Wpis z mikrobloga

Słyszeliście, że przed drugą wojną światową Polska miała prawdopodobnie najlepszy wywiad na świecie?

Nazywał się od Oddziałem II Sztabu Generalnego.

Podwładni naszego wywiadu dali początek takim służbom jak OSS (poprzednik CIA) czy Mossad poprzez szkolenia, a także szkoliły brytyjskie MI6.

Jest to temat bardzo słabo znany w Polsce i prawdopodobnie większość z was o tym nie słyszała, ale nie będę go dziś rozwijał, tylko skupię się na jednym wydarzeniu, które ponoć było największą wpadką naszego wywiadu.

Cofnijmy się w czasie do 28 września 1939 roku. Warszawa kapituluje przed Niemcami. Po pustym forcie Legionów "spaceruje sobie" kpt. Bulang, członek specjalnej grupy Abwehry (niemieckiego wywiadu wojskowego). Jego grupa powstała specjalnie po to, żeby przechwytywać tajne dokumenty wywiadów podbijanych państw, po tym gdy w czasie zajmowania Czechosłowacji, Pepitki załadowały wszystkie tajne papiery i wysłały samolotem do Wielkiej Brytanii.

Na zajęcie Polski Niemcy postanowili się w tej kwestii dokładnie przygotować, znając renomę polskiego wywiadu.

Mimo tych przygotowań, Niemcy początkowo dali ciała, ponieważ mimo błyskawicznego zajęcia bydgoskiej ekspozytury "dwójki", gdzie Bydgoszcz Wehrmacht zdobył chyba w tydzień, nie znaleźli w całym biurze nawet skrawka papieru, za wyjątkiem wizytówki dowódcy, Jana Żychonia, leżącej na jego biurku. Swoją drogą dobry śmieszek musiał z niego być, bo ta wizytówka leżąca równo ułożona na biurku, w całkowicie wyczyszczonym biurze, była jak naplucie w mordę Niemcom.

Niemcy już wiedzieli, że łatwo nie będzie i jeśli się lepiej nie postarają, nie zdobędą nawet jednej kartki z dokumentów naszego wywiadu.

Wróćmy jednak do Warszawy.

Wspomniany Pan Bulang tak sobie "spacerował", zapewne zdenerwowany, bo w Centrali "Dwójki" znaleziono tylko oficjalne materiały propagandowe III Rzeszy, niemieckie książki telefoniczne i nie wypełnienie dokumenty Wehrmachtu. Polacy znowu sobie z Niemców jaja zrobili.

Nasz kapitan tak sobie chodził poddenerwowany aż nagle "natknął się" na tajne dokumenty wywiadu.

Słowo "natknął się" jest trochę mało obrazowe, ponieważ do transportu tych dokumentów potrzeba było 6 dużych ciężarówek, więc była to naprawdę potężna sterta papieru. Było to całe archiwum śmieszka Żychonia, przewiezione tam z Bydgoszczy.

Niemcy po jego zdobyciu i przeanalizowaniu, rozpoczęli masowe aresztowania polskich szpiegów, egzekucje, a także zaczęli łatać wszelkie dziury w swym kontrwywiadzie, których istnienia nawet nie podejrzewali, a przez które Polacy potrafili wyciągnąć informacje takie jak dokładna liczba wyprodukowanych czołgów i samolotów, czego nie wiedzieli nawet wysoko postawieni Niemcy, ponieważ były to informacje ściśle tajne, z powodu oficjalnych ograniczeń nałożonych przez traktat Wersalski.

W wyniku tej "wpadki" stracono ponad setkę polskich agentów, w tym jednego umiejscowionego w samej centrali Abwehry.

Tyle mówi oficjalna historia. Teraz czas na dodanie kilku faktów i użycie mózgu, aby zrozumieć, czy oficjalny przekaz trzyma się kupy.

Po pierwsze, Fort Legionów był przez niemal cały wrzesień osadzony przez polskie wojsko. Na szczycie jego wieży umieszczono armatę przeciwlotniczą, a i jakiś garnizon był tam do ochrony.

Z pewnością wiedzieli o przywiezieniu tam kilku ton dokumentów, bo tego nie dałoby się tego ukryć przed wartownikami. Zapewne dostali też rozkaz pilnowania tych papierów.

Zatem żołnierze wiedzieli co tam jest i spędzili z tym archiwum trzy tygodnie pod jednym dachem. Po okrążeniu Warszawy i coraz większych postępach Niemców, zapewne też pytali się dowództwa co z tym zrobić, gdyby zdarzyła się rzecz niemożliwa i ktoś naprawdę o tym "zapomniał".

Jak wiemy, nie zrobiono z tym nic. Zostawiono wszystko jak leżało, a z racji faktu, że ten fort leży blisko centrum Warszawy, rozum każe twierdzić, iż łączność z dowództwem była zachowana do samego końca oblężenia, zatem rzeczone dowództwo musiało wiedzieć o tym, że żołnierze nic nie robią z tymi TAJNYMI I WAŻNYMI dokumentami. Zapewne na tego samego dowództwa polecenie.

