Wpis z mikrobloga

O brzytwie tnącej ciężar dowodu nieistnienia

Miało być o doświadczeniach religijnych, jednak nie będzie. Ten wpis powstaje wprawdzie, lecz kiedy tak kształtował się jego niewyraźny zarys, stało się jasne, że jego rozmiary wykraczają poza kształt spodziewany. Dodatkowo postanowiłem, że odświeżę sobie Doświadczenia religijne Jamesa. Z tego powodu uznałem, iż potrzeba tu więcej czasu i namysłu, a że tego pierwszego ostatnio mi brak, odcinek wciąż skrywają cienie przyszłości. Mimo to obiecałem wpis po majówce. Posiadam również zupełnie nieżyciową przywarę dotrzymywania słowa, nawet jeśli wiąże się to z opóźnieniami, zatem przed Wami kolejny odcinek serii „Nowy Onanizm”.

Współczesny freethinker, rycerz niepokalanego Rozumu. Zbroją jego sceptycyzm, w dłoni zaś dzierży oręż logiki, który raz po raz z niesłabnącym zapałem unosi, aby ściąć łeb Hydrze teistycznego zabobonu, z rzadka jedynie unosząc fedorę, by obetrzeć pot perlący się na czole chmurnie ściągniętym wysiłkiem krytycznego namysłu. Przy sercu jego, na strudzonej piersi, egzemplarz „Boga urojonego”. A jednak Hydra wciąż trwa i głowy nie traci, bowiem oręż racjonalisty lichym jest…

Porzućmy ten egzaltowany ton, tak przecież niewłaściwy ludziom rozumnym i racjonalnym. Dzisiejszy wpis omawiać będzie prawa logiki. Prawa logiki szczególne, jako że znane są one wielu, lecz w jakiś tajemniczy sposób nie logikom. Mimo to przeczytać o nich można nie tylko na Wykopie i nie tylko pod tagiem #ateizm, lecz również w „poważnych” debatach z udziałem najznamienitszych przedstawicieli neoateizmu. Zacznijmy od ciężaru dowodu.

Jestem niemalże pewien, iż każdy, kto czyta te słowa, spotkał się, nie raz, nie dwa, z powtarzaną jak mantra formułą:

ciężar dowodu spoczywa na osobie stawiającej tezę

Całkiem możliwe, że spotkał się również ze stwierdzeniem, iż wynika to z praw logiki. Nie wiedzieć czemu, chyba każdorazowo osobą stawiającą tezę jest osoba wierząca, co sugerowałoby, że strona przeciwna nie czyni żadnych pozytywnych rozstrzygnięć, co należałoby uznać za wyjątkowe osiągnięcie. Szkopuł w tym, że cały ten ciężar dowodu nie ma z logiką nic wspólnego, toteż nie dziwi, że nie na trafimy w żadnym podręczniku na wzmiankę o rzekomym prawie, które regulowałoby, kto ma dźwigać ten ciężar.
Otóż formuła, którą tu przywołaliśmy, nie jest niczym więcej niż jedną z zasad dyskursywnego savoir-vivre’u, zwykłym konwenansem dyskusji, którego przestrzeganie, jak to ma miejsce w przypadku konwenansów w ogóle, jest dobrowolne, chociaż oczywiście mile widziane. Nikt jednak nie jest zobligowany, aby ten krzyż przyjmować na swoje ramiona, bo i jakaż instancja miałaby egzekwować takowe rygory? Trybunał logiczny milczy w tej kwestii, mimo że to na jego wyroki powołują się ci, którzy tak chętnie obarczają oponentów ciężarem dowodu. Koniec końców ciężar spoczywa na tym, kto zgodzi się go nieść.

