Wpis z mikrobloga

Kurna Anony co się #!$%@?ło ( _)

Ostatnio dzwoni do mnie właścicielka mieszkania, które wynajmujemy z #rozowypasek i mówi, że Ancymon z pokoju obok się wyprowadza, ale żebyśmy się nic nie martwili bo z nieba jej spadł Następca i już wszystko ogarnięte.

Pytam jej coż to za zbawiciel i co o nim wiadomo. A właścicielka chaty, że w sumie nic ponad to, że ma na imię Krzysztof, taki nie za młody nie za stary i dowozi jej paczki do firmy, bo jest kurierem. Krzysztof wprowadzi się za dwa dni, ale nie ma klucza i do końca nie wie gdzie jest mieszkanie, więc przekazuję mu Twój numer i będzie dzwonił.

Myślę pięknie #!$%@?. Trafił swój na swego - babka bierze do wynajmu gościa, który doręczył jej paczkę, a on w ciemno wynajmuje pokój w mieszkaniu, którego na oczy nie widział. Wysyłam list gratulacyjny do rodziców.

Dwa dni minęły, dochodzi 22 dzwoni telefon

Hej Anon, to ja Krzysztof kurier. Jestem 2 kilometry od adresu - niedługo będę, czy zastanę kogoś w domu teraz. O przepraszam, skłamałem - jestem już 1,8 kilometra. Będę nieco szybciej. Za jakieś 4 i pół minuty.

Korpomowa pocztexu wyprała chłopakowi mózg. Typ się nie wprowadza, tylko doręcza #!$%@? sam siebie do mieszkania.

Mija chwila. Dzwoni domofon.

To ja, Krzyszof, ten kurier.
Mam zejść pomóc Ci wnosić rzeczy?
Nie, mam mało rzeczy.

5 pięter bez windy później do mieszkania wkracza on. Zbawiciel. Wiek na oko chrystusowy, jednak zamiast dobrej jakości lnu - wytarty sweter, zamiast sandałów dziurawy but, a zamiast dobytku w ręce jedna torba, nieco tylko większa niż duża reklamówka z biedexu.
Encyklopedyczny obraz nędzy i rozpaczy.

Po krótkiej wymianie uprzejmości dowiaduję się, że ta torba to wszystko co ma. Wprowadzam go do pokoju.

12 mkw. Jedno łóżko, okno, biurko i szafa i coś co kiedyś było fragmentem meblościanki. Na biurku zepsuty kineskopowy telewizor. Ściany nie widziały pędzla od prezydentury Kwaśniewskiego. Krzysztofakurier oczarowany. W oczach tańczą iskierki, gęba rozdziawiona jak u 8 latka na wystawie klocków lego.
Rany jaki luksus mówi krzysztofkurier, tak mi się trafiło. I to w ciemno.

Pokazuję kuchnię. Meble ze sklejki, za witrynką talerze każdy z innego kompletu. Elektryczny podgrzewacz wody. Blaszany zlew. Na podłodze linoleum.
Przechodziny do łazienki. Stary niebieski sraczyk, wanna, pralka automatyczna i junkers.

Krzysztof nie wierzy własnym oczom, dopytuje czy z tych wszystkich luksusów może korzystać.

Myślę przypadek kliniczny, ale w sumie dobrze, że mu się podoba.

Do domu wraca rozowypasek i dalej koleżkę na spytki w krzyżowy ogień pytań. Szybko dowiadujemy się, że #krzysztofkurier do niedawna był bezdomny, bo tatko pił i bił. Pracy żadnej nie miał, trochę prosił o pieniądze na ulicy, ale teraz to on jest gość. Bo ma busa z poczteksu i doręcza paczki. Szef go chwali, bo dostarcza najwięcej na rewirze. Dzisiaj miał kurs z Leśnicy na Sępolno, to całe miasto zwiedził - tyle frajdy mówię wam.

Późno się robi mówię. My idziemy spać.

Wiecie to moje pierwsze mieszkanie, więc dzisiaj przyjdzie tu mój kolega na szybkie piwko i pójdziemy w plener. Rzuca na odchodne.

Budzę się o 5 rano. Z pokoju krzysztofakuriera dobiegają odgłosy zapasów i powrzaskiwania. Po chwili jednak wszystko ucichło i słyszę pukanie do drzwi naszego pokoju. Ignoruję. Pukanie nie ustaje. Otwieram.

Krzysztofkurier pyta czy może sobie pożyczyć patelnię, żeby pierogów przygrzać, bo głodny się zrobił hiehie.
Tłumaczę, że oczywiście, może korzystać z naczyń, no i że 5 rano to nie jest godzina na tego typu pytania. Było trzeba zagrzać pierogów, zrobić sobie herbaty, a potem wszystko pozmywać i po problemie.

Spać już nie szło, dzień #!$%@?, więc czekam aż ugrzeje tych pierogów i doręczy się do swojego pokoju. Mam nadzieję, że wie jak korzystać z kuchenki gazowej, a nie rozpala tam ognisko.

Wychodzę do kuchni. Z pokoju Krzysztofa znów słychać odłosy posapywania, jakieś głuche poklepywania i skrzypienie łóżka. Robię sobie po cichu herbaty. Po chwili znów wszystko milknie. Klepię zdrowaśki żeby mi się nie zwalił na łeb krzysztof, ale nic z tego nie wyszło, bo po chwili do kuchni wkracza on.

Wali gorzelnią i mocykami. Sweter poszarpany. Gęba zakrwawiona, łuk brwiowy rozcięty. Pytam więc, czy jakaś ostra loszka mu się trafiła w tym plenerze.

A on na to ton jak w telenoweli, że on mnie starsznie przeprasza za kolegę, ale on się tak napił i się awanturuje. Że jemu strasznie głupio i w ogóle.

Piękne love story myślę. A to dopiero pierwszy dzień.

Mówię, że spoko - zdarza się - najważniejsze, że teraz już kolega się uspokoił. Krzysztofkurier na to, że i owszem, bo #!$%@?ł mu strzała i kolega jest nieprzytomny, więc na jakiś czas będzie spokój. Teraz to on idzie spać, bo za godzinę musi jechać na bazę po paczki na dzisiaj.

Tak minął wieczór i poranek dzień pierwszy.

Dalej było już tylko z górki, ale o tym innym razem:


#pasta #truestory #mieszkaniadowynajecia #wspolokatordebil #studbaza
  • 17
@AchacyK: Jeśli to nie jakaś pasta, to pozbądźcie się go jak najszybciej. Opis typa brzmi jak opis typowego patusa skaczącego z mieszkania do mieszkania i urządzającego meliny z kolegami patusami, dopóki go nie wypieprzą.