Wpis z mikrobloga

Boze, co za #boldupy na glownej. xD Mianowicie:

https://www.wykop.pl/link/3925925/polscy-pracownicy-dostali-zakaz-mowienia-po-polsku-w-zakladzie-w-nottingham/

Dlaczego bol dupy? Wystarczy kliknac i az oczy szczypia.

Jakas firma w Wielkiej Brytanii, zwiekszajac norme, zatrudnila 95% solidnie pracujacych Polakow. (Przypominam, ze mamy XXI wiek i nikt nikomu broni nie przystawia do glowy, zeby pracowal i wyrabial to, czego chce firma). Pewnego dnia, stwierdzaja, ze wprowadzaja "zakaz mowienia po polsku" Hurr Durr. "Zakaz mowienia po polsku" jest zaplakana wersja "nakazu mowienia po angielsku". No skoro 95% to polacy to bardzo prawdopodobne, ze innego jezyka poza angielskim tam nie ma. Nie chce jednak puszczac wodze fantazji. O tym konkretnym przypadku ciezko mi sie wypowiadac, wiec nie bede insynuowal, jednak bardzo fajnym komentarzem jest ten, ktory mowi (parafrazujac), ze ktos, kto jest na wyspach dluzej doskonale jest w stanie sobie wyobrazic atmosfere panujaca w tej firmie. Jak zapewne zdecydowana wiekszosc ludzi chodzila normalnie do pracy, tak spory element to bylo cos miedzy patologia z ciemnych ulic Bytomia a przecietnym profilem wykopka. Taka hybryda. Ktora zapewne uzywala ojczystego jezyka, w momentach ktorych sie uzywac go nie powinno.

Co do samego nakazu uzywania jezyka. Nakazac mowienia po anglielsku mozna tylko w przypadkach, gdzie czynnosci sa stricte powiazane z praca i/lub jej zagrozeniami. (tak jak oczywiscie i cala dokumentacja Health and Safety musi byc po angielsku, ale to raczej logiczne). Panuje jednak cos takiego jak etykieta, w warehousach, w biurach, na Uniwersytetach (!) mozesz zostac pouczony za uzywanie swojego jezyka np. w czasie zajec. HURR No a przeciez nie jest zabronione. DURR POKAZMY BRYTYJSKIM UNIWERSYTETOM ZE NIE JESTESMY SLABI JESTESMY POLAKAMI A ON POWIEDZIAL NIE MOZESZ PO POLSKU.

Popracowalem troche w rekrutacji. W Wielkiej Brytanii. Przyklad pierwszy z brzegu: Amazon. "We speak english policy". Z mojej perspektywy - jesli pracownicy zaczynali masowo rozmawiac w innym jezyku niz angielski, w sytuacjach stricte dotyczacych pracy, grzecznie prosilem o angielski. Dlaczego? Analogicznie, wyobrazcie sobie mnie jako brytyjczyka, ktory ma w firmie na zmianie 100 Polakow. Tak jak ja mialem na swojej zmianie ludzi z Erytrei, Indii, Pakistanu, RPA. (I tak, wykopki, ci ludzie pracuja - "muslimy, kozojebcy, brudasy", tak jak inni. Nie tylko my jestesmy na tym bozym swiecie i nie tylko my "#!$%@?". Kazdy potrzebuje grosz i przestancie byc pokrzywdzonym pepkiem swiata. A niejeden "brudas" w moim zyciu wyciagnal do drugiego czlowieka reke bezinteresownie predzej niz Polak) Wiec dalej - Mam na zmianie 100 osob z Indii (wielu anglikow uwaza ze oni sa im o wiele blizsi niz Polacy) dochodzi do przykladowej (zmyslonej, ale prawdopodobnej) scenki:

Duza hala, za 5 minut przerwa. Jestem przedstawicielem firmy rekrutacyjnej A, ktora ma biuro w Amazonie. Wiekszosc pracownikow jest zatrudniona przez nas, wiec wszelkie kwestie zwiazane z platnosciami, godzinami sa zalezne od firmy A. 100 osob na zmianie, wybija 18:00, ludzie Cie widza, ze idziesz przy scianie z paletami, wiec podchodza jeden po drugim porozmawiac o zblizajacych sie swietach i ile wolnego moga dostac itd. W pewnym momencie Ashvir (kierowca wozka widlowego) wjezdza w 3 zle odlozone palety za moimi plecami, z ktorych zaczynaja sie wysypywac pudelka z mikrofalowkami. Ja tego nie moge zobaczyc i uslyszec, z racji tego, ze w firmie panuje halas i mam zatyczki przechodzac przez hale. Wszyscy zaczynaja krzyczec w Hindii, Punjabi etc (analogicznie Polski, slowacki) zebym uciekal. Niestety ich gestykulacja odbiega od naszej wiec kompletnie nic nie rozumiem z tego pokladu dziwnego wrzasku i dziwnych ruchow. Paleta spada mi na glowe i zabija. Czyjas wina? Ktos zle odlozyl polamane palety. Mozna bylo uniknac? Tak, krzyczac "uwaga". Jednak nikt prawie nie zna angielskiego i w ogole go nie uzywa.

