Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirasy, dbajcie o swoje #rozowepaski bo nie wiecie kiedy jakiś błąd popełniony dawno w przeszłości obróci się przeciwko Wam i przekreśli lata wspaniałego związku. A jeżeli okaże się, że międzyczasie wzięliście z nią ślub i macie dziecko, to znajdziecie się w piekle emocjonalnym, którego ogarnięcie może być ciężkie.
Z moją kobietą poznałem się 12 lat temu. To był najwspanialszy związek jaki mogłem sobie wyobrazić. Bardzo się kochaliśmy i prawie wszystko robiliśmy razem. Wspólne imprezy, koncerty, wyjazdy na wakacje etc. etc. Znajomi zarówno z jej jak i z mojej strony mocno nam kibicowali i byli cały czas z nami. Seksy też były przesuper. No po prostu panowała sielanka i niczego nam nie brakowało.
Oczywiście nawet wtedy zdarzały się nam jakieś kłótnie czy nieporozumienia ale zawsze po obydwu stronach była wola, żeby szybko się pogodzić.
Z czasem naturalnie wyszło, że wzięliśmy ślub, a potem staraliśmy się o dziecko. Okres ciąży u mojej żony przebiegał bez komplikacji. No i trzy lata temu urodziła się moja ukochana córeczka. I teraz nie wiem, czy to nie był moment, kiedy życie skomplikowało się aż nadto. Przez cały czas starałem się dawać z siebie naprawdę wszystko. Pierwszy rok, kiedy żona była w domu z dzieckiem, jakoś dawaliśmy radę chociaż było bardzo ciężko momentami. Mała nie spała w nocy, co chwilę wołała jeść, budziła się, etc. etc. No wiadomo, każde dziecko jest absorbujące. Żona wstawała do młodej w nocy bo karmiła ją piersią, a ja zajmowałem się dzieckiem po powrocie z pracy i weekendami. Chodziłem wykonczony ale to żona gorzej znosiła ten okres, więc nie narzekałem.
Po roku nadszedł czas na powrót żony do pracy, więc córeczka znalazła miejsce w pobliskim żłobku. Trwał okres adaptacyjny i żona jeździła z młodą do żłobka. W tym samym czasie stan zdrowia jej mamy mocno się pogorszył ale nie będę się już nad tym rozpisywał. Wyszło tak, że żona była na mieście ze swoim tatą (robili jakieś zakupy), a młoda była w żłobku. Mama przez długi czas nie odbierała telefonu więc oboje zaczęli przeczuwać najgorsze. Żona zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym odebrał młodą ze żłobka bo ona jedzie z tatą do mamy. I tutaj, jak się potem okazało, #!$%@?łem po całości po raz pierwszy (czego nie miałem świadomości aż do wczoraj). Jako, że nie byłem wcześniej w tym żłobku (a poza tym trochę przyzwyczaiłem się do fałszywych alarmów, które wszczynała mama mojej żony, gdzie milion razy trzeba było rzucać wszystko i lecieć tam szybko żeby się okazało, że wszystko jest w porządku - i to uśpiło moją czujność), nie wiedziałem jak tam dojechać więc powiedziałem, żeby żona odebrała młodą, a ja wezmę mojego tatę (on już tam był), podjadę i zabiorę dziecko autem do moich rodziców. Wziąłem ze sobą mojego tatę również po to, żeby pomógł mi z dzieckiem gdyby płakało w foteliku. Kiedy podjechałem pod żłobek, ostatnie co pamiętam to zapłakaną minę mojej żony. Okazało się, że mama zmarła w domu (jej tata dotarł tam w czasie, gdy ja jechałem z pracy do tego żłobka). Wczoraj dowiedziałem się, że żona do dziś nie wybaczyła mi tego, że nie potrafiłem po prostu samodzielnie pojechać do tego żłobka i że przez to nie była tam, gdzie powinna być w odpowiedniej chwili.
A druga sytuacja, w której #!$%@?łem po całości, to był pierwszy raz od długiego czasu, gdy wyszedłem napić się wódki. Oczywiście wróciłem podchmielony ale nie na tyle, żeby nie pamiętać co się działo. Byłem upierdliwy. Żona akurat lulała młodą na rękach (to było jakieś 8 miesięcy po śmierci mamy). Łaziłem za nią i chciałem rozmawiać, a ona notorycznie mi odmawiała i uciekała ode mnie (po prostu nie chciała rozmawiać z podchmielonym kolesiem - nie dziwię jej się). Doszło do tego, że chciała mi zamknąć drzwi od pokoju przed nosem, a ja je odbiłem (nie chciałem dostać w ryj drzwiami). Otwierające się skrzydło puknęło ją i córeczkę. Młoda nie rozpłakała się, nic się nikomu nie stało ale fakt, że stało się to, kiedy żona trzymała młodą na rękach, przekreślił mnie chyba w jej oczach. Od tamtej pory staram się kontrolować i ograniczać alkohol, bo widocznie nie jest on dla mnie. Po całej sytuacji przeprosiłem żonę chociaż miałem (i mam) poczucie, że to nie do konca była tylko moja wina. Przeprosiłem i zapomniałem o sprawie myśląc, że wszystko się ułoży i postanawiając, że koniec z piciem na dłuższy czas.
Dziś wygląda to tak, że chyba miłość mojej żony do mnie wygasła (chociaż ona twierdzi inaczej).
Dzielcie przez pół obietnice kobiet. Ja uwierzyłem w jej obietnicę, że po ślubie i po dziecku nic się nie zmieni w sferze uczuć między nami. Że nadal będziemy sobie o wszystkim mówić i że będziemy dzielić się tymi dobrymi, jak i tymi złymi rzeczami. Było dokładnie odwrotnie. Od momentu narodzin córeczki, sto procent uczuć mojej żony zostało przelanych na dziecko. Czułem się tak oszukany, że to był dla mnie szok. Umawialiśmy się, że mówimy sobie wszystko więc powiedziałem jej, co czuję. Że to miało inaczej wyglądać, że mi obiecywała i zapewniała. W odpowiedzi otrzymałem wzruszenie ramion i stwierdzenie, że co ja sobie wyobrażałem. Że takie jest życie i że muszę się z tym pogodzić. To było jak strzał w pysk.
Od trzech lat rośnie moja miłość do córy ale miłość w małżenstwie to równia pochyła w dół. Nie robimy nic wspólnie, żona chce wychodzić na koncerty sama, spotyka się ze znajomymi i żyje pełnią życia beze mnie. Wróciła do pracy i odżyła. Dowartościowują ją inni faceci, o których mi opowiada. Jak obsypują ją komplementami i flirtują. Kiedy kupuję jej kwiaty, zostają postawione w kuchni na oknie. Za garnkami. Nie robi już na niej wrażenia kwiat, komplement, propozycja wyjścia np. na film do kina. Bo komplementy smakują lepiej, gdy słyszy się je od obcych.
W miniony weekend byliśmy na imprezie u jej znajomych. Miałem złe przeczucia co do wyjścia tam ale to była okazja, żeby wreszcie wyjść z domu razem. Poszedłem i od razu pożałowałem. Impreza była podzielona na dwie osobne - osobno faceci i kobiety (samo się tak stało). One gdzieś wychodziły w trakcie (pewnie po alkohol), a ja siedziałem w męskim gronie i się męczyłem. Wypiłem tyle wódki, że poszedłem się położyć bo nie chciałem przegiąć. Żona upiła się tam strasznie. W drodze powrotnej dowiedziałem się, że chce się ze mną rozwieść. To był kolejny cios. Powiedziałem, że nie wyrażę zgody na to bo ją nadal kocham. Na drugi dzien, kiedy jej o tym powiedziałem stwierdziła, że tego nie pamięta i że mogę jej teraz wmówić co tylko będę chciał. Że to co mówiła po pijaku się nie liczy.
Na drugi dzien zobaczyłem też zdjęcia z imprezy. Wszyscy nieźle bawili się moim kosztem układając na mnie jakieś kwiatki i robiąc sobie zdjęcia ze mną śpiącym. Przodowała w tym oczywiście moja żona.
Nie wiem kiedy nastąpił moment, że straciła do mnie cały szacunek. Pewnie zebrało się tego przez te lata tyle, że nie ma wyraźnego punktu, w którym to się zaczęło. Wyszło to w momencie, kiedy duszenie tego wewnątrz przestało przynosić efekty. Kiedy już ledwie powstrzymuję się od załamania. Nie śpię w nocy. Nie jem. Nie mam nastroju na nic. Pojawiły się u mnie myśli samobójcze. Odstawiłem siłownię. Straciłem całą pewność siebie, całe poczucie wartości jako mąż i jako facet. Nie mam wpływu już na nic, a nadal ją bardzo kocham. Od kilku tygodni nie udaję, że wszystko gra, nie uśmiecham się i nie żartuję. I dopiero od niedawna to zauważyła.
Ze względu na jej tryb pracy, widujemy się tylko wieczorami (po 21:00) i góra dwa weekendy w miesiącu spędzamy razem w domu. Żyjemy na zmianę w opiece nad córeczką. Totalnie obok siebie, prawie się nie widując.
Gdy zapytałem o to, co mam zrobić, żeby było między nami jak dawniej usłyszałem, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
Moje życie to #!$%@? ruina.
Musiałem to z siebie wyrzygać. Dzięki za przeczytanie. Uczcie się na błędach innych. Bądźcie empatyczni w stosunku do najbliższych bo może się okazać, że jest za późno żeby cokolwiek naprawić, gdy druga strona nie da już Wam na to szansy.
#zwiazki #depresja

