Wpis z mikrobloga

#mirekwposzukiwaniutajemnic #gruparatowaniapoziomu

Tajemnica Lodowej Przełęczy (albo tragedia Kaszniców) – incydent mający miejsce 3 sierpinia 1925 roku w okolicy Żabich Stawów Jaworowych w Słowackich Tatrach Wysokich, w wyniku którego zmarły 3 osoby: Kazimierz Kasznica (46 lat), jego dwunastoletni syn i doświadczony taternik Ryszard Wasserberger (21 lat).

Notka autorska, bo Wikipedia nie ma o tym artykułu, tylko gówno-notkę podpiętą pod tekst to Żabich Stawach.

Mamy początek sierpnia, ale ze wspomnień wynika, że pogoda była jak późną jesienią. Rano padał mokry śnieg, a potem deszcz. Ze schroniska Téryego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich do Jaworzyny i na Łysą Polanę przez Lodową Przełęcz zamierzała udać się rodzina Kaszniców. Tak, rodzina. Wspomniany pięćdziesięcioletni Kazimierz (któy z zawody był prokuratorem), jego żona Waleria i syn. Prokurator wypytywał o trasę poznanych w chacie Téryego polskich taterników. Był to zespół doświadczonych wspinaczy: Jan Alfred Szczepański, Alfred Szczepański, Stanisław Zaremba, oraz 21-letni wówczas Ryszard Wasserberger. Oni również postanowili ze względu na złe warunki pogodowe, wracać do Zakopanego przez Lodową Przełęcz. W przypadku tej ekipy przejście trasy nie nastręczało żadnych problemów.

Ewidentnie towarzyszom Wasserbergera niedoświadczeni turyści byli kulą u nogi. Stary Kasznica był krótkowidzem, a w deszczu gdzie co chwilę tracił widoczność przez zalane deszczem okulary opóźniał grupę. Każda chwila postoju oznaczała uciążliwe marznięcie na mrozie. Nie dziwota, że taternicy mieli go dość. Ale młody Ryszard czuł się najwyraźniej za rodzinę Kaszniców odpowiedzialny i w odróżnieniu od swoich kolegów zostawał w tyle by być zawsze w pogotowiu. W pewnym momencie Zaremba i Szczepański stwierdzili, że do prowadzenia turystów wystarczy tylko jeden z nich oraz, że powinni ciągnąć losy o to kto zostania z nimi w tyle, podczas gdy dwóch pozostałych będzie mogła pobiec naporzód. Wasserberger uznał losowanie za zbędę i zadeklarował wolę towarzyszenia Kasznicom.

Zatem trójka taterników w szybkim tempie ruszyła na Lodową Przełęcz. Po południu byli na Łysej Polanie, wieczorem w Zakopanem. Tymczasem Kasznicowie z Wasserbergerem dotarli na przełęcz dopiero po ok. 3 godzinach marszu od chaty Tery’ego. Dodajmy, że czas przejścia na tej trasie, dla turystów średniozaawansowanych, wynosi 1 godz. 15 minut (według przewodnika „Tatry Słowackie”, Józef Nyka).

W momencie gdy osiągneli Lodową Przełęcz nasąpiło totalne załamanie pogody. Najpierw nastało silne gradobicie, potem wzmógł się wicher. Taternik pośpieszał turystów w nadzieji, że po drugiej stronie grani, gdy znajdą się poniżej przełęczy to wiatr osłabnie. Gdy byli kilkanaście metrów ponizej grani wiatr począł słabnąć, przycichać. Trudny moment był za nimi.

Młody Kasznica począł się skarżyć, iż traci oddech. Matka wzięła od chłopca plecak, a Wasserberger pomagał mu iść. Tak doszli około godziny czwartej w pobliże Żabiego Stawu Jaworowego. Wydało się, że najgorsze mają już za sobą, gdy nagle starszy Kasznica usiadł na głazie ze słowami: Jestem bardzo zmęczony... Dalej iść nie mogę... Pierwszym odruchem Kasznicowej było zwrócić się o pomoc do Wasserbergera, jako najsilniejszego i najbardziej doświadczonego w zespole. I wówczas usłyszała przerażającą, niezrozumiałą wprost odpowiedź: Czuję się także bardzo słaby…

(Wawrzyniec Żuławski, Tajemnica Doliny Jaworowej w: Tragedie tatrzańskie)

Kobieta w obliczu śmierci bliskich i taternika, który okazał im tyle serca postanawia działać. Aby osłonić syna od wiatru prowadzi go pod duży kamień będący nieopodal szlaku. Taternikowi pomaga przenieść się pod wantę. Gdy biegnie do swego męża ten osłabł osuwa się na ziemię. Kobieta rzuca się do plecaka, gorączkowo szuka butelki koniaku. Nalewa trunku do ust męża w nadziei, że płyn może go rozgrzeje, poruszy jego gasnący oddech. Po parunastu chwilach mężczyzna przestaje oddychać. Kasznicowa wraca do syna. Podaje mu czekoladę. Dziecko traci przytomność. Waleria odwraca się do taternika licząc na jego pomoc, ale on tylko majaczy w malignie, chce wstawać i iść z przyjaciółmi w góry. Kobieta powstrzymuje go przed powstaniem. Gdy powróciłą spowrotem pod kamień gdzie leżał jej syn, ten już nie żył. Zrozpaczona Waleria znowu odwraca wzork w stronę taternika, którego nie ma pod wantą. Ten powstał, ale tylko po to by kilka metrów dalej się osłabiony przewrócić i przy upadku rozbić sobie głowę o kamień.

