Wpis z mikrobloga

Śmierć uderzenie przez pociąg;

jeżeli ktoś podstawi się umyślnie, śmierć jest niemal pewna. Gdy jednak to będzie tylko nieumyślne wejście na tory, i ktoś będzie próbował uciec - może wtedy uciąć tylko jakąś kończynę. Znane są też przypadki, że żul leżący na torach całkowicie równolegle do szyn, przeżywał (chociaż w przypadku nowych betonowych podkładów, które nie mają takiego prześwitu, to nie jest takie proste).

Jeżeli ściśle chodzi o taką sytuacj czyli człowiek stojący, na wprost do pociągu, nie próbuje uciekać - moim zdaniem 1/100 takich osób uda się przeżyć. Czyli ogromne szczęście. Dlaczego?

Przeanalizujmy:
Ponieważ składy pociągów mogą być różne, weźmy do przykładu taki "statystyczny" pociąg składający się z lokomotywy EU07 i pięciu wagonów przedziałowych typu Bdnu (YB wg UIC, prod. Bautzen). Każdy z wagonów waży 40 ton, czyli wszystkie łącznie 200 ton. Lokomotywa, uproszczę obliczenia, waży 80 ton (Typ 4E, bo 303E miałby te 3.4 tony więcej, i potem te przecinki męczyć... :P ). Czyli ostatecznie masa pociągu to 280 ton.

Pociągi wbrew pozorom w Polsce nie wleką się jak traktor, i swoją prędkość mają. Średnio 80km/h wychodzi. Jednak maszynista hamuje przed człowiekiem na torach, chociaż bardziej doświadczeni zapewne wiedzą, że jest to skazane na porażkę. Załóżmy, że w momencie uderzenia będzie to 40km/h (hamowanie awaryjne wylewa kawę która sięga do 3/4 kubka, więc wierzcie mi, jest silne).

Zanim wyliczę siły, które działają w momencie uderzenia z taką wydawało by się niedużą prędkością, która przynajmniej dla pasażera zostałaby odebrana jako mała, powiem coś o szansie na odrzucenie człowieka przy zderzeniu z pociągiem.
Takie szanse są praktycznie ŻADNE. To jeden z powodów, czemu daję 1% szans na przeżycie rzucającym się pod pociąg. Przede wszystkim, żeby takiego odrzuciło, lokomotywa musiała by się zatrzymać dokładnie (albo w milisekundy po) w momencie uderzenia, i pozwolić lecieć nieszczęśnikowi nadaną mu prędkością. Tak się jednak oczywiście nie stanie, bo jakby miała się zatrzymać zaraz po uderzeniu, to by go tylko puknęła i przewróciła, bowiem była by w końcowej fazie hamowania i wjechała by w człowieka z prędkością poniżej 1km/h.
Więc uderza w samobójcę z prędkością 40km/h. Człowiek to nie piłka - uderzając w pudło lokomotywy łamie sobie kości, być może pękają narządy wewnętrzne, na pewno nie wszystkie na raz, ale coś na pewno - tym samym energia, którą nada mu uderzenie pociągu dosłownie rozejdzie się po kościach (i narządach), i ta siła która powinna odrzucić gościa z powodu 3 zasady dynamiki będzie odrobinę mniejsza. Także jeżeli teoretycznie powinien odlecieć z prędkością 40km/h, a lokomotywa ponieważ hamuje by go nie dogoniła, to w praktyce... Dodajmy jeszcze docisk powietrza z drugiej strony, i fakt, że stopy najpewniej zablokują się (i potem zostaną odcięte) na zgarniaczach, i plus wspomniane wcześniej kości, utrata energii będzie znaczna, i denat po prostu "przyklei się" do czoła pociągu. Również zderzaki nad zgarniaczami, po obu stronach sprzęgu, jeżeli tak trafi ciało, są sprężynujące, i pochłoną energię wytracając pęd ciała.

To są ułamki sekund. Jak wspomniałem wcześniej, ze stopami dzieją się zazwyczaj niemiłe rzeczy, a w miarę dalszego wytracania prędkości i z powodu konstrukcji zgarniacza zaprojektowanej, by odsuwać na bok przeszkody, jakie napotka lokomotywa (śnieg, kamienie), jeżeli ciało nie zablokuje się poprzez wbicie w trzpień sprzęgu (auuuć!), to będzie coraz bardziej zsuwane pod szyny. Jak wciągnęło (by odciąć) stopy, to został zapoczątkowany ruch ściągający ku dołowi, z tego względu całe ciało zbliża się na spotkanie szyn, i kół, które miażdżą z siłą 20 ton (taki jest nacisk każdej osi na szyny).

