Wpis z mikrobloga

#truestory #takbylo #prawojazdy #pasta
Miałem mega #!$%@?ącego instruktora na kursie prawa jazdy. Spasiona świnia. #!$%@? tylko siedział i wpieprzał pączki. Dodatkowo ślinił się do każdej młodej laski i opowiadał mi o swoich kursantkach, które nieudolnie podrywał. Próbował w ten sposób wzbudzić we mnie szacunek do jego persony. Wzbudził jedynie poczucie cringe'u. Miałem za każdym #!$%@? razem spytać sie go "masz ty chłopie rozum i godność człowieka? Dumny jesteś z siebie? Naprawdę żałosny z ciebie typek".
Kolejną kwestią był jego gust muzyczny, a raczej jego brak. Ziomek na okragło słuchał hitów Majki Jeżowskiej przeplatanych motywem z Benny'ego Hilla i Pszczółką Mają. Przez #!$%@? 30 godzin... Dodatkowo #!$%@?ł potem, zaś fidget-spinnera używał jako wiatraczka gdy się spierdział. No co za typ... Dobrze, że już nie muszę oglądać jego upośledzonej twarzy.
Poza tym był całkiem miły, jednak zawsze gdy próbowałem go polubić, to musiał coś #!$%@?ć... Najczęściej po prostu się #!$%@?ć, choć czasem potrafił też #!$%@?ć jakimś wybitnie czerstwym sucharem w stylu "pytasz dzika czy sra w lesie". W sumie to powiedzenie nawet nie jest sucharem, ale on je tak traktował. Śmiechom nie było końca. Serio po zasranych 30 godzinach z tym gościem mam wstręt do instruktorów prawa jazdy. Wy też tak mieliście?
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach