Wpis z mikrobloga

#depresja #feels #filmy
Zawsze jak myślę o depresji, przypominają mi się dwie mocne sceny z filmów. Za każdym razem mam ciary jak je oglądam, bo obrazują ją lepiej niż niejeden karkołomny opis. I - tak, rozumiem, że nie taki był zamiar reżysera, lecz mimo to są świetną alegorią depresji.
1. "Powrót Króla" - "Nor the sound of water. Or the touch of grass. I'm naked in the dark. There's nothing… no veil… between me and the wheel of fire!"
Wycieńczony Frodo niesie pierścień do Góry Przeznaczenia i pada na ziemię. Podchodzi do niego Sam i próbując go zmotywować, maluje mu przed oczami obraz rodzinnego Shire. Lecz Frodo nie potrafi przypomnieć sobie smaku truskawek i wyglądu Bag End. W oczach hobbita widać przerażenie, po których wypowiada znamienne słowa. Mega scena.
2. "Zapach kobiety" - "I'm in the dark here!"
Al Pacino grający podpułkownika siedzi w mundurze, trzymając broń, gotowy do odebrania sobie życia. W obecności opiekuna, którego grał Matt Damon, pęka psychiczna skorupa zmęczonego życiem i swoją niepełnosprawnością człowieka. Targany między decyzją o pociągnięciu spustu a pozostaniem przy życiu, wielokrotnie wykrzykuje słowa o "ciemności, w której przebywa", i która nie jest bynajmniej związana tylko z jego ułomnością. W ślepych, nieruchomych oczach podpułkownika widać szaleństwo.
  • 1