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 91
  • Odpowiedz
@maryjuszpitagoras: kobiety tez nie maja parcia 'teraz juz' - na wszystkie kobiety ktore znam to tylko jedna miala takie ekstremalne parcie, a i tak sie wstrzymala ze 3 lata... myslisz ze kobietom sie to oplaca? Rozstepy, obwisle cycki, czasem blizna po operacji, czasem zle zszycie, depresja po porodzie...
  • Odpowiedz
@Bellie: Zdefiniuj jeszcze co znaczy "teraz już". Owszem, ja nawet nie spotkałem takiej dziewczyny, która chciałaby W TYM MOMENCIE związać się i już zaciążyć i urodzić dzieci (a przynajmniej żadna mi tego wprost nie powiedziała), ale sytuacje, gdzie np. po 2-3 latach NAGLE kobieta stawia gościa pod ścianą, są już częste. Po prostu stwierdza, że chce mieć jak najszybciej dziecko, bo lata lecą. Gość z dnia na dzień ma jej
  • Odpowiedz
@bezbekpol: no bo jest jak mowisz - to jednak oznaka egocentryzmu i niedojrzalosci. Jesli patrzec na ludzka wygode - to nikomu nie oplaca sie miec dzieci. Druga sprawa to taka, ze na poczatku zwiazku ustalasz - chcesz miec dzieci czy nie - jak sie nie zgadzacie w tej kwestii to sajonara. Kobiety w przeciwienstwie do mezczyzn maja termin przydatnosci - po 25 roku zycia kobieta urodzi po prostu 'gorszej' jakosci
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania: Primo wspolczuje.
Masz kilka opcji:
A) wspolna terapia malzenska - powiedz jej ze jesi cie nie kocha to dla corki, bo nie zamierzasz byc z chlodna kobieta reszte zycia. Jak to nie pomoze nagrywaj rozmkwy, zbieraj dowody, kittaj pieniadze, ogarniaj prawnika...
B) Jesli w jakims stopniu Cie kocha to sproboj to rozpalic. Z jednej strony wspolne wakacje, z srugiej zaskakuj ja. Powiedz ze idziesz z kumplami na koncert/klub/ cos
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: polecam ograniczyć alkohol do zera. Bo widzę, że nie raz udało Ci się przeholowac. Podstawą w związku to rozmowa. Rób dla żony śniadania, jedzenie itp. Zainteresuj się czym się interesuje i wybierzcie się tam razem, a nie, że "kino" rozwijajcie razem pasję.
To powinno pomóc trochę na start. W razie co służę radą.

