Wpis z mikrobloga

Pod tagiem #polskiepato więcej historii kryminalnych z Polski.



Proszę zaparzyć sobie dobrego czaju, usiąść wygodnie i zabierać się za czytanie - będzie długo! Ale warto. Jak dla mnie to "najlepsza" sprawa kryminalna ostatnich lat. Mogłabym z tego doktorat pisać. ()



Bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna


- pisała o sobie Zuzanna M. (foto) Jej znajomi zgodnie twierdzili, że jest osobą niezwykle inteligentną. Mogła wagarować miesiącami, ale zawsze zaliczała przedmioty. Oczytana, słuchała interesującej muzyki, była zawsze elokwentna i ostra w osądach. Na przemian przyciągająca i odpychająca.

W szkole podstawowej i do połowy gimnazjum Zuzanna świetnie się uczyła. Gra w piłkę nożną dziewcząt (link), zdobyła nawet Złote Pióro prezydenta miasta. Ale w drugiej gimnazjalnej coś zaczyna się w jej życiorysie psuć. Zuza przestaje się uczyć i w cokolwiek angażować. Dzieci jej nie lubiły, dokuczały, wypisywały na ławkach i gdzie tylko się dało: "#!$%@?ć Zuzię". Matka postanowiła przenieść ją do innego gimnazjum.

Na początku liceum znów jest z Zuzą wszystko dobrze. Dyrektor I LO w Białej Podlaskiej (woj. lubelskie), do którego uczęszczała mówi, że uczyła się dobrze i reprezentowała szkołę w zawodach sportowych. Musiała być lubiana, bo inni uczniowie wybrali ją na gospodynię klasy. Problemy zaczęły się pod koniec pierwszej klasy.

Przeszkadzała w lekcjach i negowała wszystko, co mówią nauczyciele. Wychodziła z klasy trzaskając drzwiami i wyraźnie dawała pedagogom odczuć, że są najwyżej przeciętni w porównaniu z nią. W jej mniemaniu tylko ona była coś warta. Ewentualnie jej aktualne towarzystwo, które miała w zwyczaju często zmieniać.

Pogardzam wszystkimi i mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam.


- cytowała Witkiewicza.

W szkole była uważana za osobę, przez którą idzie się na dno. Wagary, narkotyki, dziwne towarzystwo. Wielu imponowało, że zawsze mogła zorganizować coś do palenia na imprezkę. Owijała sobie ludzi w okół palca - najpierw coś oferowała, potem wymagała posłuszeństwa. Przyciągała innością, mówiła jak się ubierać, pokazywała muzykę (jej kanał na yt), której nie znali, filmy, literaturę. Jej idol to Ian Curtis z Joy Division - okładkę Unknown Pleasures miała wytatuowaną na przedramieniu. (zdjęcie) Mój kolega, który ją znał, mówił, że nie dbała o siebie, często miała przetłuszczone włosy i przepocone ubrania.

Rodzice uczniów uznali, że jest niebezpiecznym towarzystwem i odcinali swoje pociechy od jej toksycznego wpływu. Zuzka sprawiała wrażenia jakby jej to nie obchodziło i nie przywiązywała się do kogokolwiek. Znikali jedni chłopcy, pojawiali się inni. Zawsze znajdowała kolejnych słabych, bogatych, z dobrych domów. Dzięki niej mogli zaistnieć, zaczynali być dostrzegani, stawali się jej odbiciem.

Czasem przychodzili rodzice, mówili, że ich dzieci gdzieś tam chodzą z Zuzanną. Na przerwach wicedyrektor miała za zadanie śledzić na monitoringu, z kim Zuza rozmawia, by ewentualnie ostrzec kolejne osoby.


- wspomina dyrektor szkoły.