Przejdźmy teraz do innego rzekomego prawa, które wymaga szerszego omówienia niźli przypadek poprzedni. Niejednokrotnie napotkałem bardzo kategoryczne konstatacje mówiące, że niemożliwym jest udowodnić nieistnienie czegokolwiek, a nawet że niemożliwym jest dowieść prawdziwości twierdzenia negatywnego. Co więcej, ma to wynikać z podstaw logiki. Na nieszczęście jedną z nich jest prawo niesprzeczności będące fundamentem logiki klasycznej, a które jest twierdzeniem negatywnym i które, uwaga, udowodnić jak najbardziej można. Czyżby prawa logiki przeczyły sobie wzajemnie? Niestety, raczej Dawkins, Harris oraz ich internetowi, i nieinternetowi, zwolennicy o logice mają jeszcze mniejsze pojęcie niż autor tego wpisu.
Nie tylko da się udowadniać twierdzenia negatywne, w tym twierdzenia o nieistnieniu, ale i samo rozróżnienie na sądy pozytywne i negatywne jest poniekąd sztuczne, bowiem zasada podwójnej negacji sprawia, że z każdego zdania pozytywnego można utworzyć zdanie negatywne. I tak zdanie:

Dzisiaj pada deszcz

Jest tym samym, co:

Nie jest prawdą, że dziś nie pada deszcz

p ≡ ~~p

Dalej, twierdzenie „nie można udowodnić twierdzenia negatywnego” samo w sobie ma charakter negatywny, zatem na mocy swojej treści nie może zostać udowodnione, czyli nie ma podstaw, aby je przyjmować.

A może nie można udowadniać tylko szczególnego rodzaju twierdzeń negatywnych, to jest twierdzeń o nieistnieniu? Cóż, jak najbardziej można. W matematyce to chleb powszedni. Ba, aby uznać to za bujdę wystarczy przywołać taki jaskrawy przykład jak trójkąt z czterema kątami. Zdanie „istnieje trójkąt posiadający cztery kąty” jest wewnętrznie sprzeczne, zatem na mocy prawa wyłączonego środka należy uznać za prawdziwe jego zaprzeczenie „nie istnieje trójkąt posiadający cztery kąty”.

Weźmy jeszcze taki dowód:

Jeśli krasnoludki istnieją, znajdowalibyśmy małe czerwone czapeczki
Nie znajdujemy małych czerwonych czapeczek
Zatem (na mocy MT) krasnoludki nie istnieją

Proszę, poprawny dowód dedukcyjny na nieistnienie krasnoludków. Że co? Że przesłanki nie są udowodnione? A od kiedy udowadnia się przesłanki? Czy potem należy udowadniać też przesłanki dowodów przesłanek? I przesłanki dowodów przesłanek dowodów przesłanek? Gdzie się zatrzymać?

„Hola, hola”, może ktoś rzec, „przecież nas nie interesują obiekty matematyczne i wiedza aprioryczna, tylko rzeczywistość empiryczna, gdzie stosujemy indukcję. Problem indukcji sprawia, że nie da się udowodnić, że dana klasa obiektów nie istnieje”. W zasadzie problem indukcji sprawia, że nie można udowodnić indukcyjnie praktycznie niczego, a właściwie to nie można na jej drodze osiągnąć pewności, jaką na ogół wiążemy z pojęciem „dowodu”. Czy zatem trzeba uznać absurdalne przekonanie, że gdzieś w Układzie Słonecznym lata sobie czajniczek na herbatę? Nie bardzo, a to dlatego że współczesne teorie indukcji używają raczej prawdopodobieństwa (to tylko przenosi problem indukcji na inny poziom, to jednak wykracza dalece poza tematykę tego wpisu). Wszystko, co wiadomo nam o czajniczkach, misjach kosmicznych, Układzie Słonecznym etc. skłania nas do poglądu, że herbaty w kosmosie nie wypijemy. Uznanie nieistnienia takiego czajniczka, choć może nie całkowicie pewne, jest jednak epistemicznie uzasadnione. Z tego tez powodu jest on kiepską analogią do twierdzeń religijnych.