Pozdro
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: myślę że przy takim braku czasu dla siebie będzie ciężko to odbudować. Może warto zmienić pracę dla związku? Zatrudnić opiekunkę? Jesteście rodziną, pokaż jej że zależy Ci żeby to utrzymać. Musicie odbudować to co było między wami, odbudować wzajemnie swoje zaufanie. Spróbuj pokazać jej, że sprawy dziecka mogą spoczywać na Tobie, że jesteś niezawodny. Może wyjeździe gdzieś razem? Mam nadzieję że to kryzys, z którego uda Wam się wyjść,
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: lokowanie swojego szczescia w drugim człowieku to błąd. Ogólnie powiem ci szczerze, że sytuacja jest przegrana... ja bym brał rozwód, bo ona już myślami jest gdzie indziej... nie jesteś już jej jedynym... ona karmę w swoim sercu do ciebie już wypaliła... teraz kolej na ciebie. Wróć na siłownie, przestań pić i zacznij żyć... ale już nie z nią... nawet jak będziesz nią mieszkać to daj jej wolną rękę... niech
  • Odpowiedz
@Bellie: widzisz inne wytłumaczenie? Bo jak babka po 10 latach związku czepia się o takie #!$%@?, to albo jest niezrównoważona albo bolec. Chyba że op wszystkiego nam nie powiedział.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jprdl tak to jest jak faceci uważają, ze kobiety przesadzają. Zawaliłeś, bo uznałeś jej słowa za mniej ważne i postąpiłeś po swojemu. Ktoś mi powie czemu tak robicie? teraz żeby naprawić sytuacje nie wystarczy unikać pewnych rzeczy i sytuacji. Zachowaj się jak mężczyzna, nie rob z siebie pośmiewiska, zapracuj na swoją pewność siebie, najpierw zobacz w sobie kogos wartego zaufania i zainteresowania a potem wymagaj od niej.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: może to mało odkrywcze co napiszę, ale po prostu porozmawiaj z żoną o tym wszystkim, pokaż jej tego posta jako punkt wyjścia, nie ukrywaj niczego bo nie warto. Z tego co piszesz macie obydwoje problem z alkoholem, odstawcie w ogóle to w cholerę. Chcecie być razem to rozmawiajcie. A na depresje to tylko terapia plus leki. Trzymam kciuki za waszą trójkę mirku!
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