Nauczyciele w końcu wezwali matkę Zuzy, która stwierdziła, że jest z córką w bardzo dobrych relacjach, że są przyjaciółkami i że to nauczyciele są winni, bo nie potrafią rozpoznać inteligencji dziecka. Zuzanna stała w trakcie rozmowy skruszona, ze spuszczoną głową. Obiecywała poprawę. Zdaniem dyrektora potrafiła idealnie grać to, czego akurat od niej oczekiwano.

Matka Zuzanny Katarzyna M. pracuje na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach i wykłada historię. Zuza była bardzo dumna z rodzicielki, a jak ta zrobiła habilitację, córka od razu pochwaliła się tym na swoim Facebooku. Kiedy ktoś z nauczycieli zwrócił jej uwagę, że powinna mówić panie profesorze, a nie proszę pana, Zuza odpowiada, że na tytuł profesora trzeba sobie zapracować. I że profesorem tytułuje się jej matkę, nauczycielkę na wyższej uczelni.

Mimo podziwu, Zuza czuła do niej także niechęć i była opryskliwa. Zamknij się - mówi do niej przy swoich koleżankach.

Zuzanna od dzieciństwa była wychowywana przez swoich dziadków, ponieważ matka studiowała i nie miała dla niej czasu. Zamieszkały razem dopiero, gdy dziewczynka była w szóstej klasie szkoły podstawowej.

Zdaniem Katarzyny M. ma wspaniałą córkę i żadne uwagi nie są w stanie tego zmienić. Mimo wszystko zawsze stała murem za Zuzą. Nie tyle razem z nią, ile raczej obok, opodal, na boku. Rodzicielki często nie było w domu. Nastolatka wyjechała kiedyś do Torunia na tydzień, gdy wróciła, opowiadała, że matka nawet nie zauważyła jej nieobecności.

Matka sublokatorka - powie później o niej córka.

Zuza zaczęła pisać wiersze po śmierci swojego ojca, który nie brał udziału w jej wychowywaniu, i którego w rzeczywistości nigdy nie znała. W wywiadzie do lokalnego portalu powiedziała:

Mój własny koniec świata był powodem, dla którego zaczęłam szukać jakiejś formy wyrażania siebie.


(wywiad)

Przybrała pseudonim Maria Goniewicz, a matka pomogła jej sfinansować swój pierwszy tomik o tytule "33".

Jest to liczba mistrzowska, liczba idealna.


. . .

Konflikty w szkole narastały, a Zuza przekraczała kolejne granice. Uczniowie mieli jej już serdecznie dość, więc napisali petycję do do dyrekcji z prośba o usunięcie ze szkoły konfliktowej koleżanki.

Dyrektor próbował przekonać matkę Zuzanny, by nawiązała kontakt z poradnią psychologiczno-pedagogiczną. Szkoła postawiła krnąbrnej uczennicy wymagania, dała szansę na zamianę zachowania i oczekiwała zastosowania się do ustalonych reguł. Jednak matka Zuzy wolała zmienić szkołę niż zachowanie córki. Do kontaktu z poradnią także nie doszło.

Trzecią klasę Zuzanna rozpoczęła już w innym miejskim liceum. Znajomości trochę się wykruszyły, ale wciąż lojalny Zuźce został Kamil N. (foto)

Chłopak pochodził z dobrego i kochającego domu - jego tata Jerzy to pułkownik Straży Granicznej, a mama Agnieszka bardzo lubiana nauczycielką języka rosyjskiego. Rodzina niedawno wyprowadziła się z blokowiska w Białej Podlaskiej do nowego, pięknego domu pod miastem - w Rakowiskach. Kamil to ukochany jedynak, oczko w głowie babci. Delikatny, miły, dobrze wychowany, bardzo zżyty z matką. Tak przynajmniej opisywali go przyjaciele i znajomi. Mówili, że był spokojnych chłopakiem. Nie wychylał się.