Na koniec potniemy się Brzytwą Ockhama. Czy rzeczywiście nakazuje ona skreślić boga jako byt nadmiarowy? Wszystko zależy od tego, co uznamy za byt nadmiarowy. Brzytwa bywa formułowana na różnorakie sposoby. Jeden z nich mówi, że spośród dwóch teorii, których moc eksplanacyjna jest identyczna, należy przyjąć tę, która czyni mniej założeń. Jak jednak mierzyć moc eksplanacyjną? O ile takie sformułowanie może być użyteczne, kiedy rozstrzygamy na polu naukowym między ewolucjonizmem a inteligentnym projektem, to twierdzenia religijne nie są tej samej kategorii, co teorie naukowe. Sama wiara nie jest tylko uznawaniem pewnych sądów o rzeczywistości, ale otwiera podmiot na świat, odpowiednio go nastrajając (używając słownika Heideggera), aby mógł się niej zanurzyć i w niej zamieszkać. Cóż znaczy moc eksplanacyjna przy tak istotnym znaczeniu funkcjonalnym? Jakie prawo nakazuje nam władać Brzytwą? Nie jest ona niczym więcej, jak wyrazem preferencji estetycznych (brak mi lepszego określenia), podobnie jak minimalizm w mieszkaniu. Jak z tego, że można żyć mając minimum sprzętu, wynika, że ze sprzętów nadmiarowych jesteśmy zobligowani rezygnować?
Na koniec warto zauważyć, że stanowisko ateistyczne czyni tyle samo założeń co teistyczne, ponieważ zastępujemy w nim tezę o istnieniu boga jej zaprzeczeniem, co jednak nie zmienia liczby wszystkich twierdzeń.

Było krótko, jednak ten wpis ma jedynie osłodzić Wam czas oczekiwania. Czas, który może znacząco się wydłużyć, bowiem wchodzenie na Wykop to ostatnimi czasy pewny sposób na wyzbycie się wszelkiej chęci do życia, nie wspominając o jakiej bądź aktywności.

Spamlista dla zainteresowanych: KLIK

#nowyonanizm #filozofia #religia #ateizm
  • 104
  • Odpowiedz
@neilran tak tak, znam doskonale mit o biednych prześladowanych chrześcijaninach, rozpaczliwie potrzebujących obrońcy.
Powtarzam - każda dobrze skonstruowana teza obroni się sama. Jeśli religia potrzebuje obrony (i to często dość kiepskiej) to oznacza jedynie tyle że sama religia jest zbyt słaba by oprzec się logice i nauce.

Co do wiary, chodziło mi o definicję - jeśli wierzysz to z definicji nie wiesz na pewno.
  • Odpowiedz
@ArtWrt147: ale do czego Ty pijesz. Do realnych prześladowań np w Indiach, do złośliwych wpisów w tagu #bekazkatoli z którymi nie sposób dyskutować bo mają charakter emocjonalny zbliżony do ekscentrycznych zagrywek nergala, czy do apologetyki jako próby odpowiedzi na zarzuty sceptyków?

Powtarzam - każda dobrze skonstruowana teza obroni się sama.

Jak niby sama sie obroni? Nie wiem czy wiesz, ale tezy jako takie, poza umysłami ludzi w ogóle nie istnieją. Więc tym bardziej same się nie bronią.

Chrystus był zbyt słaby żeby oprzeć się Faryzeuszom i
  • Odpowiedz
@neilran ale co ty gadasz o prześladowaniach, przecież apologetyka służy obronie wiary a nie wierzących. Żarty, nawet te glupie, też nie mają tu nic do rzeczy.
A co do zarzutów sceptyków, to bardziej polega to na krytyce wiary jako takiej i doktryn religijnych. Apologetyka stara się obie te rzeczy usprawiedliwić, jednocześnie dyskredytując stronę przeciwną wszelkimi możliwymi metodami.

A tezy bronią się w zasadzie opierania próbom obalenia. Jeśli ja, jako ateista, chciałbym
  • Odpowiedz
Co do wiary, chodziło mi o definicję - jeśli wierzysz to z definicji nie wiesz na pewno


@ArtWrt147: pozwolę sobie zastosować Twoją rewelacyjną i nowatorską słownikową metodę dochodzenia do prawdy (wszystko niżej za PWN):

wierzyć

1. «uznawać coś
  • Odpowiedz
@Croce uznanie to raczej nie pewność, tylko dojście do wniosku, założenie.
A zresztą, definicja wiary wg PWN:

1. określona religia lub wyznanie; też: przekonanie o istnieniu Boga
2. przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni
3. przeświadczenie, że istnieją istoty lub zjawiska
  • Odpowiedz
ale co ty gadasz o prześladowaniach, przecież apologetyka służy obronie wiary a nie wierzących.


