Wpis z mikrobloga

Wiem, wiem sporo czasu minęło od ostatniego wpisu pod tagiem #wezsielecz dlatego też, jest ściana tekstu.
Działo się dużo, głównie złego, bo poza tym co opisuje poniżej wszystko co mogło się #!$%@?ć w moim prywatnym życiu #!$%@?ło się, w ciągu może miesiąca. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Dla tych który nie widzieli: 1 wpis 2 wpis

Ale od początku, docelowo tag miał opisywać moje pierwsze wizyty na terapii, tak żeby Ci którzy się jej boją, albo nie są pewni, wiedzieli z czym to się je. Pomysł prosty, wykonanie niekoniecznie. W ostatnim wpisie wspomniałam, ze wyrzucili mnie z pracy, udałam się więc do mojej pani doktor i od tamtego czasu (tj. luty) jestem na L4. Dużo mi to dało, pierwsze prawie 1,5 miesiąca prawie nie wychodziłam z łóżka. W między czasie zmieniłam leki na silniejsze bo poprzednie nie dawały rady. Powiem szczerze, ze nawet ciężko opisać mi co się wtedy działo, bo mało pamiętam.

Najgorszy okres przyszedł 2 tygodnie przed wielkanocą. To były moje najgorsze 2 tygodnie w życiu, codzienne napady paniki i myśli samobójcze tak mocne jakich w życiu jeszcze nie miałam. Doszło do tego, że napisałam listy pożegnalne i umówiłam sie z moim byłym chłopakiem żeby mu je wręczyć. Zaproponował, żebym wpadła do niego na weekend bo bał sie, ze sobie coś zrobię (mieszka na wsi, a jego dom był jedynym miejscem w którym czułam sie bezpiecznie). Nie wiedziałam już co mam robić, więc pojechałam. Ten weekend pomógł mi wiele zrozumieć, dużo gadaliśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Niestety...
W dzień wyjazdu poczułam, ze znowu łamie sie moje serce i to mocniej niż poprzednio. Od momentu w którym wsiadłam w pociąg czyli około 18 do 22 miałam ciągłe napady paniki i histerii, którym w moim przypadku, towarzyszy zajebiście silna chęć zabicia sie. Zadzwoniłam do kolegi i pojechaliśmy do szpitala psychiatrycznego na izbę przyjęć. Dostałam końską dawkę leku uspokajającego, dopiero wtedy poczułam ulgę, praktycznie zasnęłam już w samochodzie a następnego dnia spałam chyba do 15.

Od tamtego czasu jakoś sie trzymam. Są dni lepsze, ale są też dni gorsze taki jak dzis, kiedy nadal nie umiem uwierzyć, że mój były jest moim byłym. Obecnie napady paniki mam średnio 2 razy w tygodniu, więc to już i tak dość rzadko, chociaż mój lekarz twierdzi, ze obecne polepszenie nastroju to tylko górka emocjonalna i mam sie przygotować na kolejny dołek...

A teraz meritum, terapia. Z racji mojego zwolnienia z pracy świadczenia z L4 powinien wypłacić mi ZUS, w tym momencie mija już 2,5 miesiąca kiedy jeszcze nie dostałam ani grosza, jeszcze trochę i nie bede miała za co jeść ani opłacać mieszkania a co dopiero płacić za terapię. Natomiast na terpię na NFZ czas oczekiwania w moim mieście to około 2 lata. Kolejnym rozwiązaniem mogłaby być terapia na oddziale dziennym w szpitalu, ale to 12 tygodni, po 5 dni od 8 do 14. ZUS moze mi nie uznać tak długiego zwolnienia a poza tym, razem z moją panią doktor stwierdziłyśmy, ze jeśli ten stan kiedy jest w miare ok sie utrzyma to aż tak intensywna terpią nie jest mi potrzebna. Tak więc, powoli szykuje sie do ponownego wejścia na rynek pracy, chociaż na samą myśl jestem przerażona, bo boje sie przebywać w miejscu gdzie jest głośno i dużo nowych ludzi. Co jeśli w nowej pracy dostane napad? Tutaj może mi pomóc tylko terapeuta, więc pomysł na to mam taki, że na razie będe chodzić na tyle ile będzie mnie stać. Moze raz w miesiącu, moze dwa dopóki nie odbiję sie od finansowego dna.
I na sam koniec, postanowiłam za waszą radą, ale też lekarza, że terapię bede odbywać u behawiorysty. Będziecie informowani na bieżąco.

Chciałam też dodać, ze ciesze sie, ze mój wpis spotkał sie z takim odzewem. Wielu z was napisało do mnie o poradę, albo po prostu z miłym słowem. Jesteście dla mnie ogromnym wsparciem i nawet teraz, kiedy pisze ten post poprawia mi się nastrój.

Nie wiem czy udało mi się napisać wszystko co chciałam, ale gratuluje tym którzy dotarli do końca.

#depresja #nerwica #zalesie ale w sumie też #chwalesie
  • 64
  • Odpowiedz
@BzdziagwaLujka: mi najbardziej pomogło właśnie cały proces uczenia się żeby dostać pracę i samo szukanie pracy. W takim totalnym poczuciu beznadziei zaprogramowanie jakiejś pierdółki pomagało mi się wyrwać na chwilę. Teraz jest dobrze w #!$%@?. Może zainteresuj się testowaniem oprogramowania? Na pewno w Twoim mieście są jakieś konferencje na ten temat itd. Wiem, że teraz to może trochę zabrzmieć jak wychodzenie do ludzi i branie się w garść jako remedium na
  • Odpowiedz
@MKULTRA: Problem w tym, ze dla mnie jeszcze umycie naczyń po sobie to juz duzy wyczyn. Szczerze, to nie wiem jak sie do tego zabrac. Czuje, ze bardzo potrzebuje tej terapii i kogos kto mnie przez to przeprowadzi
  • Odpowiedz
@BzdziagwaLujka: dla mnie też tak było. Ja miałem rozpisane zadania na liście typu umyć zęby itd. Spróbuj z jakimś trello czy innym sposobem wyznaczania sobie nawet najbardziej podstawowych zadań. Jak zobaczysz, że co raz więcej takich pierdółek zaczynasz robić regularnie, to naprawde dużo lepiej się będziesz czuła
  • Odpowiedz
@BzdziagwaLujka: Ja się borykam z fobią społeczna, nerwicą natręctw, depresją i w konsekwencji uzależniłem się kiedyś od benzodiazepin i opioidów, bo tylko one mi pomagały na ataki paniki, ale potem wylądowałem z tego powodu na detoksie.
Więc jakbyś chciała pogadać tak bardziej szczerze to pisz na priv, chętnie pomogę w miarę możliwości.

Jeżeli chodzi o Twoją sytuację to na razie może spróbuj sobie ogarnąć jakąś pracę dorywczą, tak żebyś nie musiała
  • Odpowiedz
@MKULTRA: Sprobuje tego!
@Dobry_Ziemniak: Dorywcza nie pozwoli mi sie utrzymac wiec odpada. Benzo biore tylko wlasnie naglych przypadkach. A jesli chodzi o anutedpresanty to wczesniej bralam ssri ale teraz jestem na snri i juz sie rozkręciły i jest lepiej. Ale mam bardzo czesto mysli samobojcze. Pomysle nam ta terapia dzienna faktycznie. Bo moze to najlepsze rozwiazanie.
@Nysiaa: Dziekuje! :)
@junomipl: Ja od wrzesnia ale od grudnia mi sie
  • Odpowiedz