Wpis z mikrobloga

@BenzoesanSodu: każdy miewa mocniejsze i słabsze dni. Pamiętam, jak w jedne wakacje ot tak tempo mi nagle zleciało i podczas całego wyjazdu choćbym nie wiem jak kombinował i się wysilał to miałem stale 6:00-6:15/min. Rano, w południe, wieczór, w upale, w chłodzie, w deszczu... no jak zafiksowany. A potem skończył się urlop, wróciłem do domu, biegałem znowu w okolicach 5:00. Nie mam pojęcia co było :)

P.S. Nie narzekam na swoje
  • Odpowiedz