Druga scenka:

Siedze w biurze, przychodzi 2 chlopakow z hiszpanii. Dziwnie sie zachowuja. Pytaja mnie o zmiane grafiku, po chwili odwracaja sie do siebie i zaczynaja rozmawiac w swoim jezyku przez 4 minuty. Z grzecznosci nie przerywasz, sa mlodzi, moze nie wiedza, ze nie mozna. Dajesz im chwile, po paru minutach wydukali "ok" na pytanie kiedy chca inne godziny. Pozniej przychodzi para z Somalii. Dialog miedzy nimi trwa 6 minut. Nie wiesz o czym. Wstaja i wychodza bez slowa. Nie masz czasu nad kazdym ze 100 osob sie spuszczac i tlumaczyc, ze tak nie jest ladnie. Wiec przed kolejna zmiana zwolujecie ludzi do stolowki, tlumaczac nowe zasady - w firmie mowimy tylko po angielsku. By zmniejszyc ryzyko pracy, by nie tracic czasu na nianczenie kazdego i tlumaczenie prostych zasad wspolzycia.

Teraz scena prawdziwa:

Zostalem zatrudniony na stanowisko Account Manager w dosc spoko duzej firmie rekrutacyjnej, jednak na poczatek przydzielony do gownoklienta (swoja droga to oddzielna opowiesc xD). Senior Account Manager - kobieta z Rosji, biegle mowiaca po polsku i angielsku.

Scena: 2gi dzien, przeprowadzamy wspolnie rozmowe kwalifikacyjna na stanowisko supervisora dla jej klienta. W porzadku chlopak, brytyjczyk, fajne doswiadczenie, zainteresowanie praca, szkolenia itd. Dostal ode mnie formularze, ktore powinny mu zajac 10 minut. Co robi moja przelozona, gdy siedzimy na przeciwko niego? Zaczyna BLA PLE BLE po Polsku. Dawno nie bylo mi tak wstyd. Gosc nic nie powiedzial, ale widzialem ze sie gotuje. Gdybym byl brytyjczykiem, dyrektorem tej firmy i widzial te sytuacje - wprowadzilbym nakaz mowienia po angielsku. Po prostu. A jak nie to nagana.

Przykladow mozna mnozyc, mozna gdybac dlaczego tamta firma tak postapila. Ja osobiscie widze oczami wyobrazni setke przykladow, dla ktorych tak sie postepuje juz z niemoznosci wymyslenia czegos innego. Szczerze, nie wykluczam, ze przez jezyk polski w tej firmie kilka razy moglo dojsc do grubych pomylek, strat albo zagrozenia zycia. Zadna firma tego nie chce.

Mnie smieszy jedynie poczucie wyimaginowanej wyjatkowosci Polakow. Gdybysmy czuli sie swobodnie w swoich cialach i swojej narodowosci, pewnie nie raz potrafilibysmy lub chociaz staralibysmy sie zrozumiec druga strone, dlaczego tak sie stalo. A tak? HURR DURR BIEGNIJ DO SONDU ZABIJ WSZYSTKICH PSZEDZIESZ SZANUJ POLSKOSC, INACZEJ BEDO NAS BIC.

Przypomina mi sie scena z Zlap Mnie Jesli Potrafisz, kiedy to Frank (oszust) ucieka po raz ostatni przebrany za pilota. Tom Hanks jako agent FBI stoi za nim juz na lotnisku i mowi: (parafraza)

-Frank, Ty wrocisz sam z siebie.
-Dlaczego tak uwazasz?
-Zobacz (pokazuje na pusty korytarz), juz nikt Cie juz nie goni. Przed nikim nie uciekasz.

Dla mnie wielu Polakow, szczegolnie na wykopie to taki Frank.

Nikt Cie nie bije wykopku, nikt nie wytyka palcem. Tylko Ty sam sie napedzasz. Jestesmy po prostu jak inni, jak wiekszosc z narodowymi wadami i zaletami. Miej do siebie szacunek ale pamietaj, ze machanie szabelka przed lustrem wzbudza zal. Ktokolwiek by nie machal Ty, czy mlody Amerykanin, czy Somalijczyk.
Jestesmy ciekawym narodem, jak kazdy. Innym od reszty. I tyle.