@ArtWrt147: to dlaczego piszesz:

znam doskonale mit o biednych prześladowanych chrześcijaninach, rozpaczliwie potrzebujących obrońcy.

A co do zarzutów sceptyków, to bardziej polega to na krytyce wiary jako takiej i doktryn religijnych. Apologetyka stara się obie te rzeczy usprawiedliwić, jednocześnie dyskredytując stronę przeciwną wszelkimi
  • Odpowiedz
używam różnych definicji by zrobić ci na złość. Fajnie, nie?


@ArtWrt147: mi to kompletnie obojętne - próbuję Ci tylko zademonstrować że nonsensem jest "wykazywanie" że ktoś źle używa słów, podczas gdy w danym kontekście można się domyślić o co mu chodzi, bo np się wie jak nowi ateiści używają słowa wiedza (mieć uzasadnione przekonanie), a jak wiara (mieć nieuzasadnione przekonanie).
  • Odpowiedz
@neilran piszę o micie prześladowanych chrześcijaninach, bo istnieje mit że w krajach pierwszego świata chrześcijanie są prześladowani. Nie ma to nic wspólnego z faktycznym prześladowaniem chrześcijan np. w Azji mniejszej, więc ciekawe dlaczego apologetyka nie broni faktycznie prześladowanych tylko tych co płaczą bo ateiści nie pozwalają się dyskryminować.

Czyli inaczej jesteś zły bo "wymyśliliśmy sobie" Boga który nie poddaje się empirycznemu magisterium, ani nawet nie do końca logicznemu, bo nie potrafimy myśleć o istnieniu poza czasem i przestrzenią?


Nie jestem na nic zły, jedyne co mnie czasem irytuje to próby naukowego udowodnienia że bóg istnieje podczas gdy sama teza istnienia boga jest nienaukowa.
Poza tym wyjaśniałem tylko jak teza może bronić się sama, zakładając że jest poprawnie skonstruowana. Teza o bogu potrzebuje obrony właśnie dlatego że nie potrafi bronić się
  • Odpowiedz
A co powinno się brać na poważnie? Nihilizm sirius biznes?


@neilran: pierwsza z brzegu odpowiedź na dane pytanie nie zawsze jest poprawna.
Jako analogia: masz grupę przedszkolaków i pytasz ich: kto zabił Gabriela Narutowicza. Jeżeli padnie tylko jedna odpowiedź i to będzie "krasnoludki, ponieważ Gabriel Narutowicz planował usunięcie Szuflandii" - to zdecydowanie będzie odbiegać od prawdy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nim zasugerujesz, że przedszkolaki są ograniczone:
  • Odpowiedz
@tyrald: ale ja nikogo nie nawracam na siłę, zauważam tylko że uporczywe nawracanie na nihilizm oraz przesąd że brak poglądów jest lepszy od fałszywych poglądów jest błędny.
Ateiści lubią zapominać że rodzą się w świecie w którym bardzo wiele elementów zostało ukształtowanych przez religię, zwalczają ją, a nie dają nic w zamian. Łatwo uprawiać denne krytykanctwo i jeszcze żywić poczucie że robi się w ten sposób coś dobrego.
  • Odpowiedz
Bzdura, religia przez cały czas stara się zdyskredytować naukowe osiągnięcia i teorie. Nauka robi swoje a religia łazi za nią i krzyczy "Nieprawda! Nieprawda!"


@ArtWrt147: no niby gdzie tak jest? xD

Łatwiej Ci przychodzi powtarzanie zarzutów niż próba zrozumienia kontrargumentów? Gdzie niby ktoś naukowo próbuje bronić tezę o istnieniu Boga? Chyba jakiś świr to próbuje, bo to porywanie się z motyką na słońce. Nauka jako taka science dotyczy materialnego świata, a Bóg jest Duchem czyli w języku filozofii bytem transcendentnym. Poza czasem i
  • Odpowiedz
@neilran

Gdzie niby ktoś naukowo próbuje bronić tezę o istnieniu Boga?


