Wpis z mikrobloga

Odkąd pamietam, zawsze miałem problem z lokalnymi dresami na osiedlu. Pewnego dnia będąc w lesie z psem na spacerze zauważyłem ze kilku z nich przed kimś ucieka, po chwili doskoczyło do mnie dwóch policjantów pytając „dokąd pobiegli?”. Byłem tak zestresowany ze przypadkowo wskazałem im zła drogę, wtedy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo zmieni to moje życie. Idąc następnego dnia po bułki do sklepiku ta sama grupka dresów podchodzi do mnie i mnie otoczyła, w głowie podliczyłem już koszty wstawienia nowych licówek gdy jeden z nich nagle powiedział „Tej mordo, dzięki ze nas nie sprzedałeś psiarni, i sorry za wszystko, nie wiedzieliśmy ze taka prawilna mordeczka z Ciebie, dawaj z nami na melanż do łysego, my stawiamy!”, no i poszedłem. Byłem jedyna osoba (oprócz siostry jednego z Sebastianów, których nie sprzedałem) ktora miała na głowie włosy. Stężenie patologi na metr kwadratowy wyraźnie przekraczała normę, ale o dziwo bawiłem się dobrze. Polewali mi wódeczkę, skręcili darmowego lolka, i wszyscy razem jak jedna wielka rodzina bujalismy się w rytm piosenek Palucha i Ryska Peji. W pewnym momencie podeszła do mnie Jola (ta siostra Sebastiana) wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do pokoju. „Nie wiedziałam ze jesteś takim prawilniakiem, na samą myśl ze nie sprzedales mam mokro tej” ja tylko się uśmiechnąłem i przystąpiłem do działania, robiliśmy to prawie dwie godziny, w różnych konfiguracjach, a chłopaki z pokoju obok skandowali „jedziesz z k@rwa jedziesz!”. Po wyjściu z pokoju pytam tego Seby „Nie jesteś wkurzony ze zrobiłem to z twoja siostra?” na co on położył dłoń na moim barku i rzekł „Kto na psach nie sprzedaje, ten jej dupę dostaje”.
#historia #patologiazmiasta ##!$%@?
  • 15