Wpis z mikrobloga

Niebieskie Mirki i Różowe Mirabelki (ale w sumie to głównie Mirki, bo zdanie na ten temat kilku koleżanek mam, ale one czasami zalatują #logikarozowychpaskow i nie sądzę bym mogła im ufać ( ͡° ʖ̯ ͡°) ) , ale widząc jak wszyscy tutaj spokojnie wypowiadają się o swoich problemach w #zwiazki, pokuszę się by opisać mój chory i jedyny w swoim rodzaju przypadek. Chciałabym się dowiedzieć co o moim wypadku myślą mężczyźni gdyż z później wymienionych powodów, poza internetami nie mam jako tako z nimi towarzyskiego kontaktu.

Ja (lv23) nigdy jeszcze nie miałam chłopaka (do niedawna nawet nigdy się nie całowałam, no chyba, że #rozowepaski też się liczą (ʘʘ) ). W gimbazie nie, bo byłam aspołecznym kozłem ofiarnym i patrząc na to jak o siebie nie dbałam, to będąc facetem nigdy bym się wtedy za sobą nie obejrzała. W licbazie też, bo dalej byłam aspołeczna, ale już całe szczęście ludzie nie walili ze mnie beki. W studbazie trochę zmieniła się sytuacja, bo zaczęłam wyglądać zupełnie inaczej (jak jeszcze miałam długie włosy to byłam obiektywnie nawet dość atrakcyjna, niestety z psychosomatycznych powodów kłaki zaczęły mi wypadać, i żeby nie wyłysieć musiałam się ściąć na krótko i teraz jestem taką chłopięcą szarą myszką i zdecydowanie przestałam się sobie podobać...) i faceci zaczęli mnie zaczepiać ( #pokazmorde jest z okresu długich włosów), jednak aspołeczność jest we mnie silna i w dalszym ciągu nie potrafiłam nawiązać z płcią przeciwną żadnych głębszych relacji.

A żeby tylko z płcią przeciwną... ja naprawdę jestem przez to samotna. Niby mam jakieś koleżanki, ale przyglądając się im z bliska dostrzegam, że wszystkie mają na mnie bardziej negatywny wpływ. Dodam jeszcze, że nie znoszę pić alkoholu, a ludzie w moim wieku jak chodzą gdzieś na spotkania, to przede wszystkim by się nawalić i przez to też czuję się wyobcowana. Nie tyle, że coś szczególnego ukrywam czy wstydzę się swoich zachowań po pijaku, po prostu uważam, że upijanie się w towarzystwie to rozrywka wysoce prymitywna i nawet z x promilami we krwi nie czuję się nawet troszeczkę swobodniej w towarzystwie niż bez nich, więc tego typu sposoby przezwyciężenia mojej aspołeczności są bezskuteczne. Od prawie roku choruję przez to wszystko na depresję (abstynencja się przydaje, przynajmniej nie mam problemu z zażywaniem leków...), chodzę do psychiatry, a w styczniu w końcu zdecydowałam się rozpocząć terapię. Leki działają całkiem nieźle i podnoszą mi nastrój, jednakże wciąż nie są w stanie zmienić mojego podejścia do ludzi. Zaraz mam zacząć swoją pierwszą pracbazę, ale nie sądzę bym miała tam kogokolwiek poznać, bo ja to jednak ja. Zachowania mi się z wiekiem nie zmieniają, może terapia coś poprawi, ale jak już wspomniałam... aspołeczność we mnie silna.

I wszystko nie byłoby jeszcze takie dziwne gdyby nie fakt, że od najmłodszych lat targa mną nieprawdopodobnie wysoki popęd seksualny. Tak, to bardzo dziwne, kiedy dziewczyna jeszcze nigdy nie miała faceta, a jej libido jest non stop na poziomie pedofila, który przekroczył drzwi szkoły podstawowej. W sumie to seksem interesuję się od dziecka, nie przeszłam nawet opisywanej w literaturze „fazy latencji”. Stale szukałam jakichś materiałów dla dorosłych u siebie w domu, masturbowałam się do nich, ot taki mały zboczuszek. To cud że mnie w tym czasie żaden pedofil nie wyhaczył... Rodzice byli tym rozgoryczeni (motzno katolicka rodzina i te sprawy...), ale co mogli zrobić, skoro nawet nie potrafili mi wytłumaczyć, dlaczego robię źle, bo „z dzieckiem w tym wieku nie wolno rozmawiać jeszcze o tych sprawach” ( ͡° ͜ʖ ͡°) .

