Wpis z mikrobloga

#pasta #chancontent #kradzione #pastypolskichczanow ##!$%@?

Małe oświecenie

Rok 2014. Gdy do władzy w Polsce dochodzi radykalne ugrupowanie o profilu narodowo - katolickim, rząd uznaje, że należy pozbyć się bezwartościowego elementu. Na pierwszy ogień idą użytkowniczki popularnego portalu Wizaż oraz osoby regularnie udzielające się na forum Karachan.ork. Mimo zapewnień tych drugich o gotowości do walki za chwałę białej rasy, Partia pozostaje nieugięta. Opancerzone autokary mające przetransportować ich do opuszczonego miasta-więzienia, oddzielonego murami od świata zewnętrznego, już czekają na więźniów. Trzy godziny później jego bramy zamkną się, pozostawiając ich uwiezionymi na zawsze. „Boże, czemu spotkało to akurat mnie?”, „Tęsknię za moim TŻ”, „Co z nami będzie?” – te, jak i wiele innych, podobnych do siebie kobiecych głosów zlewało się w jeden wielki lament. Około czterystu loch w różnym wieku rozpaczało nad swoją aktualną pozycją. Zamknięte na zawsze. Oddzielone od przyjaciół, chłopaków, mężów, rodziców. Zupełnie inne nastroje panowały w obozie anonów. Ci zdawali się być obojętni wobec perspektywy nowego życia, a ich jedynym zmartwieniem był brak komputerów i internetu. Jeden czy dwóch grubasów niepokoiło sie tez faktem, że nigdy nie zjedzą już frytek w McDonaldzie, jednak szybko zostali doprowadzeni do pionu przez resztę elity internetu. Dwieście par oczu spoglądało niepewnie na załamane swą sytuacją, pogrążone w nieszczęściu, tak znienawidzone przez nich #!$%@? z Wizażu.

(...)

Po co ja #!$%@? żyję?”. Takimi słowami zaczynał sie każdy nowy dzień Szymona. Był to dwudziestotrzyletni, niski młodzieniec. Waga jego ciała, mimo że bardzo mu odpowiadała, nie mieściła sie w granicach idealnego wskaźnika BMI. Wmawiał sobie, że to zaleta być lekkim, że jest się wtedy szybkim i można uciec przed zbirami. Szymon nie był szybki. Ostatni raz biegał na lekcji WF-u w podstawówce. Skręcił wtedy kostkę, a jego matka uznała, że więcej nie będzie uczęszczał na wychowanie fizyczne, ponieważ szkodzi to jego zdrowiu. Jego ojciec odszedł od żony, jeszcze przed urodzeniem dziecka. Nigdy nie poznał syna. Była 15:00, środowe popołudnie. Szymon jeszcze spał, gdy jego matka wróciła z pracy. #!$%@?ła od szóstej rano na kasie w Biedronce.

– Wstawaj, nierobie, niechlujny ty. Całe życie zmarnowane. Nie uczysz...

– DAJ MI SPOKÓJ! – Kładąc sie na plecach, Szymek wyciągnął nogi i ręce do góry i zaczął nimi przebierać. – DAJ MI SPOKÓJ! #!$%@?! SPOKÓJ!

Wydając z siebie nieartykułowane dźwięki, rzucił matce złowrogie spojrzenie. Oczy rodzicielki zaszkliły się. Przypominały teraz ślepia upolowanej przez lwa, umierającej antylopy. Nic nie mówiąc, odwróciła sie na pięcie i wyszła z domu. Było to ich ostatnie spotkanie. Nie skontaktowali się ze sobą już nigdy więcej.

– CAŁE ŻYCIE MI ZNISZCZYŁAŚ, TO PRZEZ CIEBIE JESTEM #!$%@?! – Matka już go nie słyszała.