Kolejnym faktem niech będzie ilość tych dokumentów. Musiano je transportować sześcioma ciężarówkami, a setki agentów Abwehry rozpracowywało je niemal do końca 1943 roku. Dano Niemcom robotę na ponad 4 lata, dosłownie zawalając niemiecki wywiad robotą.

Trzecim faktem jest renoma naszego wywiadu, który był naprawdę skuteczny. Nikt tak nie spenetrował niemieckiego przemysłu jak Polacy. Ruhrpolen czyli Polacy osiedli w Zagłębiu Ruhry w XIX wieku, byli doskonałą bazą do infiltracji niemieckiego przemysłu, ponieważ z racji dużego zniemczenia byli dopuszczani nawet na kierownicze stanowiska w niemieckim przemyśle. Zresztą, sama akcja w Bydgoszczy, gdzie pomimo błyskawicznego ataku Niemców, wyczyszczono całe biuro polskiego wywiadu zanim wpadli do niego komandosi, świadczy o kunszcie Drugiego Oddziału.

Chce wam się wierzyć, że ten sam człowiek, który w tydzień od ataku wywiózł z oblężonego miasta, walczącego z niemieckimi dywersantami w środku, kilka ton dokumentów, wsadził je do Warszawy i po prostu o nich zapomniał, mimo, że leżały tam trzy tygodnie i wartownicy z pewnością dopytywali się co z nimi zrobić? Bo mi ni cholerny nie chce się wierzyć w takie bajki.

Mam za to inną hipotezę. Pan Jan Żychoń, pakując dokumenty w Bydgoszczy do transportu, od razu je segreguje. Dokumenty krytycznie i bardzo ważne pakuje w jedno miejsce, a te mniej w drugie.

Siłą rzeczy, najwięcej dokumentów jest średnio i mało ważnych. One jadą do twierdzy Legionów w Warszawie, a te najważniejsze "znikają", czy to zniszczone, czy to doskonale ukryte, czy wywiezione do Wielkiej Brytanii. Po prostu dla nas i dla Niemców już ich nie ma.

Zostają te mniej ważne, ale autentyczne, cała ich ogromna sterta. Jednak nawet te mniej ważne dokumenty są zapisane pewnym systemem, bo żadna szanująca się służba nie trzyma danych bezpośrednio, ale tworzy system mieszający dane, tak aby utrudnić działanie ewentualnym wewnętrznym agentom, którzy co prawda mogą wynosić informacje, ale wtedy nie wiedzą czego te informacje dotyczą, bo nie znają klucza, według którego je mieszano.

Do tych mniej ważnych dokumentów, wstępnie szyfrowanych, ale nie za ciężko, wrzucamy kilka zatrutych owoców, czyli informacje fałszywe, np. przedstawiając jako agenta, wiernego urzędnika, czy żołnierza III Rzeszy, albo przedstawić jako dobrze spenetrowaną fabrykę, która nie dała się spenetrować, tak aby Niemcy skupili na niej całą swoją uwagę i wymienili i ukarali degradajcą swoich najlepiej działających agentów kontrwywiadu. Oczywiście zdecydowana większość ujawnionej agentury musi być prawdziwa, bo inaczej by się połapano, ale tracąc setki planktonu, mamy dobrą okazję do uderzenia w wiernych Niemców ich własnym wymiarem sprawiedliwości.

Dodatkowo, dosłownie zawalamy Niemców robotą na całe lata, często jałową, bo mamy możliwość fabrykacji informacji, jednocześnie odwracając ich uwagę od obecnej działalności naszego wywiadu.

Poza tym, ujawniając nasze metody wywiadowcze sprzed wojny, bardzo wyczuwamy na nie Niemców, którzy teraz bardzo skupiają się na wszelkiej działalności tego typu. Nie dość, że typowe zachowania dobrych Niemców możemy przedstawić jako symptomy działalności "polskich agentów", to jeszcze wiedząc na co Niemcy są wyczuleni, możemy dokładnie unikać takich zachowań, minimalizując ryzyko wpadki.

Dość powiedzieć, że pomimo tej straszliwej "wpadki" kilka lat później polski szpieg pod przykrywką niemieckiego generała (!!!!!!), Kazimierz Leski jeździł sobie po Niemczech i okupowanej Francji, zbierając dane na temat Wału Atlantyckiego.

Wiecie jakim osiągnięciem jest umieszczenie agenta wśród generalicji wrogiego państwa? Nie zwerbowanie wrogiego generała, tylko przedstawienie człowieka z zewnątrz, Polaka, jako niemieckiego generała. To rzecz bardzo trudna i godna najlepszych służb wywiadu.

Następnie ten polski szpieg, jak gdyby nigdy nic, wrócił sobie do Polski i walczył w Powstaniu Warszawskim jako dowódca.

Jednak żeby to wszystko zrobić, czyli wyprowadzić Niemców w pole, trzeba uwiarygodnić "wpadkę" poprzez poświęcenie wielu prawdziwych agentów i szpiegów. Dodatkowo warto zagrać na poogardzie Niemców do "niższych ras" i nie chwalić się sukcesami, a uwypuklać wpadki, żeby nabrali przekonania, że naprawdę jesteśmy głupii i naprawdę mogliśmy zrobi taki debilizm jak zostawienie im sześciu ciężarówek akt.