Dopiero pod wpływem Zuzanny zaczął się zmieniać - w tej opinii byli zgodni zarówno rodzice, szkoła, jak i znajomi nastolatków. Kamil stał się arogancki i zaczął wagarować. Rodzice konsekwentnie wyrażali swój sprzeciw wobec tej relacji i za wszelką cenę usiłowali odseparować syna od toksycznej dziewczyny. Bez skutku. Kamil stawał się kopią Zuzanny, chodził zawsze dwa kroki za nią.

Zuza i Kamil poznali się jeszcze w gimnazjum katolickim, ale wtedy nie utrzymywali bliskich kontaktów. W liceum trafili do jednej klasy, ale zakumplowali się dopiero po imprezie półmetkowej. Przed pierwszą i drugą klasą Kamil mówił, że Zuza pachnie potem i jest niedomyta. A on zawsze taki czyściutki, świeżutki, najlepiej ubrany w klasie, w życiu by jej nie dotknął. Niewysoka, krępa, biodrom i pupie daleko do smukłości. Okrągła twarz, już lekki naddatek tkanki tłuszczowej na podbródku. I nagle - iluminacja. Kamil odkrywa, że ta niedomyta Zuza jest ciekawa. Niezwykła.

Nastolatkowie spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. Oglądają wiele filmów, szczególnie pociąga ich kino amerykańskie: Quentin Tarantino, David Lyncha czy American Psycho z Christianem Bale'em.

Naprawdę źle zaczęło się dziać w kwietniu 2014 roku, kiedy Kamila i Zuzannę posądzono o ukrywanie niespełna 15-letniej dziewczyny, która uciekła z domu. Najprawdopodobniej przetrzymali ją dzień lub dwa w domu u Kamila. Dziewczynka była kiedyś parą z Zuzanną i to ona namówiła ją do ucieczki. Poznały się jeszcze w gimnazjum, a z początku niewinna przyjaźń przerodziła się w fascynację starsza koleżanką. Zuza uprawiała z nią seks, gdy ta nie miała skończonych 15-lat. Rodzice małoletniej wnieśli sprawę do sądu.

W październiku 2014 roku do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej wpłynął akt oskarżenia. Poza uprawianiem seksu z poznaną jeszcze w gimnazjum nastolatką, Zuzannie zarzucono też częstowanie kolegów, w tym także Kamila, marihuaną. Oskarżenie to, najprawdopodobniej wnieśli rodzice chłopaka.

W ramach tego śledztwa Zuzanna przeszła badania psychiatryczne. Specjaliści ocenili, że ma skłonność do przedstawiania siebie w lepszym świetle niż w rzeczywistości, wybiela siebie, bagatelizując potknięcia, a w jej życiu zabrakło wzorców mężczyzny jako ojca i partnera matki. Mężczyzna jako taki ma dla niej mniejsze znaczenie. Musi zasłużyć na akceptację.

. . .

7 grudnia 2014 roku Zuzanna na swoim fanpage publikuje wiersz:

Ty i kobieta, której

kiedyś zdeptałam serce,

mieszkacie obok siebie. To dziwne

miejsce, w którym ostatnio

podobno jest o mnie głośno. (...)

Przy-

gotowa-

nie do końca

nie naszego świata

nie zawsze

jednak idzie

dobrze,

ale

już niedługo.


(link do całości)

. . .

W piątek, 12 grudnia 2014 roku Zuzanna i Kamil wybrali się w podróż do Warszawy, z której docelowo mieli dostać się do Krakowa, gdzie w niedzielę Zuza miała mieć swój własny wieczorek poetycki. W stolicy umówili się z Marcinem S. i jego dziewczyną Lindą M. (tak, to jest imię () ), którzy mieli ich zawieźć autem do Krakowa. Zuza obiecała kierowcy 10 tys. złotych za ową przysługę, a jako zabezpieczenie jej i Kamila iPady.

Około 50 kilometrów przed Krakowem, Zuza powiedziała, że muszą wracać, ponieważ zapomniała wziąć laptopa, z którego miała czytać wiersze na wieczorku. Kierowca nie był z tego faktu zadowolony, ale Zuza przekonuje go jeszcze większą sumą pieniędzy.