Dobra, kończmy tą masakrę. Z jaką siłą uderza w człowieka pociąg w moim przykładzie? Żeby nie utrudniać, to siła = masa razy prędkość dzielone na czas uderzenia. W naszym przypadku zatem, będzie to siła = 280000kg razy 40 km/h podzielić przez czas uderzenia oscylujący w granicach 1 milisekundy (potem to jest niezauważalny "dobieg" lokomotywy do rozpędzonego jednak niewystarczająco ciała i "przyklejenie" go do jej pudła, o czym pisałem wyżej).
Tak więc dzielenie przez jeden możemy sobie darować, zamieńmy km/h na m/s i wychodzi nam 280000kg razy 11,1m/s. WYNIK: 3108000 njutonów. To dużo? Dla porównania, cios wytrenowanego karateki oblicza się średnio na 200 njutonów. Nie pytaj, jak mocno gniecie pociąg towarowy, który może mieć masę nawet 3200 ton. Jakieś ponad 11 razy mocniej. Jeżeli człowiek wskoczył by nagle, i jechał 80km/h, to i 22 razy mocniej.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem swoje typowanie 1% szans na przeżycie bardzo przystępnie i nie tak drastycznie. Zauważ, w którym momencie opisywania zderzenia mówiłem o człowieku, a w którym o ciele (denacie). Pewnych rzeczy nie da się przeżyć. Wiele złamań, krwotok wewnętrzny, uszkodzenie mózgu i innych popękanych narządów... Zawsze można mieć po prostu tylko i wyłacznie, przeczace wszystkiemu - szczęście, stąd ten jeden procent. Oczywiście, jeżeli wziąć pod uwagę jednak to, że ktoś może uciekać, nie stoi na wprost, bo wbiega znienacka, aby maszynista nie hamował, i tak dalej - te szanse wzrastają (bo ułożenie człowieka wobec lokomotywy będzie inne, itd.) jak wspomninałem, może uciąć tylko nogę, rękę.

#samobojstwo #depresja #przegryw #fobiaspoleczna #nerwica #gownowpis #fizyka #pociagi #ciekawostki
  • 14
  • Odpowiedz
@Gry11: Po co komu ginąć pod pociągiem tylko opóźnienia i afery na całą okolicę. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Gdybym ja chciał się zabić to kupiłbym sobie pistolet czarnoprochowy, jeden strzał w głowę i po sprawie. Szybko, bezboleśnie.

Oczywiście nie nakłaniam do samobója, wyrażam jedynie swoje zdanie. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@Gry11: Poza tym, nie wiem czy nie spanikowałbym. Jednak stoisz, pociąg na ciebie jedzie, widzisz jak się zbliża itp. Łatwo żeby instynkt przetrwania wziął górę i nakazał ci #!$%@?ć z torów. Przy postrzale nie ma już takiej opcji, pociągnięcie za cyngiel to śmierć, odwrotu już nie ma.
  • Odpowiedz
@Gry11: I o to Mirkowi chodzi. Tego typu samobójcy jedynie sprawiają, że społeczeństwo utwierdza się w przekonaniu, że ci są cholernymi egoistami. Nie dość, że zmagać się będą z tym ich rodziny to jeszcze inni, być może starsi ludzie, dzieci. Zabijając siebie, powinno zabijać się jedynie siebie. Traktować samobójstwo jako zbrodnie doskonałą, nie okazję do ostatniej atencji...
  • Odpowiedz
nie okazję do ostatniej atencji


@chudywyzyskiwacz: W rzeczywistości próby samobójcze dosyć często właśnie są "dla atencji", osoba taka nawet nie chce się realnie zabić, chce tylko by tak to wyglądało.

Zanim jakiś nadgorliwy mirus nie umiejący czytać #!$%@? komentarz "co ty #!$%@?, ja/mój kolega/moja stara naprawdę chce się zabić" to upewnij się, że dostrzegasz słowo "dosyć często" i rozumiesz różnicę między "dosyć często" a "zawsze".
  • Odpowiedz
@Gry11: I tu jest właśnie ich problem. Jak ja potrzebuję atencji to idę do klubu, sprzątam, wpłacam kasę na jakiś cel charytatywny (to też egoistyczne, ale nie krzywdzi nikogo), całuję się z przypadkowo poznanymi osobami... Nie muszę narażać kobiet, dzieci i wszystkich na widok mojego rozjechanego ciała. Jak już chcesz się zabijać, to zrób to tak samo jak żyłeś... Ukrywając swój ogromny żal, strach i ból przed innymi.
@wieczny_stulejarz: Wiem...
  • Odpowiedz