Wpis z mikrobloga

W niedzielę słuchałam audycji "Kulturalnej Jedynki" dotyczącej polskich lektur szkolnych. Do radiowej dyskusji zaproszono ekspertkę MEN dr Wioletty Kozak (zdaję się mi, że również pracownicę OKE) i dyrektora Biblioteki Narodowej dr Tomasza Makowskiego. O ile z dr T. Makowskim zgadzałam się w większości podjętych przez niego wątków, np. niedostosowanie rozumienia lektur do czasów dzisiejszych, tak dr Kozak (nie ujmując jej wiedzy, fascynacji tematem i na pewno dobrych chęci) słuchać nie mogłam.

Takiej protekcjonalności i traktowania uczniów jak bandy jełopów - której gdyby nie zmusić do zapoznania się z "kulturą wysoką", to w życiu nie sięgnęłaby po Pana Tadeusza (cytat prawie dosłowny, bo z pamięci) - dawno nie słyszałam. Rozmowa wyglądała jakby żywcem wyjęta z "Ferdydurke"...

Słabo wypadło także zanegowanie pomysłu wdrożenia popkultury do szkoły i zachęcania w ten sposób dzieci do czytania, ponieważ nie mogą czytać "byle czego".

Jak tak ma wyglądać poprawa polskiego czytelnictwa i reforma edukacji, to w rzeczywistości - poza zmianą modelu i nazewnictwem szkół - nic się nie zmieni.

#przemyslenia #edukacja #szkola
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@alexam: uważam, że poprzez lektury obrzydza się ludziom czytanie. Zmuszanie do nieprzyjemnych rzeczy prowadzi potem do trwałego zniechęcenia tematem. To tak jakby od dziecka być gwałconym przed pedofila a potem się dziwić, że ludzie unikają seksu.
  • Odpowiedz