!$%@?ć o liniach astralnych to i ja dam radę. Napisałem coś w stylu "Waga(23.09 – 22.10): Mars fatalnie staje na linii z saturnem. Przez najbliższy miesiąc czeka Cię fala nieszczęść, w każdej możliwej dziedzinie. Odsuń się od pracy, zostań w domu. Rodzina: Twój syn potrzebuje wiele uwagi, ale musisz przestać próbować przelać na niego swoją pracę. Neptun sugeruje, byś przekazała mu trochę środków pieniężnych. Miłość: W nadchodzącym miesiącu poświęć dużo uwagi potrzebom swojego męża, szczególnie w sypialni". To ostatnie to był mój taki mój malutki prezent dla taty. Niech ma. Dorzuciłem jeszcze horoskopy na inne znaki (wszystkie z zeszłego roku, nie chciało mi się kombinować), a jak tylko mama wyszła na swój codzienny spacer łączenia z natura, wszedłem do jej pokoju i wysłałem mailem do wszystkich redakcji, w których robi matka. Pozostało czekać.

Już po tygodniu byłem pewien, że wszystko idzie zajebiście. Ojciec wyraźnie szczęśliwszy, matka zupełnie przestała #!$%@?ć o energii astralnej, sama łykała "swoje" przepowiednie jak jej klienci (z którymi na miesiąc zawiesiła spotkania), ja dostałem niesamowicie wysokie kieszonkowe. Piękne zakończenie historii. Szkoda, że #!$%@? nie do końca. Minęło parę dni, gdy w połowie majcy do mojej klasy wszedł dyżurny i powiedział, że jestem proszony na portiernię. To ojciec. Byłem pewien że widział jak wychodziłem z pokoju matki, że chce porozmawiać o tym żebym nie kradł jej hajsu i kadzidełek, ale no #!$%@?. Nie przyjeżdżałby po to w środku lekcji. "Jaca, jedziemy do szpitala". O #!$%@?.

To była zajebiście niezręczna podróż autem. Ojciec powiedział, że matkę dzisiaj #!$%@? z połowy redakcji w których robiła. Podobno masa czytelniczek (wszystkie spod znaku Wagi) skarżyła się, że ich horoskop jest jakiś #!$%@?, negatywny, i ze ich rodzina się o nie niepokoi. Przez pocztę pantoflową i internet w ciągu paru godzin uprzednio zawieszone klientki przestawały być klientkami. Matka wpadła w rozpacz, już i tak ostatni tydzień ciężko zniosła odcięta od swoich zainteresowań, poświęcając każdą wolną chwilę na zmianę mnie i ojcu. Jak obaj wyszliśmy rano z domu, to od razu wzięła coś z metamizolem leżące na półce ("Bo ten paracetamol to tylko wymysł wielkich korporacji, blokuje czakrę głowy") i #!$%@?ła na raz pół opakowania. Fartem ojciec się po klucze cofnął i ją znalazł w takim stanie w pokoju. Przez zapalone kadzidełka był pewien, że to kolejna medytacja, ale coś go tknęło, i bardzo #!$%@? dobrze że go tknęło.

Aktualnie matka jest na ostrych lekach, jej układ pokarmowy powoli dochodzi do siebie. Jeszcze w szpitalu mnie tak tknęło, że jej wszystko opowiedziałem. Nie pominąłem nawet szczegółu o prezencie dla ojca. Bałem się że normalnie umrze, nie chciałem tego nosić w sobie potem całe życie. Matka zrozumiała, no pochwaliła mnie nawet. Powiedziała że póki jest w szpitalu, to mam za nią pisać horoskopy, tylko bez numerów. Nawet się wciągnąłem w te sesyjki medytacyjne. Mam z tyłu głowy ze to bujdy, ale czasem tak myślę...

W parę tygodni odbudowaliśmy z matką jej dawną renomę. Piszemy na zmianę, nad niektórymi co trudniejszymi koniunkcjami siedzimy razem. Jestem jej wspólnikiem i razem mamy coraz silniejszy monopol na rynku astrologicznym w tym kraju.

Każdy znak(01.01-31.12): Planety układają się całkiem ok. Rodzina: szanuj, nawet jak #!$%@?ą. Miłość: kochaj, a przynajmniej próbuj.

#pasta #horoskopy #astrologia #heheszki