Prawdziwe boom nadeszło oczywiście, kiedy zaczęłam mieć lv już któryśnasty. Hormonów coraz więcej, apetyt na chłopców wzrasta, ale robić nie ma z kim... co robić? Fap, fap, fap (a nie, czekajcie, w wersji żeńskiej to przecież jest „schlick, schlick, schlick”)... Koleżanki nie mogły mnie znieść, bo wciąż prowokowałam erotyczne tematy w naszych rozmowach, kiedy ich to jeszcze nawet w ogóle nie interesowało, jeszcze jakiś konfident wykradł mi z plecaka gimbazowe seks opowiadanko i dostarczył je wychowawcy klasy, przez co miałam minus sto do punktów z zachowania i etykietkę z napisem „zboczeniec” do końca szkoły, którą przez pewien czas miałam nawet myśli samobójcze. Całe szczęście gimbaza szybko się skończyła i w licbazie w innym mieście miałam już czystą kartkę. Bardzo starałam się wtedy by treści erotyczne mojego autorstwa nie ujrzały światła dziennego i całkiem dobrze mi to szło, ale ten okres w moim życiu był bardzo nudny. Żadnych przyjaciół, ekstremalne zamknięcie się w sobie.

O dziwo w studbazie rodziców już tak zaczął niepokoić mój brak faceta (głupie teksty w stylu „w twoim wieku to ja już brałam ślub”...), że aż zaczęli się modlić o to bym uprawiała seks jak wszyscy moi „normalni” rówieśnicy. Ale faceta jak nie było, tak nie ma. Nawet w ostatnich czasach była jakaś próba zmiany tego stanu rzeczy. Już pomijam fakt, że fochnął się jak debil z tego powodu, że ścięłam włosy ( #logikaniebieskichpaskow : dziewczyna ma włosy – biorę, ścina się – wiesz, ja chyba się rozmyślę...), ale od samego początku nie czułam w jego kierunku żadnej chemii. Bo czy to normalne umawiać się na ranki z kimś, kogo nie chce się nawet pocałować... Wiem, że mam przerażające libido, ale tak zostałam wychowana, że wolę już sobie samej zrobić dobrze, niż kazać się zaspokoić pierwszemu lepszemu kretynowi, który mnie nie szanuje.

Nie przyszłam tutaj pytać się jak zdobyć niebieskiego, bo sama wiem, że w tym wypadku muszę po prostu powalczyć trochę ze sobą, wyleczyć depresję i wyeliminować swoje aspołeczne zachowania. Przyszłam tylko po poradę co mam zrobić, kiedy jednak stanie się niemożliwe, i będę musiała zacząć pożycie seksualne ze swoim przyszłym niebieskim. Problem taki... przez te długie lata zaspokajania siebie bardzo eksperymentowałam, trochę się pogubiłam i... no tak jakby moje ciało nijak się ma do dziewiczych standardów, chociaż jako tako dziewicą wciąż jestem. Złapał mnie szeroko pojęty sadomasochizm seksualny, zachowania biseksualne (przez pewien czas szukałam nawet sobie różowego do zabawy, ale się nie udało, bo moja aspołeczność nie tylko w stronę niebieskich działa ( ͡° ʖ̯ ͡°) ), półki pełne ekscentrycznych akcesoriów, bielizny odkrywającej wszystko co ma zasłonić... i weź tu się tłumacz swojemu nowemu niebieskiemu z tego wszystkiego. Każde rozwiązanie niesie za sobą konsekwencje, które mogą doprowadzić nawet do tego, że związek skończy się szybciej niż się zaczął.

