Wpis z mikrobloga

Zgodnie z zapowiedziami z poprzedniego odcinka dzisiaj spróbujemy sobie przybliżyć religijność i wierzenia pogan zamieszkujących ziemie Cesarstwa Rzymskiego. Jak już wspominaliśmy - jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o konwersjach, musimy najpierw przestudiować konwertowanych.

Pierwsze primo. Pogaństwo to nie nazwa jakieś konkretnej religii, tylko zbiorcze określenie ukute przez pisarzy wczesnochrześcijańskich. Miało służyć określeniu „onych”. Czyli tych, którzy nie byli ani żydami ani chrześcijanami. Pogaństwo to zatem zbiorcza kategoria, a pogaństw było tak naprawdę tysiące.

Często pogaństwa były bardzo różne od siebie. Mimo pewnych tendencji ujednolicających, niektóre wierzenia na zawsze pozostały odmienne. Do tego stopnia, że wyznawca jednego pogaństwa, pogardzał wyznawcami drugiego i nazywał ich wierzenia zabobonami.

Jeśli po przeczytaniu tych akapitów mówisz: „Thx cpt. Obvious!” to w pełni to rozumiem, ale wyszedłem z założenia, że lepiej napisać oczywistość niż ryzykować, że zostanie się źle odebranym. Pamiętajcie zatem, że sporo spłycamy i sprowadzamy do wspólnego mianownika.

Koncentrujemy się także na wierzeniach obecnych w najbardziej rozwiniętych obszarach, należących do cesarstwa. Czyli, upraszczając - na ziemiach leżących w bezpośrednim sąsiedztwie Morza Śródziemnego - głównego medium komunikacyjnego. W skrócie - interesują nas głównie wierzenia hellenistyczne i rzymskie. To tam bowiem zlokalizowane były najliczniejsze wspólnoty chrześcijańskie.

Pogaństwa często wymykają się współczesnym wyobrażeniom o religii, bo są one (wyobrażenia, nie pogaństwa) oparte w dużej mierze na chrześcijaństwie. Sprawy mają się inaczej przy religii, która ma jasno ustaloną doktrynę i jasno odcina się od magii.

Z drugiej jednak strony wiele rzeczy o których sobie dzisiaj opowiemy będzie brzmieć znajomo, ponieważ chrześcijaństwo dużo przejęło ze starszych wierzeń. Nawet jeśli nie doktrynalnie, to na pewno w ludowej pobożności.

Zacznijmy może od warunków w jakich funkcjonowały wierzenia przedchrześcijańskie. Świat śródziemnomorski był wówczas zjednoczony w ramach jednego państwa, dla którego próżno szukać groźnego konkurenta.

We wschodniej części, tradycja życia pod jedną władzą była dłuższa i sięgała czasów Aleksandra i jego następców. Ich podboje zaowocowały powstaniem kultury hellenistycznej, czyli miksu kultur bliskowschodnich z kulturą grecką oraz dużą domieszką wpływów irańskich. Granice między barbarzyńcami ze wschodu a Hellenami nieco się zatarły. Przynajmniej wśród ludzi z wyższych klas.

Bycie człowiekiem cywilizowanym stało się w pewnym sensie kwestią wychowania i kultury, a nie urodzenia. Greka i inne elementy kultury Hellenów szturmem zdobyły Bliski Wschód, ale lokalne języki trzymały się mocno, zwłaszcza na prowincji. Symbolicznym przesunięciem ciężaru świata helleńskiego na Wschód jest fakt, że głównym jego ośrodkiem intelektualnym była Aleksandria.

Rzymski podbój lub pokojowa aneksja, tylko nałożyły się na zastaną rzeczywistość. Dzięki niej wschodnia część Morza Śródziemnego zostaje zjednoczona z zachodnią oraz ze znacznymi połaciami kontynentalnej Europy. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtych czasach to ex oriente lux (światło przychodzi ze wschodu) i helleńska cześć imperium jest lepiej rozwinięta cywilizacyjnie za wyjątkiem, może, punickiej Afryki.

