Wpis z mikrobloga

Dzień dobry! Mamy południe, a wiecie, co to oznacza - dobre wieści!

Byłam u Tadeusza wieczorem. Nadal z kiepskim napięciem mięśniowym, ale już tak żądny powrotu do zdrowia, że trzeba było zabezpieczyć ściany transportera od środka czymś miękkim, bo przez ciągłe próby dezercji obijał się o nie nieco bezwładnie. Ale za to bardzo energicznie.

Dziś rano doniosłam mu trochę pieluch i ścierek i wykluczyłam razem z panią weterynarz padaczkę toksykologiczną. Najbardziej prawdopodobna, według niej, jest padaczka spowodowana hipoglikemią. Dopiero dziś będzie miał pobraną krew, wcześniej nie było za bardzo jak i czego nakłuwać. Do wieczora powinny być wyniki, pokazujące cały profil biochemiczny organizmu, w tym ewentualny tyfus (wynik z krwi jest pewniejszy) lub inne choroby. Dostanę z przychodni telefon z informacją o wynikach i wtedy będę wiedziała, czy mam szykować izolatkę dla małego tyfusiarza i będzie grana surowica etc., czy jednak nie będzie trzeba. W każdym razie prawdopodobnie wraca do domu dziś wieczorem.

Wczoraj pojawił się jeden głos o charakterze “na #!$%@? się sracie nad kotem randomowej osoby z internetu, jak ten zdechnie, to przecież jest tyle kotów w schroniskach”. Argumenty pozostawiam każdemu do własnej oceny, zawsze i tak zależnej od osobistej wrażliwości i doświadczeń ze zwierzętami. Co do przejmowania się losem zwierzęcia obcej osoby - czasem porusza nas coś niezrozumiałego, czego byśmy się nie spodziewali. Mnie ruszył los pięciu kociąt wielkości filiżanki do kawy, zamkniętych w ciasnym transporterze w kocim szpitalu, w którym nie było już miejsca, więc stały na lodówce na zwierzęce zwłoki. A nawet nie lubię kotów.

Poruszona została także kwestia etyczna rzekomego leczenia Tadeusza na siłę - uważam, że zarówno usypianie wszystkich chorych zwierząt “żeby się nie męczyły” zanim tak naprawdę dojdzie do bezpośredniego zagrożenia życia, jak i podtrzymywanie na siłę zwierzęcia, które nie ma już szans na względnie normalne funkcjonowanie i w ogóle na życie bez męczarni, nie ma sensu. Dlatego Tadeusz nie zostanie w obecnym stanie uśpiony - podejrzewany zjazd poziomu cukru i nawet atak padaczki po tym nie są jeszcze pobudkami by dokonać eutanazji, kaman, szczególnie że kot po podaniu relanium na rozluźnienie, antybiotyku na sraczkę i zwykłej glukozy prosto w rurę ma się coraz lepiej. Nie jest sztucznie podtrzymywany przy życiu, a już na pewno nie karmiony na siłę - na siłę to ja go musiałam dziś przestać karmić, bo zjadł na śniadanie więcej, niż w piątek przez cały dzień. Będzie dobrze.

Do napisania jutro, oby w komplecie! #frytusiacontent
  • 27
@frytusia: Siedzę w pracy i cieszę się do monitora... Ludzie zaczynają patrzeć xD Brawa dla Tadeusza i niech rośnie w siłę zatem - kapitalne wieści :) Co do usypania zwierząt "bo się męczą" - w większości wypadków to po prostu #!$%@? argument leni, którym nie chce się dbać o zwierze bardziej niż napełnienie misek i kuweta/spacer, a wydanie więcej niż 50 zł na wizytę u weta traktują jak karę boską .