#uk #emigracja
  • 30
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@hazadSK: @patrol798: @yazir:

Ja powiem tak, skoro ktos decyduje sie na emigracje do innego kraju powinien (w jakims stopniu) zaakceptowac lokalna kulture, jezyk urzedowy, przepisy, regulaminy, etc.. Oczywiste jest, ze nie wymaga sie od emigrantow calkowitej asymilacji po kilku miesiacach czy latach pobytu na emigracji bo to proces, ktory moze trwac nawet pare pokolen. Przez ludzi, ktorzy maja trudnosci w akceptacji panujacych zasad i obyczajow z jakichkolwiek wzgledow czy to religijnych czy zwyklego widzimisie tworza sie getta. W UK mozna to zauwazyc w wielu miastach zasiedlonych glowie przez muzulmanow np. Birmingham czy Sheffield. Getta hamuja proces asymilacji; sa wrecz przeciwienstwem, umyslnym i dlugotrwalym odrzuceniem polityki, gospodarki i kultury gospodarza. Kiedy populacja gett sie zwieksza a kolejne pokolenia wychowywane sa wedlug panujacych tam zasad, mieszkancy zaczynaja szukac suwrennosci. Prowadzi to do konfliktow obywateli i tworzy jeszcze wieksza przepasc miedzy imigrantami a obywatelami.

Teraz wracajac do watku uwazam, ze pracodawca powinien okreslic protokol komunikacji wewnetrznej (tj. w godzinach pracy) i skoro jestesmy w Angli gdzie obowiazuje jezyk angielski to nie rozumiem dlaczego kogos to dziwi, ze nie jest to jezyk polski. Odstawmy na bok komunikacje podczas przerw bo w to pracodawca nie moze ingerowac. Ilosc pracownikow tez nie ma tu nic do znaczenia. Jesli jest taka mozliwosc to zazwyczaj pracowadca zatrudnia nauczyciela jezyka angielskiego i kazdy pracownik moze na takie lekcje bezplatnie uczeszczac. Jesli nie ma opcji organizacji lekcji to w obowiazku pracodawcy jest oplacenie tlumacza jesli ktos
  • Odpowiedz
pracodawcy, który właśnie stosuje nielegalne środki.


@Silvervend: Jakie nielegalne środki? Nakaz mówienia w języku angielskim na terenie pracy, nie jest nielegalny, a wręcz przeciwnie. Mogą sobie gadać podczas przerw, tu im nie mogą zwrócić uwagi, ale podczas pracy mają rozmawiać w języku kraju w którym przebywają. Co jest tak trudnego do zrozumienia? To my mamy się podporządkować jako goście, a nie oni do nas.
  • Odpowiedz
@Silvervend: Nie sądzę, pracodawca wie że nie może tak zrobić, bo zostanie pociągnięty do odpowiedzialności i by nie ryzykował. Skąd wiem, że to bzdury? Ileś lat temu pracowałem na magazynie w którym również wybuchła afera, że pracodawca zakazał rozmawiać po polsku. Prawie wszyscy Polacy podeszli do sprawy emocjonalnie i w ciągu kilku chwil pojawiło się mnóstwo plot, między innymi taka, że zabraniają mówić po polsku podczas przerw. To, że treść
  • Odpowiedz
czyli gdybamy.


@Silvervend: Oczywiście. Nie było nas tam, mamy ograniczoną wiedzę.

francuzi, duńczycy i niemcy maja #!$%@? i w UK gadają po swojemu.


Nie znam ani jednego Niemca, Duńczyka i Francuza, który by pracował w magazynie w UK. Ani jednego, a jestem tu od prawie 10 lat i pracowałem w różnych firmach. Wątpię że rozmawialiby po swojemu, pracownik w magazynie jest nikim, nikt nie liczy się z jego zdaniem. Gdyby
  • Odpowiedz
@dolOfWK6KN no spoko, tylko mówisz, że my jesteśmy gośćmi i mamy się dostosować. Ja pracuję regularnie z francuzami, a wcześniej z dunczykami i niemcami, tylko nie na magazynach. Zawsze mieli #!$%@? na takie zasady i gadali przed innymi po swojemu. Po prostu nas traktują jak gorszy sort, a polacy jeszcze temu przyklaskuja.
  • Odpowiedz
@Silvervend: Z magazynu poszedłem do biura, gdzie nadal pracuję jako analityk. Obok mnie siedzi Węgier, którego partnerka również pracuje u nas. Dwa rzędy dalej siedzi Węgierka, obok niej siedzi Francuz, a przed nim Portugalczyk. W biurze mamy ok. 20 osób. Gdy przychodzi laska Węgra, rozmawiają po węgiersku, ściszonym tonem, nikt nie ma z tym problemu. Do Węgierki przychodzi kolega, też rozmawiają po Węgiersku. Jak do mnie zawita znajoma polska morda,
  • Odpowiedz
@dolOfWK6KN no to masz farta. Większość Polaków z którymi utrzymuje kontakt, mowi, że jest dystans. Nie zapraszają na wspólne wyjścia, nie zagaduja w pracy czy na przerwach, a przelozony jest bardziej skłonny zwrócić jakąś uwage Polakowi niż swojemu. Kilka razy powirdziano mi wprost, że jestem w kraju niechciany. I póki hajs się zgadza, to z grubsza mam #!$%@?.
  • Odpowiedz