Waleria Kasznica została sama w górach z ciałem męża, syna i towarzyszącego im taternika.
Nie słyszy szumu wiatru. Nie czuje zimna, głodu, pragnienia. Zapada w letarg. Na przemian traci i odzyskuje przytomność. Nie odróżnia dnia od nocy. Nie wie co się z nią dzieje. Porusza się po górskich bezdrożach, kozich perciach, by wreszcie po 37 godzinach i dwóch nocach spędzonych w górach zejść w okolice Łysej Polany. Tam natrafia na naczelnika TOPRu Mariusza Zaruskiego, któremu opowiada o tej tragedii. Natychmiast rusza ekspedycja Pogotowia do Doliny Jaworowej. Transportują trzy ciała.

Sekcja zwłok wykazała obrzęk płuc i zatrzymanie akcji serca z nieznanych przyczyn u całej trójki. U Kazimierza Kasznicy ujawniono wadę serca i zwapnienie żył, które w trudnych warunkach mogłyby doprowadzić do zawału. U jego syna stwierdzono początki tego samego schorzenia. Ale Wasserberger był zdrowy i radził sobie już w trudniejszych warunkach.

Zatem, co się tam, kurła, stało?
Początkowo podejrzewano koniak, którego nie piła tylko Waleria (tak zeznała przynajmniej). Miał być zatruty. Teoretycznie miałoby to sens, Kasznica był prokuratorem, z taką robotą łatwo znaleźć sobie wrogów, szczególnie takich, o których nie wiemy. Być może ktoś mu tę butelkę koniaku doprawił trucizną i podarował w nadziei, że on zdechnie.
Inni próbowali to wyjaśnić ,,próżnią", która może się wytworzyć przy silnym wietrze, a ta może na tyle utrudnić oddychanie, że możliwe jest uduszenie. Ale jak to miałaby przeżyć Waleria?

Sprawa od ponad 90 lat pozostaje nierozwiązana.

#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #historiajednejfotografii #ciekaweciekawe #tatry #taternictwo ##!$%@?
Pobierz
źródło: comment_0FHbVYNVCKo0NQhuZEHxyypf1YHenPRA.jpg
  • 81
@Wiedzmin: znalazłeś jedno źródło, co nie znaczy, że oparłem się na jednym.
http://www.paranormalne.pl/topic/32544-tajemnica-doliny-jaworowej/#
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Żabi_Staw_Jaworowy
http://portaltatrzanski.pl/wiedza/historia/tragedia-kasznicow-w-dolinie-jaworowej,297

Aczkolwiek, trzymałem się głównie tekstu z paranormalne.pl dla swojej wygody. Między źródłami są dziwne rozbieżności w chronologii niektórych wydarzeń. W jednych najpierw stary Kasznica zzaczął tracić oddech, w innych najpierw jego syn. W jednych o czekoladzie jest mowa tylko przyprzez okazji dziecka, w innych że cała trójka otrzymała jej trochę. Nawet coś tak, kurna, oczywistego
@Scorpjon: Wiesz, nie chce mi się wdawać w dyskusję. Każdy jednak, kto porówna teksty Twój, oraz podlinkowany przeze mnie, zauważy to, o czym wcześniej napisałem. Bardzo podobne do siebie zdania, wyrażające dokładnie to samo, następują po sobie w tej samej kolejności. A moim zdaniem prezentujesz naprawdę ciekawe treści, szkoda by było, żebyś tracił wiarygodność przez takie zagrania. Pozdro i czekam na kolejne wpisy!
@Pan_Slon: Owszem, bo jestem subiektywnym wykopkiem, w dodatku piwniczakiem.
Zresztą jeżeli ktoś tu był faktycznie winny, to z bólem serca musiałbym wskazać na Ryszarda, który to doprowadził do tego, że wesołą rodzinka i trochę bardziej doświadczeni taternicy szli przez góry razem. Być może gdyby im zasugerował przeczekanie złej pogody w tamtym schronisku zamiast uwiązywać ich do siebie i swoich towarzyszy to by jeszcze trochę pożyli.
Im dłużej nad tym myślę tym
@Haszaks: to pytanie już #bylo Też nie wiem, tak podaje większość źródeł, dosłownie jedno znalazłem, które mówi, że był początkującym taternikiem i jedno, że doświadczonym jak na swój wiek (XD)
Ale raczej musiał być obyty, inaczej nie wierze, że by go koledzy zostawili w #!$%@? z nieporadną rodzinką
@Scorpjon: Dopiero dzisiaj przeczytałem. Cholernie dziwna i ciekawa sprawa, by 3 chłopów padło trupem, a baba sama była w stanie jeszcze tyle czasu chodzić po górach i to będąc w szoku po śmierci bliskich...
Uważam że dosyć prawdopodobne jest to że zażywali jakieś substancje odurzające (i nie chodzi mi tutaj o koniak). Co prawda nie wiem jak w tamtych czasach wyglądał rynek narkotyków, ale na pewno trochę substancji było dosyć dobrze
@kornowski: pobliski lodowy szczyt na pewno był polski wiec żabi staw chyba tez
@Scorpjon: to ze pani Waleria mówi o takiej kolejności zdarzeń to nic nie świadczy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ale co do ich zachowania jak kutafony - to jest super łatwy odcinek, dla doświadczonego taternika to są 4h spaceru wiec nawet nie pomyśleli ze coś się może stać. A pewnie tam wiele razy byli