Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Niemieckie Messerschmitty Bf-109 nad Cap Gris Nez. Niestety, to jedyne zdjęcie w kolorze związane z tym miejscem, ale wykorzystam je by opowiedzieć o niezwykłym człowieku, wiernym wychowanku hasła ''Ils ne passeront pas!''.

Gabriel August Ferdinand Ducuing był oficerem marynarki wojennej i pilotem. Miał za sobą trzydzieści lat służby we francuskiej armii. Brał udział w I WŚ jako pilot samolotu, latał także na balonach. Dwukrotnie ranny, później służył w szkole lotniczej. W 1940 roku francuskie dowództwo jeszcze raz chciało wykorzystać starego żołnierza i zlecono mu obronę Cap Gris Nez, gdzie znajdowała się bateria artylerii nadbrzeżnej, blokująca wyjście z Pas de Calais. Podpułkownik otrzymał 100 ludzi i trzech oficerów do wykonania tego zadania. Okazało się jednak, że żołnierze dysponują zaledwie 20 karabinami i sześcioma rewolwerami. Wobec tego, Ducuing uzbroił 24 ludzi, którzy byli pod jego osobistym dowództwem i stanowili ariergardę obrony. Pozostali mieli pilnować baterii nadbrzeżnych. Oprócz tego, stworzył stanowiska obronne, pozwalające bronić się w okrążeniu. 24 maja 1940 r. nadeszli Niemcy siłami kolumny zmotoryzowanej z dwoma samochodami pancernymi i lekkim czołgiem. Obrońcy otworzyli ogień ze wszystkiego, co mieli, w ruch poszły improwizowane ładunki wybuchowe. Kolumnę motocykli wymieciono od razu, niemiecki czołg dostał z lekkiego działka ppanc i zapalił się. Niemcy nie spodziewali się tak silnego oporu - cała kolumna została zniszczona. Francuzi przejęli nawet samochód pancerny, którego wyposażenie wspomogło obronę. Wieczorem Niemcy złożyli propozycję kapitulacji. Ducuing odmówił. Niemcy ponownie ruszyli do ataku, ale zostali odepchnięci. W końcu jego jednostka została okrążona. W nocy z 24 na 25 maja Ducuing zorganizował ewakuację marynarzy z zatopionego nieopodal niszczyciela ''Chacal'', wycofał też część swoich ludzi. Wydano pozostałą amunicję, a nawet niemieckie granaty, znalezione w wozie pancernym.

25 maja rankiem nadeszła niemiecka dywizja pancerna, która ruszyła do ataku siłami 150 ludzi. Francuzi stawili opór, ale było jasne, że nie zatrzymają czołgów. Niemcy nawoływali raz po raz do kapitulacji, ale stary pułkownik odmawiał. Kiedy Niemcy byli już blisko i zabrakło amunicji, Ducuing kazał wycofać się swoim ludziom. Sam pozostał, by wysadzić w powietrze działa. Następnie podniósł francuską flagę i wciągnął ją na maszt.

Wtedy też zginął, zastrzelony z bliskiej odległości.

Pośmiertnie awansowano go na komandora, odstępując od zasady Marine Nationale o nieawansowaniu poległych. Odznaczono go też Legią Honorową. Miejsce bohaterskiej obrony upamiętnia kamienna tablica postawiona w tym miejscu.

Allons enfants de la Patrie
Aux armes, citoyens!
Entendez-vous dans les campagnes
Mugir ces féroces soldats?

Autor postu: [II wojna światowa w kolorze](https://www.facebook.com/II-wojna-światowa-w-kolorze-674008299310624/)

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Pobierz Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Niemieckie Messerschmitty Bf-109 nad Cap Gris N...
źródło: comment_GjQmHNJOuNP25DMjOlI48BgoaU61CcKA.jpg
  • 13
@HIGH_BEAM: @PomidorovaLova: W każdym znanym mi wojsku tak to działało, działa i pewnie nadal będzie działać. Dowódca bierze odpowiedzialność za życie swoich ludzi i on zwykle zgarnia za wspólne poświęcenie laury. Najlepiej to widać w czołgach - często podaje się właśnie dowódce czołgu, listę załogantów rzadziej (a jest ich tam zwykle około 4, to nie tak dużo) choć wszyscy pracują na sukces
@Mleko_O: Tyle, że taki Carius (as pancerny) 150 zestrzeleń w swojej książce opisuje: "Bez swojej załogi nie dałby rady tyle osiągnąć oraz załóg innych czołgów z którymi się ściśle współpracuje operacyjnie. Wojna to gra zespołowa polegająca na jak najlepszym zgraniu i powierzeniu życia swoim współtowarzyszom". Parafrazuję mniej więcej słowa z jego książki: "Tygrysy w błocie".