Wymiana kulturowa zachodzi oczywiście w obydwie strony. Kultura rzymska, bardzo długo pozostająca pod wpływem greckiej, miesza się z helleńską. Mimo politycznej dominacji zachodu, to wschód wnosi największy wkład na polu kulturowym. Językiem kultury i nauki (filozofii) pozostaje greka. To również ze wschodu przychodzi na zachód dużo idei i ruchów religijnych.

Chrześcijaństwo nie jest wyjątkiem i symptomatyczne jest to, że nawet na Zachodzie jego początki są związane przede wszystkim z greckojęzyczną ludnością, a przez wiele lat katechizacja i liturgia były odprawiane w tymże języku.

To zjednoczenie i przemieszanie nie oznacza jednak, że ludzie totalnie tracą swoje lokalne tożsamości i rozpuszczają się w wielkim, ponadnarodowym tyglu. Języki lokalne mają się dobrze i tak w Afryce obecne są języki berberskie i punickie, w Galii i Brytanii celtyckie, w Iberii ibero-celtyckie, na Bliskim Wschodzie koptyjski, aramejski i dialekty arabskie.

Z jednej strony widać rodzącą się świadomość bycia mieszkańcem cesarstwa i korzyści jakie płyną z uczestnictwa w tej wspólnocie politycznej i gospodarczej. Z drugiej jednak widać, że partykularyzmy nadal mają się dobrze. Koniec końców, wydaje się jednak, że pozytywne strony przewyższały negatywne, a władza rzymska nie była opresyjna dla większości poddanych.

I teraz ważna rzecz, o której należy pamiętać, tycząca się w dużej mierze także zjawisk, które przed chwilą opisywaliśmy. Znaczna część naszej wiedzy na temat wierzeń i praktyk religijnych pogan pochodzi z ze źródeł pisanych. Tak się jednak składa, że dzieła te tworzyli głównie ludzie należący do wyższych warstw społecznych. Ich liczebność szacuje się na nie więcej niż 10 procent populacji imperium.

Posługując się więc tekstami źródłowymi, tak naprawdę patrzymy na ówczesne wierzenia z perspektywy klas wyższych. Nietrudno sobie wyobrazić, że ich poglądy musiały się różnić od posiadanych przez osoby wywodzące się z innych klas. Nie chodzi o to, żeby obraz wynikający ze źródeł całkowicie odrzucać, ale pamiętać o tym przy czytaniu kolejnych akapitów.

Jeśli zatem chodzi o religię i wierzenia, to początkowo były one ściśle etniczne. Triumf grupy A nad grupą B był często obrazowany jako triumf bogów A nad bogami B. Zmiany widać za rządów Aleksandra i diadochów, którzy kopiują rozwiązania perskie i do wierzeń podbitych ludów odnoszą się nie tyle tolerancyjnie, co wręcz z sympatią.

Wiele wskazuje na to, że ludzie uznawali istnienie różnych nadprzyrodzonych sił, ale sami czcili tylko pewien wycinek tego boskiego świata. Znaczy to zatem, że nie odmawiali boskości czy specjalnego statusu pozostałym jego przedstawicielom. Wierzenia niejako stoją obok siebie.

Rzymianie adoptują podejście Macedończyków z drobną modyfikacją. Nie dość, że oddają cześć bogom podbitych ludów (no nie wszyscy, ale np. gubernatorzy), to wymagają od nich czci dla swojego panteonu. Z czasem bogowie rzymscy wchodzą do lokalnych panteonów i vice-versa.

Im dalej w las tym więcej drzew - z czasem dochodzi do utożsamienia bóstw. Bóstwa o podobnych atrybutach, historiach, miejscach w hierarchii nakładają się na siebie. Jupiter to Zeus, a z czasem Jupiter-Zeus staje się Baalem z kultów semickich. I tak dalej. Proces ten dotyczy nie tylko bóstw. Utożsamianiu podlegają także mity i lokalne tradycje, a z czasem kulty. Synkretyzm pełną gębą.

Zdaniem Marcela Simona wiele kultów, świadomie lub nie, skręca w stronę panteizmu lub panenteizmu. To pierwsze to przekonanie, że świat jest przepełniony różnie interpretowaną „boską” energią. To drugie to miks klasycznego teizmu z panteizmem: osobowy bóg zawiera w sobie świat, ale jest zarazem czymś więcej. Wpisuje się to w opisywane już filozoficzne tendencje do wiary w jedno najwyższe bóstwo.