W tym czasie Kamil pisze SMS-a do matki:

Już prawie dojeżdżamy do Krakowa


Matka odpowiada:

W poniedziałek będzie próbna matura. Pamiętaj o tym


A Kamil:

Wrócę w niedzielę, mamo


Zawracają z drogi i kierują się w kierunku Rakowisk. Kamil i Linda drzemią, Zuza słucha muzyki. Na miejsce dotarli późną nocą. Kamil prosi, żeby nie parkować przed jego domem, bo mogliby się obudzić sąsiedzi, ale trochę dalej, przy lasku. Wezmą laptop i za chwilę wrócą.

W krzakach przebierają się w płaszcze przeciwdeszczowe i żółte, lateksowe rękawiczki. Mają ze sobą dwa porządne myśliwskie noże, które Zuza zabrała wcześniej z pokoju swojego dziadka. Kamil wchodzi do domu jako pierwszy i wyprowadza do ogrodu psa. Zdejmują buty.

Matka czasem zasypiała przy telewizji w salonie, ale tym razem śpi z mężem w sypialni. Nastolatkowie stają nad ich łóżkiem - Zuzanna nad ojcem, Kamil nad matką.

Raz, dwa, trzy...


- liczy cicho dziewczyna. Na trzy zaczęli uderzać ostrzami w dół krótkimi, szybkimi pchnięciami. Na oślep. Matka zerwała się i krzycząc, zaczęła biec do drzwi. Nagle zapaliło się górne światło, któreś z nich zawadziło o kontakt. Kamil dogonił matkę i uderzył nożem w plecy od tyłu. Dla pewności, żeby się nie męczyła (dosłownie, tak powiedział - żeby się nie męczyła), przejechał dwa razy nożem mocno po gardle.

Ojciec, mimo wylewu wewnętrznego, wstał i rzucił się na Zuzę. Przewrócili się, ślizgając się we krwi. Wytrącił jej z ręki nóż i oboje chcieli go rękami dosięgnąć: popularna scena w filmach, gdzie dwie osoby walczą na śmierć i życie. Wtedy Zuza ugryzła go w lewe przedramię i włożyła palce do oka. Klęcząc, oparł się na rękach. Dziewczyna dźgała go w plecy. Przedtem bała się, że nie można go będzie zabić. Ale on teraz właśnie umierał. Kiedy przestał się ruszać, poczuła ulgę.

Wszedł Kamil.

Czy już?


- spytał. Powiedział, że muszą iść do matki, bo ona leży przed drzwiami wejściowymi. Wciągnęli ją do środka.

Wyszli z domu i przeskoczyli siatkę ogrodową.

Zuza przypomniała sobie, że na ręce ojca został ślad po ugryzieniu. Trzeba było obciąć tę rękę albo obie i gdzieś wyrzucić.

Kamil przeskoczył siatkę i wrócił do domu. W kuchni znalazł nóż. Nie udało się obciąć ręki, tylko zmacerować ślady po zębach. Spryskał ranę perfumami. Może one usuną DNA.

Zabrali laptop ojca, żeby upozorować kradzież i by pokazać Marcinowi i Lindzie: to ten zapomniany. Po drodze przebierają się w czyste ubrania, a zakrwawione pakują do plecaka. Jednak na ustalonym miejscu nie ma ani samochodu, ani znajomych.

Zabijanie trwało godzinę. Marcin i Linda nie chcieli dłużej czekać i postanowili jechać do domu, do Poznania. Zuza zadzwoniła, że mają natychmiast po nich wracać i, jak było umówione, jechać do Krakowa. A nie było ich tak długo, bo w domu kłócili się z rodzicami Kamila.

Studenci wracają i cała czwórka rusza w dalszą drogę.