W takim np. USA, gdzie około połowa populacji to kreacjoniści, ewangelicy-apologetycy pokroju Kena Hama, Kenta Hovinda, Iana Juby'ego, myślą że mogą użyć nauki do pokazania że nauka się myli i bóg istnieje. I to nie są jakieś odosobnione przypadki, takich gości jest masa.
  • Odpowiedz
No to nie wiem. Chcą to niech se bronią, ja jestem Katolikiem i rozumiem że Bóg jest Duchem, a nauka dotyczy materii, czasu i przestrzeni.

A teraz mój ulubiony argument - ST i prawa z ST są wynikiem takiej a nie innej kultury. Uwielbiam taką koncepcję, że wielki wszechmocny bóg, tak bardzo ukochał sobie Żydów, że jego boskie prawa, nakazy i zakazy, wskazówki dla wszystkich jego dzieci, stworzył tak by nikt inny oprócz narodu wybranego ich nie rozumiał.


@ArtWrt147: nie są wynikiem, ale niektóre bez kontekstu kulturowego są niezrozumiałe. A do jakiego kodu kulturowego Prawo Mojżeszowe miało się ustosunkować? Chrześcijańskiego? Słowiańskiego?
Poza tym powtarzam, że mowa o niektórych przepisach, głównie rytualnych, a nie o wszystkich. Większość jest zrozumiała
  • Odpowiedz
@neilran

A do jakiego kodu kulturowego Prawo Mojżeszowe miało się ustosunkować?


Do żadnego. Jeśli bóg chciałby być z ludźmi szczery powinien przekazywać całe swoje słowo w uniwersalny sposób, właśnie po to by późniejsi ludzie nie musieli robić przypisów wyjaśniających jak to należy interpretować (pomijając sporą część wierzących którzy i tak biorą to dosłownie)
  • Odpowiedz
Do żadnego. Jeśli bóg chciałby być z ludźmi szczery powinien przekazywać całe swoje słowo w uniwersalny sposób, właśnie po to by późniejsi ludzie nie musieli robić przypisów wyjaśniających jak to należy interpretować (pomijając sporą część wierzących którzy i tak biorą to dosłownie)


@ArtWrt147: ale wiesz że Biblia to księga pisana przez autorów natchnionych i pouczonych przez Boga, a nie pisana pod dyktando?
Obawiam się że to niemożliwe posługiwać się językiem uniwersalnym, bo język jest uzależniony od kultury i obyczajów.
Kto niby bierze dosłownie? Nie znam żadnego obrzezanego chrześcijanina, ani żadnego który stroni od wieprzowiny. Nawet szaty z "hybrydowych" tkanin pewnie noszą obłudnicy
  • Odpowiedz
@neilran

Obawiam się że to niemożliwe posługiwać się językiem uniwersalnym, bo język jest uzależniony od kultury i obyczajów


O przepraszam, ale to podobno bóg stworzył języki podczas budowy wieży Babel. Czy to też jest metafora pochodząca z kultury? Bo jeśli bóg pozwolił na zniekształcenie swojego słowa przez język i kulturę która sam wybrał, to oznacza że, tak jak mówiłem, jest albo niekompetentny, albo za bardzo przywiązany do plemienia Judeitów.
  • Odpowiedz
Krasnoludki których ubiór jest niewidoczny dla ludzi już są poza zasięgiem tego dowodu.


@Racjonalnie: Bez znaczenia dla meritum. Rzekomo nie można udowodnić nieistnienia, co jest nieprawdą, o czym świadczy mój dowód, który jest jak najbardziej poprawny formalnie. Jeśli ktoś liczy na to, że można stworzyć dowód, którego przesłanki będą nie do zakwestionowania, to powinien zejść na ziemię.

Trochę tekstów Dawkinsa czytałem, nie spotkałem się z czymś takim (aby twierdził, że nie jest możliwe udowadnianie
  • Odpowiedz