Dlatego ja raczej nigdy nie będę chciał mieć gówniaka, bo patrząc po rodzinie czy znajomych, większość kobiet zmienia się wtedy o 180 stopni. Jesteś z taką po kilka lat, jest ok, kochacie się, a potem przychodzi gówniak i... nie ma już niczego. Gość jest totalnie odstawiony na boczny tor, a jego rola ogranicza się do utrzymywania rodziny, prywatnego szofera i odciążania żony. Nie jest już ukochaną osobą obok której kobieta chciałaby spędzić resztę życia, ale kimś, kto ją tylko #!$%@? i przeszkadza we wszystkim. Tak po prostu. Jakby dosłownie twoja rola jako partnera skończyła się wraz z zapłodnieniem jej.


@bezbekpol: Misją wielu kobiet jest posiadanie dziecka. Mają to w genach, jest to naturalny odruch, potrzeba. Gdy jednak już te dziecko mają, świadomość że tego doznali sprawia że zmieniają się oczekiwania, pojawiają się inne potrzeby, a adoratorów kobietom dzisiaj nie brakuje i gdy takiej 30-36 latce komplementami rzuca 24 latek, dobrze zbudowany, swietnie wygladajacy a do tego aktywny społecznie, to palma im odbija - pojawia się wtedy ciekawość, adrenalina, wkraczają na nową, niebezpieczną ale również nielegalną ścieżkę która je podnieca. To tak jakby mieszkać 20 lat w jednym małym miasteczku, wyjechać na chwile do dużego miasta i nagle pojawia się myśl "kurde, fajnie byłoby tu zamieszkać, tam gdzie żyje jest
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: fajna historia Mirku i radzę przejść się do terapeuty z tym.

Moja diagnoza jest prosta: owszem zawkniles, e nie do tego stopnia żeby zniszczyć stosunek w całości, przecież nie podniosles ręki ani na nią ani na córkę.

Co do żony to niestety ale stwierdzam ostre zapalenie pieluszkowe które póki co jest niestety nieuleczalne.

Powodzenia mirku.
  • Odpowiedz