Aktywne Wpisy

krucjan +22
Serio ekspresso jest u nas tak niepopularne?
To że znajomi i rodzina, często kawosze z nawet kilkudziesięcioletnim stażem, wywalają gały jak widzą ekspresso i walą jakieś komentarze typu "a coś ty zrobił za kawę?! Przecież tu jest jeden łyk 🤣" to biorę poprawkę, że to mała próba i mogę żyć w bańce.
Ale że w dużych kawiarniach często nie ogarniają co to jest to mnie dziwi. I to nie mówię o jakiś
To że znajomi i rodzina, często kawosze z nawet kilkudziesięcioletnim stażem, wywalają gały jak widzą ekspresso i walą jakieś komentarze typu "a coś ty zrobił za kawę?! Przecież tu jest jeden łyk 🤣" to biorę poprawkę, że to mała próba i mogę żyć w bańce.
Ale że w dużych kawiarniach często nie ogarniają co to jest to mnie dziwi. I to nie mówię o jakiś







Od razu rozpocząłem wyjaśnienia, że nigdy nie r--------m się na psach ani w żaden inny sposób nie współpracowałem z jakimikolwiek służbami mundurowymi. Ba, sam mam obecnie wyrok 3 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Wilku dla pewności zapytał kogo znam. Siwy, Wariat, Cygan, Bobek, Głowa - wymieniłem całą elitę mokotowskiego marginesu społecznego.
Wilku powiedział, że w takim razie mi wierzy ale żebym więcej nie przychodził do tego antykwariatu bo chłopaki mnie dojadą. Powiedził również, że oferta LAMUSA pozostawia wiele do życzenia a i obsługa nie jest wystarczająco kompetentna i handluje książkami jak cementem, bez jakiejkolwiek miłości do literatury. Zaproponował, że pokaże mi lepsze miejsce na co ja z chęcią przystałem.
Ruszyliśmy Sandomierską, następnie Madalińskiego aż do Falęckiej, na której to weszliśmy w zdewastowane podwórko. W bramie drogę zagrodziło nam kilku mężczyzn, którzy zapytali Wilka kto ja jestem. Człowiek dobrej woli o to dbam - odparł, poświadczając tym samym o mojej prawilności.
Z podwórka weszliśmy do klatki a z niej do piwnicy gdzie moim oczom ukazało się bibliofilskie Eldorado - "W poszukiwaniu straconego czasu" w wydaniu z 1978, "Ludzie na moście" z autografem noblistki, "Armia Konna" z 1935, prawdziwe białe kruki. W ekstazie skakałem od półki do półki, łapczywie kładąc dłonie na skarbach literatury tak jakby sam dotyk pozwalał mi wchłonąć ich piękno. Po godzinie przeglądania wybrałem 6 pozycji, za które będący właścicielem lokalu Żyła zażądał jedynie 35 złotych jednak pod warunkiem, że jakby był przypał z psami to się nie znamy.
Gdy już miałem wychodzić do piwnicy weszło dwóch młodych chłopaków. Ich sportowa odzież była miejscami brudna od krwi co wskazywało, że przed chwilą stoczyli walkę. Jeden z nich wyciągną zza paska pierwsze, anglojęzyczne wydanie "Rzeźni numer pięć" i powiedział, że właśnie d------i frajera przy Jordanku i ile Żyła może za dzieło Vonneguta zaoferować. Żyła odparł, że na chwilę obecną nie jest zainteresowany literaturą amerykańską ale może ja będę chciał to dzieło nabyć. Zgodziłem się od razu, jednak jako, że nie miałem już przy sobie gotówki oddałem za książkę gram fety i pół paczki szlugów, które akurat miałem przy sobie.
Na pożegnanie Wilku i Żyła powiedzieli abym koniecznie przyszedł w przyszłym tygodniu bo w weekend będą robili włam do siedziby wydawnictwa ZNAK i na pewno przyniosą stamtąd niejeden interesujący egzemplarz.
Do tej pory jestem wdzięczny Wilkowi za pokazanie mi tego miejsca.
#warszawa #pasta
źródło: comment_Y0wx9iKMDMqSEkZ8q49NlsWyFwXL7Cs1.jpg
Pobierznie no zartuje. zacne.