Żebyśmy się zrozumieli - nikt jawnie nie odrzuca tradycyjnych ram politeizmu. Po prostu zaczynają być one nieco inaczej interpretowane. W myśl tego spojrzenia bogowie, to tak naprawdę różne formy tego samego, najwyższego bytu czy kosmicznej siły. Simon podsumowuje to jako: „monoteizm w zasadzie, politeizm w praktyce”.

Wiemy już o tendencjach w religijności pogańskiej. Zobaczmy jeszcze czego nie akceptowano. Z pism krytyków i apologetów widać, że do rytualnych obelg, którymi rzucano na ślepo chcąc zdyskredytować przeciwnika, zaliczały się: wyuzdane zachowania seksualne, poligamia, kazirodztwo, składanie ofiar z ludzi, ateizm i kanibalizm.

Skoro były one tak powszechnie rzucane przy próbie zdyskredytowania poglądów przeciwnika, to jest raczej jasne, że nie cieszyły się one społeczną akceptacją. Co do składania ofiar z ludzi to zdarzały się one w wierzeniach rzymskich, celtyckich, italskich i punijskich, ale w czasach, które nas interesują była to odległa przeszłość.

Religijność dużej części warstw wyższych była mocno powiązana ze szkołami filozoficznymi. Nie będę tutaj powtarzał opisów poglądów (czy może raczej wierzeń) z odcinka poświęconego stosunkom chrześcijaństwa z filozofią antyczną, zainteresowanych odsyłam tam. Tutaj omówimy sobie tylko kilka tendencji, a nie poglądy poszczególnych szkół.

W interesujących nas czasach, wśród klas wyższych dużą popularnością cieszyły się poglądy o istnieniu nieśmiertelnej duszy i związanego z jej istnieniem, życia po śmierci. Jak zauważył @Turysta_Onanista - nawet tradycyjnie materialistycznie nastawieni stoicy, wierzyli wówczas w nieśmiertelność duszy.

Poglądy na to, co działo się z duszą po śmierci były bardzo różne i w dużej mierze zależały od kontekstu kulturowego. I tak na przykład w obrębie wierzeń greckich istniał pogląd, że dusze szlachetnych ludzi zażywają rozkoszy i spokoju na Polach Elizejskich. Znalezienie się tam było zaszczytem, dostępnym nielicznym, reszta lądowała w mniej prestiżowych częściach zaświatów.

Z drugiej jednak strony wielu ludzi nie wierzyło w życie po śmierci, na co mamy dowody zarówno w literaturze jak i badaniach miejsc pochówku. Istniało także wiele poglądów pośrednich. Poglądy te głosiły, że życie pozagrobowe istnieje, ale jest ono nędznym odbiciem życia doczesnego. Ot, zbłąkane dusze wałęsają się po jakimś nieświecie. O zażywaniu przyjemności czy uldze nie było więc mowy.

Wracając do bogów. Różne wspólnoty miały różnych bogów (lub inne istoty nadprzyrodzone), którym składali ofiary i do których zanosili swoje prośby. I tak, dany osobnik składał zwykle ofiary opiekunom swojej rodziny/rodu. Ponadto jeśli należał do jakiejś grupy (np. zawodowej), to ona również miała swoich bogów. Miasta czy osady również miały swoich. Istniały także kulty, w których czczono jeszcze inne bóstwa. I tak dalej.

Co mam na myśli, mówiąc o innych istotach nadprzyrodzonych? W wierzeniach greckich (które odcisnęły się dużym piętnem na helleńskich) istniała osobna kategoria bytów znajdujących się między ludźmi i bogami. Były to daimony. Daimony byłu bytami duchowymi, nie tak potężnymi jak bogowie, ale mogącymi znacznie więcej niż ludzie.

I tu dochodzimy do kolejnego punktu. Ludowe pogaństwa były w dużej mierze opartej na przeświadczeniu, że istnieją pewne siły, które można opanować za pomocą określonych słów i czynności. Słowa i czynności zmuszały, nakłaniały albo obłaskawiały te siły do działania na naszą korzyść.

