Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mój związek zaczyna być jakąś farsą. Nie jestem tak dobry jak jej ojciec albo coś...

Generalnie dzień w dzień awantura. Wyzywa mnie od idiotów, nieudaczników, łajz, ciot i różnych takich. Ja od pewnego czasu też nie pozostaję dłużny ale zasadniczo nie jestem kłótliwym człowiekiem i mało co mnie wkurza a ją? WSZYSTKO.

Wracam wcześniej z pracy - zawsze robię obiad i zawsze jak przyjeżdża to dostaję zjeby. A że okna nie otworzyłem, a że czegoś tam nie położyłem, przełożyłem, zamknąłem czy otworzyłem. No PIERDOŁY. I nie cieszy się obiadem, tylko je w-------a i naburmuszona. No i generalnie WSZYSTKO jej przeszkadza. Awantury są o właśnie takie pierdoły jak nie uchylone okno po prysznicu - przez całe życie nie miałem w łazience okna i nie mam nawyku, by po kąpieli je otwierać. Zdarzy się zapomnieć ale staram się pamiętać. Tak samo w kuchni. Nie dość, że gotuję to jeszcze myję gary ale i tak zawsze będzie, że są krople wody na podłodze, że "zalałem kuchnię i ona w to wdepła". No zasadniczo problemy pierwszego świata.

Tego jest więcej. Np. kocia kuweta. Mieliśmy sprzątać na zmianę, co drugi raz. Nie ma problemu - sprzątam. Wczoraj ona sprzątała, w akompaniamencie udawanych odruchów wymiotnych zrobiła co trzeba ale jeszcze trzeba było worek ze starą zawartością wynieść do śmietnika na dworze - jakieś 50m. I ona do mnie "idź to wyrzuć", ja stwierdziłem, że jak ja sprzątam to ja wyrzucam, więc niech idzie wyrzucić ... ona na to "Ale to TAKIE CIĘŻKIE"... jak tam 1kg był to już dużo. Nie ustąpiłem - poszła wyrzucić z fochem na twarzy i wielkim wyrzutem.

Wieczorem nastało apogeum. Dzień wcześniej z----ł nam się korek od prysznica - ten taki wciskany nogą. Korki muszą być pozamykane bo jej "smierdzi szambem". No i pech chciał, że się zaciął. To go cisnąłem nogą, mówie - odskoczy. Nie odskoczył. Połamał się i wpadł do syfonu. Zabrałem się za robotę, by to odkręcić i wyjąć a dziurę zaślepić zwykłym, gumowym korkiem. W akompaniamencie jej wyzwisk oczywiście. Nie wytrzymałem, po 5 min. przestałem robić i powiedziałem, że nie tknę dopóki się nie uspokoi. I wyszedłem. Poszła za mną i krzyczała, krzyczała, wyzywała od łajz i p--d, które nic nie potrafią. Olałem. Poszła naprawiać za mnie. Nie udało jej się. Przyszła i stwierdziła, że nie umie i dzwoni po ojca. Zaśmiałem się i powiedziałem, żeby dzwoniła (a była 23 więc jej ojciec spał). Poszła gdzieś. Ja odkręcając ten zasrany syfon zniszczyłem cały trzon korka, bo to plastikowe g---o było. No ale spoko, wiedziałem o co biega. Wczoraj pojechałem do sklepu i kupiłem nowy syfon. Wróciłem do domu - 3 minuty pracy, prysznic jak nowy. Spokój był do wieczora. Nie zakładałem obudowy, by kontrolować czy nie cieknie. Poszła pod prysznic i nic nie ciekło, więc założyłem obudowę. Poszedłem się myć jak by nigdy nic, oczywiście zapomniałem uchylić okna i wpadła w szał - najpierw o okno a później o kałużę na podłodze. Znów się nasłuchałem jaki to nieudaczny jestem i jak bardzo nie potrafię niczego i że "dzwonię po tatę, bo ty nic nie potrafisz". Otworzyłem obudowę a tam gdzie wymieniałem elementy - suchutko. Skrzywiła się tylko ale potem zaczęła cisnąć, że i tak nic nie potrafię.

Tego było za wiele. Poszedłem spać do innego pokoju. I tak już chyba zostanie, póki nie znajdę sobie jakiegoś lokum.

Nie jestem w stanie rywalizować technicznie z jej ojcem ale nie jestem nieudacznikiem. On jest ode mnie 1000x lepszy i szybszy, bo robił to wszystko setki razy, bo sprawy techniczne to jego praca i pasja. Ja jestem normalnym facetem - obsłużę wszystko w domu, naprawię samochód i zrobię serwis typu oleje, płyny, tarcze, klocki i inne tego typu sprawy, do których nie potrzeba wyjmować silnika ani używać jakiś narzędzi, których po prostu nie mam. No generalnie wszystko ogarniam ale nie - to i tak za mało. TATA LEPSZY. (pominę fakt, że jego też wyzywa przy byle okazji i to srogo. choć na idiotę i debila się jeszcze nie odważyła ale "upośledzony" to on też jest).

Także ja się czuję jak człowiek orkiestra - obiad ugotuje, pozmywam, umyję okna i podłogi a przy okazji wykonam wszystkie drobne naprawy domowe i jeszcze znajdę czas na jakiś mały trening czy coś. Ale co z tego, jak wciąż jestem upośledzonym idiotom? Oczywiście ten wzorzec kobiety, która wyzywa od różnych to wzorzec z domu - moja teściowa wyzywa teścia tak samo, jak tylko ten przekroczy próg domu.

Nie chcę wszystkiego przekreślać ale idzie to w złą stronę, nie mogę akceptować wyzwisk pod swoim adresem.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 181
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Pancerwafel: nawet jeśli swoje wady bagatelizuje, to wyzywanie kogoś od "debili, idiotów, upośledzonych, nieudaczników" itp. wskazuje, że laska ma problem i pozostaje spuścić taką na drzewo.
  • Odpowiedz
Masakra. Aż mi się głupio zrobiło to czytając. Zacząłem się zastanawiać co się musi stać, aby zachowywać się w ten sposób. Uciekaj, a na odchodne daj jej namiary na endokrynologa i psychiatrę.
  • Odpowiedz
Jak ktoś wcześniej pisał albo bolec na boku i szuka wymówki albo nie ma to znaczenia i trzeba w-------ć. Zastanów się czy tak kurła chcesz spędzić jeszcze rok np. Z codziennymi fochami itp
  • Odpowiedz