Wpis z mikrobloga

Na kolei jest taka fucha: pracownik Posterunku Stwierdzenia Końca Pociągu. Zatrudniony na etacie Gość siedzi sobie w budce przy torach, śpi, czyta książkę, gra na telefonie, generalnie nie robi nic, poza jedną rzeczą. Kiedy przejeżdża pociąg (nie musi czuwać, bo ma rozkład i wie kiedy jedzie) musi popatrzeć przez okno, czy na końcu pociągu świeci czerwone światło (sygnał końca pociągu). Jeśli nie ma światła na końcu (przypadek raz na kilka lat dla danego posterunku), oznacza to, że np. pociąg się zerwał, a część wagonów gdzieś została. (wierzcie lub nie, maszynista może tego nie zauważyć, a uszkodzony hamulec samoczynny może nie zadziałać). W takim wypadku musi drogą radiołączności zgłosić ten fakt do dyżurnego ruchu najbliższej stacji.
Na kursie na maszynistę, jeden koleś nam opowiadał, że zdarzył się wypadek, gdzie pociąg jadący po poprzednim pociągu #!$%@?ł w oderwane od niego wagony i się wykoleił, bo pracownik Posterunku Stwierdzenia Końca Pociągu nie zgłosił braku czerwonego światła przy ostatnim wagonie tego pierwszego.

YOU HAD ONE JOB!!!!!!!!!!
  • 2