Takie przekonania są szczególnie widoczne w rzymskiej religii, która była w dużej mierze oparta na "do ut des" czyli „daję abyś dawał”. W jej myśl, centralną częścią religii było niejako ubijanie interesu z siłami rządzącymi światem. Rzymska religia była bardzo zrytualizowana - żeby deal został przybity wszystko musiało przebiegać według tradycyjnego przepisu.

Nie jest to jednak unikatowa cecha rzymskich wierzeń. Bardzo podobnie zapatrywali się na sprawy inni poganie. Chrześcijańska i żydowska idea o obdarzaniu Boga czcią mogła być bardzo dziwna dla ludzi z zewnątrz. Obco brzmiała także idea swoistej wierności Bogu.

Poganin zazwyczaj nie miał problemu z rytuałami, w których inwokowano inne bóstwa niż te, które zazwyczaj czcił (bo np. tradycyjne nie chcą dać czegoś co chciał). Wiemy o tym na przykład ze studiowania tabliczek, na których wierni zapisywali swoje życzenia przy okazji składania ofiar w świątyniach czy sanktuariach.

W tym kontekście ciekawe są także niektóre grafitti. Jedno z nich, wykonane w porcie obsługującym Rzym mówi wprost: „Hermesie, dobry towarzyszu, spraw żebym zyskał!”. Jak zauważa MacMullen, w sumie ciężko się temu dziwić.

Skoro Rzymianie odnieśli tak oszałamiające sukcesy i stworzyli największą potęgę jaką znał świat (a raczej ich część świata), skrupulatnie wypełniając po drodze przepisy kultowe, to nie trudno wyciągnąć z tego następujący wniosek: przestrzeganie zasad rytuału opłaca się, bo bogowie odpłacają z nawiązką za ofiary.

Tolerancja, o której już wspominaliśmy, wynikała nie tylko z polityki państwa, ale także z braku jasno określonej doktryny. Jej efektem był też powszechny synkretyzm. Nie znaczy to jednak, że nie było tarć i różnic. Różne grupy patrzyły na praktyki kultowe i wierzenia innych z wyższością. Rzymianie byli szczególnie nieufni wobec idei egipskich i żydowskich. Często naśmiewali się z nich i określali mianem superstitio (zabobon).

Zdarzały się także przypadki akcji wymierzonych w jakieś wierzenia. Było to zazwyczaj związane z polityką, a nie religijnością. Tym niemniej takie prześladowania też się zdarzały. I tak było na przykład z kultami skupionymi na Bachusie. Zostały zdelegalizowane za występki przeciw moralności. Wielu zostało skazanych na śmierć. Podobnie rzecz miała się z niektórymi grupami druidów oskarżanych o składanie ofiar z ludzi.

Ciekawym i ważnym zjawiskiem w religijności pogańskiej były także kulty misteryjne. Najbardziej znanymi ich przejawami były greckie misteria eleuzyńskie, orfickie i dionizyjskie. Wraz z mieszaniem się wierzeń pojawiły się misteria wschodnie związane z Kybele, Izydą, Serapisem czy Mitrą. W przeciwieństwie do misteriów greckich, prowadziły one ożywioną działalność misjonarską.

Tego terminu nie należy jednak rozumieć w jego chrześcijańskim ujęciu choćby dlatego, że misteria nie odrzucały innych form religijności. Chodzi raczej o aktywne poszukiwanie wyznawców. „Misjonarzami” byli albo mieszkańcy terenów, z których kulty się wywodziły, albo Rzymianie „nawróceni” w czasie swojego pobytu poza miejscem zamieszkania.

To czy członków kultów misteryjnych było wielu, jest rzeczą wysoce debatowalną, ale wiemy na pewno, że można było ich spotkać w całym cesarstwie. Często uważali się oni za duchową elitę. Dostęp do wielu kultów był ściśle zarezerwowany dla wtajemniczonych. Istniały jednak takie grupy i praktyki, które były publiczne. I grupy te organizowały na przykład wielkie, miejskie procesje.

Misteria nadal bazowały na wierzeniach wywiedzionych z pogaństwa i tak naprawdę nie było między nimi ostrej granicy (członkowie kultów mogli normalnie brać udział w innych ceremoniach). Kulty misteryjne były raczej uzupełnieniem niż rywalem. Istniały jednak pewne cechy, które wyróżniały je od reszty.