Z trudnością łapiąc oddech, wstał z łóżka. „Co robić #!$%@?, jak żyć?”. Włączył komputer. Internet, jego jedyna miłość. Razem się wychowywali, dorastali, dojrzewali. Mieli razem wiele mrocznych sekretów. Czymże jest jednak buszowanie po sieci bez interakcji z drugim człowiekiem? Szymon bardzo długo szukał swojego miejsca w cyberprzestrzeni. Miejsca, gdzie mógłby bez
skrępowania opowiadać o swoich chorych fantazjach i fetyszach. Do znalezienia tego miejsca użył sposobów, których teraz się wstydził przed swoimi kompanami. „Wykop, wy #!$%@?. #!$%@?łbym ogniem”. Na myśl o tym, że był bordowym, aż się wzdrygnął. Tak rozpoczynał się każdy jego dzień. Dzisiejszy – jeden z wielu, można by pomyśleć. Jednakże to, co wydarzyło sie tego feralnego dnia, nazywanego później „Dniem Wstydu”, było początkiem końca życia, jakie znał Szymon i wielu jemu podobnych.

Po przejrzeniu interesujących go tematów na internetowym forum obrazkowym, Szymon wstał od komputera, włączył telewizor i poszedł do kuchni zrobić sobie śniadanie.

– Żyją i żrą. – do jego uszu docierały pojedyncze słowa. – To-to-to nie Islandia!
– Szymon nie słuchał, był w innym świecie. Po przeczytaniu tematu na forum o wypowiedzeniu wojny Iranowi przez Izrael, zastanawiał sie, co by zrobił gdyby on sam miał brać udział w zbrojnym przedsięwzięciu. „Ale byłoby zajebiście. W końcu wolność. Gwałcić, palić, mordować...”
– O-o-o-ostateczne ro-ro-ro-rozwiązanie kwestii #!$%@? i... – grzmiał głos z telewizora.
– Wielka zsyłka...

Po #!$%@? ze smakiem bułki z pasztetową, usiadł ponownie na swoim wygodnym skórzanym fotelu, który był spadkiem po dziadku Przemku. Wyciągnął nogi, wcisnął F5. Co jest, #!$%@?? Cała zerowa była zasrana smutnymi żabami. Otworzył jeden z wątków.

– Anony, spotkamy sie w Sztumie, za murem. Ja juz się spakowałem, a wy? PS. To prawda.
– #!$%@?, boję się, uciekać z domu? Myślicie, że mnie nie znajdą?

„Co tu sie #!$%@??”. Próbę zorientowania się w sytuacji przerwało mu pukanie do drzwi.

– Policja! Otwierać! – Szymon znieruchomiał. – Wiemy, że tam jesteś. Otwieraj, bo #!$%@? drzwi!
– Ale o co chodzi? Ja tylko oglądałem, przecież to nic złego!
– Otwieraj, #!$%@?.

Otworzył. Do pokoju weszło trzech postawnych policjantów.

– Pakuj się, masz pięć minut. – Powiedział jeden z nich spokojnym basowym głosem.
– Jakie pięć minut, o co chodzi, co mam pakować?! – Szymon prawie płakał. – To przecież tylko zdjęcia, przez przypadek tam wszedłem! – Głos mu się załamał.
– Bierz, co chcesz, za pięć minut wychodzisz razem z nami.

Na nic zdały sie błagania o wytłumaczenie mu sytuacji, w której sie znalazł. Policjanci stali tylko i co jakiś czas spoglądali na zegarek. Gdy Szymon otrząsnął się w końcu z pierwszego szoku, zostały mu trzy minuty. Złapał kilka par majtek i skarpet, kilka podkoszulków, oraz swoja ulubioną procę, z której strzelał do gołębi. „#!$%@?, okulary!” – pomyślał i złapał je w ostatniej chwili. Wzrok Szymona, kiedyś bez zarzutu, popsuł sie podczas jego transformacji. W okresie, który wspominał z niechęcią; gdy był jeszcze nowociotą, przeglądał forum z włączonym ravehellem. Wtedy tez postanowił, ze przestanie ścinać włosy, na znak pokuty.

– Wychodzimy. – Silna dłoń spoczęła na jego ramieniu.

Gdy jego matka wróciła, zastała puste mieszkanie, opuszczone w pospiechu. Zobaczyła otwartą kartę w przeglądarce, na której był uruchomiony Karachan.

Zapłakała.

Szymi zginał w pierwszych dniach Rewolucji Stulejarskiej w Zonie. Umarł walcząc, dzielnie bronił się przed ciosem siekierą, którego koniec końców nie uniknął. Zamordował go /mil/-anon, podczas słynnej masakry, o której legendy krążą po dziś dzień.

  • 1