Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Długi wpis przegrywa, który ma #!$%@? życie i nie ma komu się wyżalić. Niezainteresowani nie czytać #depresja #przegryw #anonimowemirkowyznania

Nie widzę celu w moim życiu. Podejrzewam od dobrych paru lat, że mam depresję i tak sobie żyję, u lekarza oczywiście nie byłem. Mam 24 lata, mieszkam z rodzicami, okolice Gdańska, studiuję jeden z najpopularniejszych gównokierunków, ale nie powiem jaki. Są to moje drugie studia, mój pierwszy kierunek, swoją drogą bardzo ambitny, rzuciłem bo był zbyt ciężki, poddałem się bez walki, do tego miałem strasznego doła i stąd ta decyzja. Trudno, nie będę dużo zarabiał po moim teraźniejszym kierunku, to wiem na pewno.

Postanowiłem wyrzucić to wszystko z siebie bo nie mam komu o tym powiedzieć. Bardzo dużo o tym wszystkim myślę praktycznie codziennie, jestem osobą wrażliwą, chociaż staram się kreować na zupełnie innego i przybierać maskę normalności. Jestem samotny. Nigdy nie miałem ani wielu znajomych, ani prawdziwych przyjaciół. Moje relacje z kobietami nie istnieją, nigdy nic, zawsze byłem brzydki, gruby i żadna by mnie kijem nie tknęła. Uważam, że mam #!$%@?ą psychikę. W środku jestem po prostu martwy. Rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemność już tego nie robią. Uważam, że jestem nudny, nie umiem nikogo niczym zainteresować, tym bardziej kobiet.

Całe życie spędziłem w swojej piwnicy-samotni. W domu rodzinnym upatruję przyczyn swojego #!$%@?. Rodzice odkąd pamiętam się kłócili. Nie było ciepła w domu, miłości. Z najmłodszych lat pamiętam jak ojciec nie raz matkę uderzył, albo jak mama brała nas z domu w obawie przed ojcem. Z deczka patologia. Lata mijały, wszystko się polepszało, tzn. nikt nikogo nie bił. Ale awantury jak były tak są, tylko rzadziej. Najczęściej o pieniądze.
Uważam, że moi rodzice są ze sobą tyle lat tylko z nawyku i przyzwyczajenia. Nie spędzają ze sobą czasu, nie rozmawiają (chyba, że podczas kłótni raz na pół roku, albo jak coś się zepsuje i trzeba coś zdziałać), nie jeżdżą wspólnie na wakacje, wszystko robią osobno. Wiele razy zastanawiałem się po co ze sobą są? Tak chyba im wygodnie.

I teraz nasuwają mi się pytania, na które nigdy nie znajdę odpowiedzi. Co wyniosłem z domu? Jakie wzorce? Czego nauczył mnie, nieobecny w moim życiu ojciec? To bardzo ważne, matka nie przekaże synowi tego co ojciec. Jakim facetem byłbym, gdybym poznał kobietę? Przecież ja się nie nadaję do życia. Jestem w wielu kwestiach upośledzony, nie wiem jak się zachować, bo nikt mnie tego nie nauczył. A jeśli byłbym w związku, to kobieta wymagała by ode mnie jakichś postaw, jeśli byłaby z normalnego domu to pamiętałaby dobrze jaki był jej ojciec i tego samego oczekiwałaby ode mnie. A ja nie dałbym jej tego, bo jestem #!$%@?, niewychowany. Juz nie mówiąc nawet o tym, że rozgarnięta dziewczyna wymagała by ode mnie wielu innych rzeczy, jak np. jakieś doświadczenie w łóżku.

Wielu rzeczy nie doświadczyłem, jak imprezy, seks, a wiedza, że moi młodsi rówieśnicy mają już to wszystko za sobą i planują kariery, życie ze swoimi połówkami tylko mnie dobija. Czytam tagi przegryw i depresja i poza totalnym gównem na tym portalu czasami można wyłapać podobne do mojego wpisy i bardzo tym osobom współczuję.
Moje obecne życie kręci się tylko wokół uczelni i domu. Żadnych dziewczyn, bo #!$%@?, brak przyjaciół, czasami pogadam z trzema kumplami, spotkanie na pizze czy piwo od święta. Jak nazwać takiego kogoś jak ja, jeśli nie totalnym przegrywem? Ile byście mi dali w 10 stopniowej skali #!$%@?, 9? Wspominałem, że jestem otyły? To już pewnie z 10.

Od roku małymi kroczkami walczę ze swoją otyłością ćwicząc aerobowo. Celem jest zbicie wagi i podniesienie pewności siebie. Tylko w chwilach zwątpienia przychodzą pytania: co jak schudnę? Co tak naprawdę się zmieni? Założę konto na sympatii, tinderze, żeby kogoś poznać? Przecież w głowie nadal mam to samo gówno. Nie stanę się nagle kimś, kim całe zycie nie byłem. Może to wszystko po prostu bezcelowe.
Będzie coraz gorzej i nie mogę z tym nic zrobić. Za niedługo skończę studia i pójdę przegrywać w korpoświecie. Na myśl o jakichś integracjach w pracy mnie mdli, wigilie pracownicze, łamanie opłatkiem to nie dla mnie, prawdopodobnie będę je omijał szerokim łukiem. W sumie tak jak zawsze, nawet na studniówce nie byłem.

Jakie szanse mam na normalne życie będąc aspołecznym samotnikiem, introwertykiem? Jeśli żadna kobieta się mną nie zainteresuje, to umrę singlem. A jest to bardzo prawdopodobne, bo jestem brzydki i nudny. Bardzo mi przykro, że moim rodzicom się nie udało życie ze sobą, często o tym myślę. Żal mi zarówno mamy jak i ojca. Podświadomie czuję, że gdybym miał kiedyś żonę to byłoby to samo piekło, dlatego nic nigdy nie próbowałem inicjować, podrywać. Bo po co.
Jestem wdzięczny rodzicom za to, że mam gdzie mieszkać, mam co jeść i nie jest mi zimno. Z drugiej strony mam do nich trochę żalu, bo to przez to w jakiej rodzinie się wychowywałem jestem jaki jestem. Gdybym nie miał rodziny to w sumie nie miałbym po co żyć.
Ci wszyscy ludzie dokoła, którzy mnie mimo wszystko otaczają, zastanawiam się czy tak dobrze udają szczęśliwych, czy faktycznie są. Wydają się być moim całkowitym przeciwieństwem, a mi jest wstyd za to co sobą reprezentuję. Często po całym dniu na uczelni wokół tych normalnych i wesołych ludzi tak bardzo emanujących tym wszystkim po prostu wracam do domu i mogę odetchnąć, męczy mnie to i dobija. Bo nigdy nie będę tacy jak oni, pewny siebie, przebojowy, szczęśliwy. Dodatkowo mamy takie czasy, że od mężczyzn bardzo wiele się oczekuje, a ja jestem #!$%@?ą i nieudacznikiem.
Koniec historii. Pozdrawiam. A.M.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 14
@AnonimoweMirkoWyznania:

Jakie szanse mam na normalne życie będąc aspołecznym samotnikiem, introwertykiem?


Niewielkie, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić, a i możesz postarać się zredefiniować swoje pojęcie normalności. Nie każdy musi żyć z drugą połówką, albo prowadzić bogatego życia towarzyskiego (wychodzisz z kolegami na piwo, więc jednak nie ma zupełnej tragedii w sferze socjalnej ;))

Zostaje tylko robienie drobnych kroków - wymienionych w komentarzach wyżej - bo nadrobienie wieloletnich braków w