I tak na przykład wiele z nich miało jakieś nauczanie, coś co można by nazwać teologią. Nie było to tylko zawieranie umów z bogami, ale także zestaw bardziej sprecyzowanych wierzeń. Pogaństwa tymczasem nie można było „przyjąć” w wyniku np. pobierania nauk.

Sytuacja wyglądała całkowicie inaczej gdy chciało się zostać wtajemniczonym. Simon zauważa też, że o ile w innych formach pogaństwa rytuał jest luźno związany z przekazywanym mitem, to w kultach misteryjnych sytuacja była inna.

Gesty, symbole i przebieg danego rytuału były tutaj ściśle powiązane z przekazem. Istotna była także czystość, ale nie znana z tradycyjnego pogaństwa czystość rytualna tylko moralne postępowanie. Oczywiście każda grupa rozumiała przez to coś troszeczkę innego. Pojęcie grzechu i pokuty było integralną częścią kultów.

Kolejną cechą wspólną dla większości z nich był motyw cierpiącego bóstwa. Bogowie, którym poświęcone były misteria zazwyczaj przechodzili przez etap gwałtownej śmierci. Nie był to jednak ich koniec, a jedynie przystanek na drodze do transformacji, która prowadziła do lepszego, wyższego stanu.

Przypomina to cykl obumierania i odradzania się w przyrodzie. Na tej podstawie uczeni twierdzą, że inspiracją tych historii były starsze mity agrarne. Wychodząc z tego założenia, często przyjmuje się, że pierwotnym celem misteriów było pobudzenie przyrody do, niejako, wykonania cyklu.

Los misteryjnych bogów jest odczytywany jako zapowiedź życia po śmierci, w domyśle lepszego stanu niż życie na tym łez padole. Kult oferował wtajemniczenie, które miało zapewnić wiernemu to, przez co przeszedł bóg, czyli pośmiertny „level up”. Tutaj również upatruje się źródeł sukcesów wierzeń misteryjnych. Zamiast błąkania się jako cień po nieświecie, przyrzekały bowiem pośmiertne życie w chwale.

Wiele rytuałów misteryjnych przywodzi na myśl kościelne. Niektórzy twierdzą, że były one źródłem inspiracji. Na przykład: ważnym elementem obrzędu było odtworzenie śmierci i upadku boga. W niektórych misteriach duża rolę odgrywała krew ofiarnego zwierzęcia, utożsamiana z krwią boga. Odbywały się również uczty podobne do eucharystycznych.

Źródeł sukcesu wschodnich misteriów uczeni dopatrują się w zaspokajaniu potrzeb duchowych, którym nie mogły zadośćuczynić tradycyjne formy pogaństwa. Misteria obiecywały zbawienie i prawdziwy związek z bóstwem. Ich nauczanie odpowiadało na pytania jakie zadawali sobie ludzie. Bogate, tajemnicze i wypełnione emocjami rytuały na pewno przysparzały im popularności. Z drugiej jednak strony przysparzały im także wrogów.

Wielu Rzymian bardzo podejrzliwie patrzało na kulty misteryjne i uważało je, w skrócie, za niemoralne zgromadzenia. Krążyły o nich niestworzone opowieści. Na przykład plotka mówiła, że w trakcie misteriów poświęconych Attysowi, kapłani i część wiernych dokonywali rytualnego samookaleczenia. Być może niektóre z tych doniesień są prawdziwe.

Ostatnim elementem o którym wspomnimy jest kult cesarski. Zjawisko to pojawiło się w ramach pogaństwa na początku naszej ery (w sumie ciężko żeby się pojawiło wcześniej skoro nie było cesarzy). Wydaje się, że jego korzenie sięgają Bliskiego Wschodu, gdzie boska lub nieomal boska cześć oddawana władcom była czymś normalnym.

Monarchie hellenistyczne, powstałe po greckim podboju, bardzo szybko zaadaptowały to podejście. Stało się to mimo tego, iż była to rzecz obca greckiej tradycji. Dla kultury helleńskiej na Wschodzie oddawanie boskiej czci princepsowi było czymś absolutnie naturalnym i bardzo szybko był on traktowany jako władca pełną gębą, a nie „pierwszy obywatel”.