1) powiedz, że jesteś dziewicą, ale nie mów o swoich fetyszach – facet od razu ogarnie, że moje wewnątrzpieroże jest za szerokie i ogólnie, że zachowuję się dziwnie, stwierdzi, że go okłamałam, i tyle było ze związku ( ͡° ʖ̯ ͡°)
2) powiedz, że kogoś miałaś i podaj jakąś niewielką liczbę – nie umiem (i przy tym nienawidzę) kłamać, zacznie mnie wypytywać o byłych, wszystko się wyda, będzie, że go okłamałam i tyle było ze związku ( ͡° ʖ̯ ͡°)
3) powiedz CAŁĄ prawdę – facet przerazi się moich praktyk masturbacyjnych, ucieknie i tyle było ze związku ( ͡° ʖ̯ ͡°)

W ogóle zauważyłam, że w internetach #niebieskiepaski piętnują kobiety z szerokimi waginami, bo to niby symbol rozwiązłości seksualnej u różowych (co jest bzdurą, bo waginy naprawdę nie idzie łatwo na stałe poszerzyć zwykłym stosunkiem, no chyba że masz beniza wielkości bicepsa...), kiedy to u mnie nie ma żadnego odniesienia do rzeczywistości. To, że lubię inaczej nie robi ze mnie automatycznie dziwki, ale przez mojego przyszłego niebieskiego może to być odebrane źle, nawet jako pewnego rodzaju rozczarowanie, bo „czym ja sobie zasłużyłem by już za młodu ruchać luźną dziurkę”. Też trochę #logikaniebieskichpaskow , bo to by oznaczało, że miłości żadnej do mojej osoby nie żywi, ale nie oszukujmy się, seks również jest bardzo ważnym elementem związku.
Nie wymagam ładnej buźki, jakiegoś super wzrostu (pomimo tego, że mam 178 cm przez ciekawe geny...), milionów na koncie, kaloryferka i przyrodzenia jak u kenijskiego przywódcy plemiennego. Potrzebuję odrobiny uczucia i w łóżku tylko kreatywności i otwartości na eksperymenty. W przypadku gatunku ludzkiego seks nie służy przecież tylko i wyłącznie do prokreacji, świat nie kończy się na stosunku dopochwowym, ale boję się, że mój przyszły facet nie będzie miał na to takiego samego poglądu jak ja. Przeraża mnie, że przez to wszystko i tak w przyszłości nie zbuduję zdrowego związku.

Nie jestem atencyjną dziwką, jedynie chciałam zapytać wszystkie obecne Niebieskie Mirki, co myślą na temat tej sytuacji i co by zrobili na moim miejscu, jakby już doszło do tego, że będę mieć faceta i trzeba będzie zacząć wiadomo co i jakby sami zareagowali, gdyby spotkali różowego, który wyznałby im, że jest dziewicą, ale o ekstremalnych zachowaniach łóżkowych...

Nie, to nie jest zarzutka. Wiem, że przypadek mojej osoby jest tak absurdalny i nieprawdopodobny, że można to odebrać jako trolling, ale nie dobijajcie mnie...

  • 109
@Boguzia przeczytałem i nie widzę problemu. przecież taka dziewczyna z którą można eksperymentować w sexie na studiach to skarb. myślisz że niebieskie paski idą na studia z wielkim bagażem seksualnych doświadczeń? raczej nie. w głowie przeważnie oprócz imprez w weekend mają ruchanie i uwierz że bez trudu znajdziesz rówieśnika otwartego na różne seksualne zabawy. nic nie musisz mówić. przecież nie powiesz na pierwszej lepszej imprezie że lubisz klikać mysza 4 razy dziennie
@Boguzia to o co chodzi ? O samo poznanie kogoś ? no proszę Cie...imprezy integracyjne, pewnie ktoś w grupie robi co weekend imprezy na stancji. jeszcze nie słyszałem żeby ktoś na studiach odmówił rzuconego w eter "piwka po zajęciach ". w ostateczności napisz jakiś matrymonialny post na forum swojej grupy/roku/studiów. zawsze jest tinder :)
@Boguzia: Przeczytałem cały wpis, ale odniosę tylko do włosów. Gdyby moja narzeczona ścięła włosy z powodów innych niż zdrowotnych to by szukała innego chłopa. Dla niektórych to jest naprawdę ważne :).
A z Twoimi wszystkimi problemami życzę Ci powodzenia i znalezienia swojego szczęścia. Bo można je znaleźć, tylko trzeba je dostrzec :)