Najlepsze są te służby o których nikt nic nie wie i w ogóle wątpi w ich działanie, czy nawet istnienie dlatego w najlepszym interesie "dwójki" było to, aby miano ją za słabą i niewiele potrafiącą.

Podsumowując, przed II wojną światową i w czasie niej mieliśmy jedną z najlepszych służb wywiadowczych świata, jak nie najlepszą, a rzekoma "wpadka" naszej służby najprawdopodobniej nie była żadną wpadką, ponieważ kłóci się to z wszelką logiką i rozumem, w świetle znanych nam faktów.

Miałem ogromną przyjemność uczestniczyć w kilku wykładach na temat historii i działania służb specjalnych, prowadzonych przez synów oficerów II Oddziału Sztabu Generalnego, takich jak dr. Rafał Brzeski, którzy oprócz wyników swoich prac naukowych, podawali wiele informacji nieoficjalnych, zaslyszanych od rodziców, których nie znajdziemy w dokumentach i ten wpis jest częściowo oparty na tychże właśnie wykładach.

Niestety, w Polsce wiedza tego typu jest bardzo mało popularna, co tym bardziej dziwi, gdy zobaczymy ilu mamy u nas "łowców agentury" zwłaszcza tej rosyjskiej. Każdy spotkał się z "zdemaskowaniem" rosyjskiego "agenta", choć niemal nikt nie ma nawet podstawowej wiedzy na temat działalności wywiadu, czy kontrwywiadu, nie mówiąc już o specyficznych dla danych służb metodach, które są jak odcisk lini papilarnych.

Ten wpis dedykuję naszym byłym żołnierzom "dwójki" i ludziom którzy propagują wiedzę na temat tego oddziału. Mam też nadzieję, że wiele osób zaciekawi się tym tematem.

#historia #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #iiwojnaswiatowa #centryzm #polska #niemcy
L.....i - Słyszeliście, że przed drugą wojną światową Polska miała prawdopodobnie naj...

źródło: comment_dmz8KXZPJxfz6KGNdfEUyvnooJ4dL6MT.jpg

Pobierz
  • 150
  • Odpowiedz
tl,dr ale chyba o to w szpiegowaniu chodzi ( ͡° ͜ʖ ͡°)-


@mawojciech: służby mają ukrywać swoje działania, ale bez przesady, bo trzeba jakieś informacje o nich zachować.

Akurat służby wywiadowcze, to najbardziej konserwatywne służby na świecie, ponieważ metody ich działania mogą się nie zmieniać od setek lat.

O ile żołnierz z karabinem dziś walczy całkiem inaczej niż jeszcze 50 lat temu,
  • Odpowiedz
Gdyby byla ta sluzba taka zajebista to by swojego archiwum w wawa nie zostawili.


@szczebrzeszyn09: czytałeś w ogóle ten wpis? Przecież 3/4 z niego jest właśnie o tym archiwum.

Mieli dosc kiepsko rozpracowane ZSRR


Mieli tak kiepsko rozpracowane ZSRR, że praktycznie na bieżąco łamali ich kody we współpracy z Japonią.
  • Odpowiedz
@Lawrence_z_Arabii: obyśmy w razie powtórki z historii nie powtórzyli również tych samych błędów jak choćby zawierzenie angolom. Jeśli tam trafiły te najtajniejsze z tajnych dokumentów, to już chyba lepiej byłoby je zniszczyć bezpowrotnie.
  • Odpowiedz
obyśmy w razie powtórki z historii nie powtórzyli również tych samych błędów jak choćby zawierzenie angolom.


@Jacolnik: To była decyzja strategiczna, leżąca poza kompetencjami wywiadu. Zdecydowały o tym najwyższe władze, a wywiad nie miał tu nic do gadania.
  • Odpowiedz
@Lawrence_z_Arabii: nie śmiałbym nawet winić wywiadu. To są zbyt ogarnięci ludzie. Mam tylko nadzieję, że nikt nas znów w nic nie wplącze i nie wykorzysta tak, jak nas wyspiarze rozgrywali i wykorzystywali.
Jak masz więcej takich historii, załóż tag i wrzuć czasem. Dobrze się czyta.
  • Odpowiedz
@Lawrence_z_Arabii: Ale my tu gadamy o przedwojniu i II wojnie światowej...

@Franz_Stigler: Bez pomocy od Aliantów zachodnich w nie za długim czasie od rozpoczęcia "Operacji Barbarossa" Stalin posrałby się na czerwono, gdy żołnierze Waffen-SS wyciągnęliby go spod płonących gruzów Kremla lub jego podmoskiewskiej daczy - Ludowo-Robotnicza Armia Czerwona wprawdzie zyskała trochę czasu na przegrupowanie się dzięki durnym decyzjom Hitlera, ale i tak Wehrmacht by ją rozjechał - nawet jeśli
  • Odpowiedz