Wpis z mikrobloga

Mak - kocur wzięty ze schroniska,Pani weterynarz podczas adopcji nawet za bardzo nie chciała go oglądać bo stwierdziła, ze jest wszystko OK. Była to sobota 20 stycznia, kot był bardzo spokojny, mało jadł i jedyna rzecz, na której mu zależało to przyjść do mnie lub do mojej żony i zasnąć na kolanach. Trochę od niego śmierdziało, ale nie myśleliśmy, że to wina schroniska. Kot zachowywał się dosyć dziwnie jak na 5 miesięcznego dzieciaka. Zabrałem go do znajomego weterynarza i tu pojawiła się lista dolegliwości: koci katar, nadżerki na języku, świerzbowiec w uszach, gorączka bliska 41 stopni Celsjusza. Mimo, ze schronisko daje 2 tygodnie darmowego leczenia ‚gwarancyjnego’ to stwierdziłem, że go tam nie zabiorę z powodu ich olewczego podejścia przy adopcji. Może Pani Wet miała gorszy dzień, nie wiem. O ile reszta obsady placówki była miła i w ogóle to lekarz miała muchy w nosie. Muszę kocisko wykastrować (także tego chce) zgodnie z umowa podpisana w schronisku i według tego pisma mogę to zrobić u nich za darmo. Chyba skończy się na tym, że zabieg przejdzie u mojego znajomego, bo nie wyobrażam sobie pozostawienia go pod opieka tej samej Pani weterynarz, która go olała wcześniej. Teraz po ponad miesiącu i na końcówce leczenia (pozostały tylko resztki świerzbowca do wypłukania z uszu) Mak przytył z 1.6kg do 3.2kg. Zaczął bawił się ze swoją towarzyszka w naszym domu - Figą. Ich wspólne poznanie zajęło nam 5 dni zanim się pierwszy raz zobaczyły. Zastanawiam się czy gdybym Maka nie adoptował to czy ktoś w schronisku zorientował się, że z kotem jest coś nie tak jak powinno. #pokazkota #koty #kot
KubaJam - Mak - kocur wzięty ze schroniska,Pani weterynarz podczas adopcji nawet za b...

źródło: comment_8D6nzvX1vBvT6M6XctNvbEwyruBNdfDj.jpg

Pobierz
  • 38
@KubaJam: Ja nigdy nie brałem kota ze schroniska. Zawsze z hodowli, ze wsi albo przybłęda. Zawsze po przygarnięciu była wizyta u weterynarza i zawsze coś wychodziło. Schronisko to środowisko, w którym jest zagęszczenie kotów, więc spodziewałbym się, że coś może przywlec kot ze sobą.
@push3k-pro: zgadzam się, ale jak wspomniałem, kot był oglądany przez weta schroniskowego co w jakiś sposób upewniło mnie, że jest z nim OK. Czas, który minął od adopcji do wizyty u innego weterynarza to 4 godziny. Wtedy zorientowaliśmy się, że coś musi być nie tak jak powinno. Teraz Maczysko już funkcjonuje normalnie i próbuje wyjadac karmę z miski Figi. Figa to znajda z krzaków. Z nią było wszystko OK po znalezieniu
@KubaJam eh przykro ze tak olala kotka :( może rzeczywiście coś się stalo tego dnia, nie wiem np zmarl piesek którego leczyla czy coś.
My mamy 2 koty ze schroniska adoptowane z różnicą czasu pol roku i przy zadnym nie bylo problemów zadnych. Adoptowane juz po sterylizacji, zdrowe. A w schronisku mimo ze bylo bardzo biednie to kotki jako tako funkcjonkwaly, kazdy mial świeża wode, czysta kuwetke i jakas zabawke w klatce.
przy rozmowie w sprawie kastracji (muszę u nich się pojawić z dowodem wykonania zabiegu) w 100% o tym wspomnę jako powodów, dla którego nie wykonuje zabiegu u nich.


@KubaJam: poinformuj ich na piśmie o sytuacji zaistniałej ze schroniskowym weterynarzem i wnieś o refundację zabiegu kastracji we wskazanym przez siebie gabinecie
@helena_80: przygarnęliśmy Figę i po jakimś czasie stwierdziliśmy, że przyda jej się kompan do zabawy i spania jak nas nie ma w domu. Figa zmieniła się o 180 stopni, z kota, który bal się gości i unikał kontaktu z nami stała się najlepszym towarzyszem. Przychodzi się witać, a jak przyjdą goście to ładuje się na kolana do głaskania. Brakowało jej towarzystwa. Zastanawialiśmy się nad imieniem dla Kocura i wskoczyło do głowy,