Cesarzom to nie przeszkadzało i bardzo szybko zobaczyli w tym szansę na wzmocnienie swojej pozycji. Tutaj jednak należy zastrzec, że z racji różnic kulturowych, na Zachodzie nie czczono władcy jako boga. Cześć odbierał jego genius, boska cząstka. Do panteonu zaliczano cesarza dopiero po śmierci.

Na dobrą sprawę dopiero Domicjan zażądał dla siebie tytułu Pana i Boga za życia. Wraz z pojawieniem się kultu cesarskiego powstało także coś, co można nazwać jego teologią. Zatem cesarz jest godny czci gdyż jego władza jest odbiciem władzy boskiej. Mocno zaznaczały się tutaj związki z kultami solarnymi. Cesarz został uznany za ziemski odpowiednik Boskiego Słońca.

Odprawianie nakazanych rytuałów na cześć boskiego cesarza/jego geniusa, stało się jakby papierkiem lakmusowym wierności i posłuszeństwa państwu. Z tego powodu był to naprawdę powszechny i uniwersalny kult, którego obrzędy niejako jednoczyły wszystkich mieszkańców imperium.

Była to także kość niezgody i główna przyczyna prześladowań chrześcijan, którzy jakkolwiek szanowali władzę cesarską (zazwyczaj), nie mieli zamiaru traktować cesarza jak boga. Z drugiej strony, jak zauważa Simon, wiele charakterystycznych dla kultu cesarskiego cech widać w kulcie chrześcijańskim.

I tak na przykład poganie świętowali urodziny Augusta jako symbol nastania nowej ery. Greckojęzyczni poddani często tytułowali cesarzy soter, czyli zbawiciel. Tytuły Boga, czyli łaciński Dominus i Kyrios, również były w częstym użyciu w odniesieniu do osoby cesarza.

Simon stawia tezę, że masowość kultu, w którym człowiek jest równocześnie uważany za bóstwo, mogła niejako „przygotować” mieszkańców imperium na chrześcijańską ideę Boga- człowieka i Wcielenia.

I tak oto dochodzimy do końca naszego pobieżnego przeglądu religijności rzymskich pogan w przededniu eksplozji chrześcijaństwa. Obraz jaki tutaj naszkicowaliśmy jest oczywiście nie pełny i pobieżny, ale myślę, że pokrywa najważniejsze tematy i wskazuje na tendencje, które w pełni rozwinęło chrześcijaństwo.

W następnym odcinku zbliżym
niedoszlyandrzej - Zgodnie z zapowiedziami z poprzedniego odcinka dzisiaj spróbujemy ...

źródło: comment_5CqzEHqfpuumgXjrv0JrvdPyvU7SjPWL.jpg

Pobierz
  • 18
Wołam przez MirkoListy plusujących ten wpis (121)

Dodatek wspierany przez Cebula.Online

Nie chcesz być wołany/a jako plusujący/a? Włącz blokadę na https://mirkolisty.pvu.pl/call lub odezwij się do @IrvinTalvanen

Uważasz, że wołający nadużywa MirkoList? Daj znać @IrvinTalvanen

! @Amarantus_Ekspandowany @Brzytwa_Ockhama @pan_kleks8 @3maj @Big_Gru @justkilling @urs6 @NDSS @Dynamiczny_Edek @Ex3 @PluszowyPrezes @jozik @w01t3k @niewieski @BionicA @Leta @KbtY @lanekrasz @kocio @Samica_Alfa @Hrabia_Vik @fei_ @Unakit77 @Sawik2003 @Pally @privatus @Towarzysz_Moskwin @Kukiee @mrjetro @Zmorak @Mannaz_Isaz_Raido_Kaunan_Othala @Elmeer @Iwolgin @Rajtuz @
@ja_nie_lubie: na szybko: konkretnego autora nie wskażę bo nie mam teraz za bardzo czasu na wertowanie notatek, ale taki obraz wyłania się przede wszystkim z analiz inskrypcji nagrobnych.

Jeśli Cię to mocno interesuje to poszukaj tłumaczeń i transkrypcji Sahina czy Demougeot'a. Poszukam na weekend chociaż jakichś fragmentów i wrócę z tym, ok?