Kamil w samochodzie się nie odzywał. Ale Zuzanna w końcu nie wytrzymała i zaczęła opowiadać kolegom co zrobili. Była bardzo rozemocjonowana. Zaproponowała im po 100 tys. zł za milczenie i pozbycie się dowodów zbrodni - w bagażniku ich citroena leżał plecak z narzędziami zbrodni, zakrwawionymi rękawiczkami oraz elementami ubioru sprawców. Marcin S. i Linda M. godzą się na taki układ.

Kamil i Zuza zatrzymują się u koleżanki z Białej Podlaskiej, która akurat studiuje i wynajmuje stancję w Krakowie. Nastolatkowie mają na sobie jeszcze ślady krwi i błota. Wyjaśniają dziewczynie, że zostali napadnięci. Gospodyni wychodzi z domu, bo ma coś do załatwienia, a kiedy wraca, widzi, że coś prali w jej pralce.

Zapadło mi w pamięć, że Zuza przyszła i zaczęła myć buty w moim mieszkaniu. A Kamil był bez skarpetek, choć to był grudzień


- zeznawała później dziewczyna. Niczego jednak nie podejrzewała.

. . .

W sobotę o godz. 7.40 otwarte drzwi wejściowe do domu Państwa N. w Rakowiskach zauważa przechodzący obok sąsiad. Wzywa policję.

Pamiętnej nocy słyszałem wołanie o pomoc. Usłyszałem krzyk - "O Jezu! Ratunku! O Jezu!"


- zeznawał później w sądzie sąsiad zamordowanych

Myślałem jednak, że ciągle śpię i to mi się śni. Gdy się obudziłem nadal słyszałem ten głos. Byłem przerażony, że sen trwa na jawie. Jednak usłyszałem też szczekanie psa. To mnie uspokoiło, bo pomyślałem, że to po prostu jakaś kobieta przestraszyła się w nocy psa


- relacjonował.

Gdy rano wstałem i zobaczyłem krwawe ślady na elewacji sąsiedniego domu, szybko połączyłem fakty i zadzwoniłem po policję


- dodał. Jeden ze śledczych, którzy pierwsi pojawili się na miejscu zbrodni relacjonował:

Dom spłynął we krwi. Czegoś takiego nie widziałem, odkąd pracuję, prawie 30 lat. Sceneria gorsza niż w horrorach


(zdjęcia domu po zdarzeniu -> tu, tu i tu)

. . .

Do znajomej, u której zatrzymali się mordercy, napisał kolega z Białej z informacją, że rodzice Kamila nie żyją. Ale dalej przez myśl jej nie przeszło, że za zbrodnią mogą stać osoby, które gości w mieszkaniu. Wprost przeciwnie - poprosiła kolegę, z którym pisała w internecie, by wezwał policję, bo nie chciała sama przekazać Kamilowi, że jego rodzice zginęli w tak straszny sposób.

Chciałam, żeby to jakiś psycholog przekazał informację, że w taki sposób zginęli jego rodzice. Ja nie byłam w stanie tego powiedzieć


- mówiła przed sądem.

Mundurowi przyjechali dopiero po kilku godzinach. Zatrzymują już Zuzę i Kamila jako podejrzanych. Nastolatkowie udaj zaskoczonych. (zdjęcie z zatrzymania)

W śmietniku przed blokiem policja odnalazła plecak ze zniszczonym laptopem i telefonami komórkowymi małżeństwa N.

Nastolatkowie trafiają do policyjnego aresztu.

Na początku nie przyznają się do winy. Jedynym z dowodów, który przekonał ich do potwierdzenia podejrzeń policjantów były zapiski z logowań się ich telefonów komórkowych.

. . .

Marcin S. I Linda M., gdy tylko dowiedzieli się, że szukają ich policjanci, sami zgłosili się na komendę w Poznaniu, a potem złożyli obszerne wyjaśnienia.

Według składanych przez Zuzannę M. I Kamila N. zeznań rodzice Kamila nie akceptowali ich związku, co było jednym z motywów tej zbrodni. Liczyli także na spadek po rodzicach Kamila, który obliczyli na około 2 mln. złotych. Chcieli za pierwszy milion się bawić, a drugi zainwestować. Byli przekonani, że policja ich nie złapie - przecież zdjęli buty i robili wszystko w skarpetkach, a Kamil pisał do matki SMS-y, jako dowód, że byli daleko od miejsca zbrodni. ! lol

Pomysł zabicia małżonków N. miał się pojawić w trakcie oglądania przez 18-latków filmów przepełnionych - jak sami mówili - przemocą i agresją. Do zbrodni ubrali się jak bohater filmu American Psycho ( )... Na początku tylko żartowali sobie, że mogliby zabić rodziców Kamila, ale z czasem uznali, że ten żart może przyjąć formę faktów i zaczęli planować to zabójstwo. Jak wyjaśniła Zuzanna M. zaplanowali je krok po kroku, kupili np. lateksowe rękawiczki, które znaleziono na miejscu zbrodni.

Zarzut postawiony dla nastolatków to (oczywiście) zabójstwo kwalifikowane.

Z kolei, dwójce 19-latków – Marcinowi S. i Lindzie M postawiono zarzuty tak zwanego poplecznictwa. Według śledczych para ta
działając wspólnie i porozumieniu utrudniała postępowanie karne pomagając Kamilowi N. i Zuzannie M., sprawcom zabójstwa, uniknąć odpowiedzialności karnej i zacierać ślady przestępstwa._

. . .

Podczas sekcji zwłok Jerzego i Agnieszki N. medycy zwracają uwagę na twarze zmarłych. Pułkownika zastygła w wyrazie przerażenia. Agnieszki - niewyobrażalnego zdziwienia. Biegli określą zabójstwo, jako atak niefachowy ze strony szaleńca, który niektóre ciosy zadaje na oślep. Dodali także:

Człowiek nie umiera szybko. To była prawdziwa walka o życie. Nie ma wątpliwości, że rodzice wiedzieli, kto ich morduje.


. . .

15 grudnia odbyła się wizja lokalna z udziałem młodych morderców. (zdjęcia) (filmik)

Czułem się tak, jakbym stał obok i na wszystko tylko patrzył, a moim ciałem władał ktoś inny


-mówił Kamil.

. . .

Odczytanie ustaleń prokuratury i policji na tym etapie śledztwa (trochę więcej szczegółów niż napisałam) -> filmik

. . .

18 grudnia odbył się pogrzeb 42-letniej Agnieszki i 48-letniego Jerzego N. z Rakowisk. (filmik)

Kamil N. wiedział o pogrzebie swoich rodziców. Poinformowali go o tym funkcjonariusze aresztu śledczego w Lublinie, gdzie trafił. Oświadczył, że nie będzie w nim uczestniczył, nie złożył też formalnego wniosku o umożliwienie mu tego.

. . .

Zuza i Kamil zostali skierowani na obserwację psychiatryczną. Miało to pomóc w określeniu, czy w trakcie zabójstwa mieli zdolność rozpoznania swoich czynów i pokierowania swoim postępowaniem.

Zuzanna spędziła na obserwacji miesiąc, a w przypadku Kamila potrwała ona dłużej, bo aż od 11 lutego do 7 kwietnia 2015 roku. Zespół biegłych psychiatrów i psychologów
kvoka - Pod tagiem #polskiepato więcej historii kryminalnych z Polski.

• • •

Pr...

źródło: comment_DTVDLUEg5Og0ifjD04cq4V9B3mdJehEa.jpg

Pobierz
  • 353
  • Odpowiedz
@kvoka: dalej jest to dla mnie absurdalna sytuacja. Dalej mogli wziąć plecak nie wiedząc, że to jakikolwiek dowód bo #!$%@? kto wierzy osobie, która wpada do samochodu i mówi "elo, zabiliśmy jego starego iks de". Zgłosili się na policję kiedy dowiedzieli się, że jego rodzice faktycznie nie żyją więc niczego nie ukrywali. No chyba, że tę kasę dostali (w co wątpię), wtedy faktycznie mogło być to podejrzane.
  • Odpowiedz
@kvoka: Czułam ogromną złość czytając całą tę historię. Nie umiem sobie wyobrazić bólu, jaki czuli rodzice Kamila w ostatnich chwilach życia. Wychowywali go w miłości, żyli w udanym małżeństwie, dorobili się pięknego domu. A potem przyszedł taki glut z zaburzeniami narcystycznymi i uznał, że ma prawo odebrać niewinnym ludziom życie, bo jej przeszkadzają. Kamil oczywiście nie jest bez winy, ale on nie budzi mojej nienawiści. Natomiast ta wstrętna gówniara zasługuje
  • Odpowiedz
@chrominancja: Pojęcia nie mam... Głupi małolaci, może dlatego. Albo im naściemniała coś ta Zuzka. Albo mieli jakieś super problemy finansowe i hajs przyćmił ich zdroworozsądkowe myślenie. Nie wiem. Możemy tylko dumać.
  • Odpowiedz
@jamtojest: myślę że tak średnio - pomijając te wszystkie zainteresowania laska miała narcystyczne zaburzenia osobowości - z takimi jest tak albo jesteś z nimi na 100% albo jesteś wrogiem, nie ma tutaj nic pośrodku. Od takich ludzi trzeba się ZAWSZE trzymać z daleka.
A wszystko przez to że jej matka miała na nią #!$%@? - tacy ludzie nie rodzą się potworami. Oni się nimi stają z braku miłości i opieki.
  • Odpowiedz
@chrominancja, @kvoka: Właśnie! Ta Linda z przydupasem IMO trochę za mało fejmu zbierają w komentarzach. Wciąż nie mogę uwierzyć, że owa Zuzia (zwłaszcza po obejrzeniu fragmentu wywiadu z nią) była tak charyzmatycznym Charlesem Mansonem, że wciągnęła w to jeszcze dwoje dorosłych, prawdopodobnie dość normalnych ludzi. Jakie mechanizmy tu zadziałały, to ja nie wiem.
  • Odpowiedz
  • 5
@kvoka: Byłem tu przy 100 plusach, gdy jeszcze nie pojawili się ci od wieszania tudzież torturowania sprawców. Teraz wróciłem i trochę żałuję.
  • Odpowiedz
uzą. Zawsze się obracałem w podobnym środowisku i ciągnęło mnie do takich ludzi, mimo że sam nigdy pewnych granic nie przekraczałem i nie byłem aż tak zbuntowany. Ale te klimaty literackie, artystyczne, alternatywna muzyka, jak patrzyłem na te grafiki na jej profilach, obrazki, zdjęcia, cytaty - to wszystko zawsze było mi bardzo bliskie.


@jamtojest: Widze, ze mnie zaplusowales, wiec spiesze wytlumaczyc. Akurat gustu muzycznego to ja moge Zuzie co najwyzej
  • Odpowiedz
@kvoka: Ehh ci nie domyci intelektualiści ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zuza była przeklęta ponadprzeciętnością. I choć można to zmienić w błogosławieństwo to trzeba zostać do tego natchnionym. Ale tatuś spadł z rowerka a matka robiła karierę więc nie miał kto ją nakierować na właściwą drogę.

Pedagodzy jak zwykle próbowali pozbyć się problemu zamiast zwalczyć przyczynę w zarodku. W końcu udało im się pozbyć balastu ale kłopot
  • Odpowiedz
A z Zuzanną to z jednym się zgadzam. Nic mnie tak nie drażni jak mówienie do nauczycieli profesorze.


W zyciu mi przez gardlo nie przeszlo powiedziec do tych wymoklych magistrow nawet "psorze", a co dopiero profesorze. Tez uwazam, ze to talny bezsens.
  • Odpowiedz
@Krs90: @kvoka ok, zgodnie z obietnicą. Jako, że nie mam wiedzy o wszystkich członkach rodziny rodziców Kamila, nie odpowiem, kto dokładnie po nich dziedziczy. Zamiast tego podam kilka podstawowych zasad prawa spadkowego, a konkretnie dziedziczenia ustawowego, czyli w sytuacji gdy zmarły nie sporządził ważnego testamentu. Celowo postaram się, tam gdzie się da, uniknąć prawniczego bełkotu, więc gdyby czytał to jakiś profesjonalista, to był to zabieg celowy ;-) Pominę też, kto dziedziczy w jakich częściach (bo nie zawsze po równo), bo w sumie nie o to byłem pytany ;-)
Na początku, trzeba zaznaczyć, że określenie "kto dziedziczy po rodzicach Kamila" jest skrótem myślowym, bo tak naprawdę krąg spadkobierców ustala się dla każdej osoby oddzielnie. Czyli inne osoby dziedziczą po jego ojcu, a inne po jego matce. Spadkobierców ustala się z osób żyjących w chwili śmierci spadkodawcy. Wyjątkiem od tej zasady jest dziecko poczęte, które dziedziczy, pod warunkiem, ze urodzi się żywe.
1. Jako pierwsi dziedziczą dzieci oraz małżonek. (W omawianej sprawie z tej grupy nie dziedziczy nikt, bo Kamil został uznany za niegodnego dziedziczenia, a małżonek nie żyje) Gdyby któreś z dzieci zmarło przed śmiercią spadkodawcy, przypadająca mu część przypada jego dzieciom (wnukom spadkodawcy). (Ponownie, w omawianej sprawie sytuacja taka nie zachodzi, bo Kamil nie zdążył się rozmnożyć przed śmiercią rodziców). Przechodzimy zatem do następnego punktu.
2. W drugiej kolejności dziedziczy małżonek oraz rodzice zmarłego. Jeśli jednak jedno z rodziców nie dożyło śmierci spadkodawcy, w jego miejsce wchodzi rodzeństwo zmarłego. Jeśli zaś, któreś z rodzeństwa nie dożyło śmierci spadkodawcy, w jego miejsce wchodzą dzieci tej osoby (bratankowie lub siostrzenice spadkodawcy). Jeśli żadna z tych osób (małżonek, rodzice, rodzeństwo, bratankowie, siostrzenice) nie może dziedziczyć przechodzimy do następnego punktu.
3. W trzeciej kolejności dziedziczą dziadkowie. Gdyby któryś z dziadków (lub babć ;-) ) nie dożył śmierci spadkodawcy przypadająca mu część przechodzi na jego dzieci (wujkowie, ciotki spadkodawcy) lub jeśli takowych nie ma, przypada pozostałym dziadkom.
4. Jeśli żadna z powyższych osób nie może dziedziczyć, spadek przypada gminie ostatniego zamieszkania zmarłego lub jeśli nie można takiego miejsca
  • Odpowiedz
@Scorpjon: Jeśli chciałbyś poznać człowieka(a możesz, bo on jest "youtuberem" xD), który przed chwilą nazwał cie "obleśnym nieudacznikiem" , to ja to tu tylko zostawie.
Tak to on. Ktoś taki #!$%@?ł się do tego jak wyglądasz... xD
W.....c - @Scorpjon: Jeśli chciałbyś poznać człowieka(a możesz, bo on jest "youtubere...
  • Odpowiedz
@piwniczak: Plusowałem, bo ja też miałem z nią dużo wspólnego, a w pewnym sensie mam do dziś. Tyle że ja byłem z tej drugiej strony, chłopak z dobrego domu, który zamiast zadawać się ze swoimi grzecznymi sąsiadami, woli odkrywać świat w alternatywym towarzystwie. Chociaż bunt i używki były tylko emanacją pewnego podejścia do świata, spojrzenia od strony że tak powiem artystycznej. Ci wszyscy wyklęci artyści tworzący odjechane rzeczy pod wpływem
  • Odpowiedz