Wpis z mikrobloga

Kurcze, to zniknie, jak odpiszę w wątku gdize chciałbym to napisać, a myślę, że to wartościowa rzecz, więc będzie oddzielny wątek.

Od dzieciństwa miałem problemy z interakcjami społecznymi. W sumie to na granicy upośledzenia - w podstawówce nawet skierowali mnie na obserwację do ośrodka. Zawsze ten dziwak, ten odrzucony, ten zadający się z najgorszym elementem, gdzie zresztą był na dnie łańcucha pokarmowego, ale nikt inny nie chciał z nim rozmawiać.

Przypuszczam, że dokładne badanie wykazało by zaburzenia na pogranicy spektrum autyzmu, nie rozumiem za bardzo ludzkich emocji, nie potrafię dać się im ponieść. Byłem swego rodzaju definicją nolife, ale mój największy problem to był brak umiejętności prowadzenia rozmowy tak, żeby ludzi nie zniechęcać. Skończyło się tak, że jak poznikali znajomi ze szkoły, nie miałem zbyt wielu kontaktów. Zostałem w zasadzie sam, nie licząc kilku osób, które utrzymywały kontakt, bo byłem wartościowym znajomym - pomagałem gdy trzeba, nie narzucałem się gdy nie trzeba.

Uświadomiłem sobie, że umiejętności społeczne to najważniejsza rzecz w życiu - czy przy próbie znalezienia partnerki, przyjaciół, czy nawet przy szukaniu pracy. Co z tego, że ktoś zna 5 języków, jak w każdym z nich jest odstręczający.

Oczywiście mogłem wtedy całą litanię wypisać, jak to nie mogłem tego rozwinąć, bo otoczenie, bo rodzice, jak to mam gorzej od innych, jak to mam przesrane w życiu... ale nie jestem #!$%@?ą. Zamiast tego, spróbowałem określić, co jest nie tak - i co mogę zrobić, żeby to zmienić. Nieporadnie pytałem na forach internetowych, co to są umiejętności społeczne, jak je rozwijać - nikt nie odpisywał, bo nikt nie wiedział, o co chodzi, każdy miał to opanowane instynktownie. W ostateczności zdarzało się, że ktoś powiedział co mówić, ale nikt - jak mówić. Tego uczy się w siódmym roku życia.

Z pomocą przyszły posty ludzi, którzy pisali instrukcje "jak wyjść z przegrywu", nie tu, tylko na forach anglojęzycznych. Większość to były jakieś bzdury, ale bardzo fajną pozycją okazało się "jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" - to było to, czego szukałem, instrukcja interakcji społecznych na poziomie podstawowym.

Potem pozostało już tylko ćwiczyć. Spotykać się z nieznajomymi ludźmi, rozmawiać, potem analizować co zostało powiedziane, co mogło być powiedziane lepiej, a co mogło pogrążyć.

Zdarzały się sytuacje kuriozalne, na przykład spotkanie z parą biegaczy, którzy mnie potem znienawidzili, bo ośmieliłem się zażartować z ich wegenazizmu. Ale jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba poświęcić tę przysłowiową strefę komfortu, narazić się na sytuacje nieprzyjemne, czasem nawet ośmieszyć. Pracowałem, pracowałem, pracowałem. Dawałem ogłoszenia w internecie, że mam do oddania sadzonki roślin, żeby pogadać z nieznajomymi przy przekazaniu, wkręcałem się w grupy "urban exploration", wyciągałem ludzi na spacery czy ogniska, namówiłem sąsiadkę na wspólne bieganie po to tylko, żeby co kilka dni mieć tę godzinę rozmowy z kobietą. Poucinałem wszystkie możliwe sfery zapalne - przestałem odwiedzać toksyczne miejsca internetowe, poblokowałem na fejsie wyświetlanie treści, pod którymi zazwyczaj się kłóciłem.

Efekty? Starzy znajomi uznali, że zmieniłem się nie do poznania, jedna koleżanka trzymająca mnie we friendzone dosłownie mnie przeleciała, nowi ludzie poznani na żywo mnie uwielbiają. Oczywiście dalej jestem dość niezgrabny, nigdy nie będę duszą towarzystwa, nigdy też nie będę np potrafił oczarować kobiety podczas rozmowy w knajpie, jak to potrafią najbardziej wygadani kumple. Nic to, mam inne zalety których oni nie posiadają, ważne, że zlikwidowałem coś, co było wadą utrudniającą, a czasem uniemożliwiającą funkcjonowanie.

Wszystko można zmienić, jeśli chce się tej zmiany. Nic nie można zmienić, jeśli chce się szukać wymówek.

(litania wymówek za 3... 2... 1...)

#przegryw #stulejacontent
  • 68
Gdzie tu spontaniczność i bycie sobą?


@ediz4: tam gdzie w pracy zarobkowej czy uczeniu się języków obcych - czyli nie ma jej. Jeśli uczysz się na przykład angielskiego, nie istnieje coś takiego, jak "spontaniczna nauka" czy "bycie sobą podczas nauki". Jak już go opanujesz, wtedy owszem, będzie to możliwe, ale nie wcześniej.
Jak masz skilla to dostaniesz i utrzymasz


@klamkaodokna: ale to będzie musiał być naprawdę potężny skill, żaden szanujący się pracodawca nie zatrudni kogoś, kto może mu rozwalić cały zespół, chyba że ten ktoś będzie na granicy geniuszu. No i jak wydasz zarobioną kasę, jak nie będziesz nawet miał z kim iść na te skutery czy o czym tam pisałeś?
A, zapomniałem o jednej bardzo ważnej rzeczy - sposób mówienia. Miałem pretensjonalny, sztuczny sposób akcentowania wyrazów w zdaniu, na co dopiero jedna koleżanka zwróciła mi uwagę. Zwykła zmiana sposobu wypowiadania słów sprawiła, że w sumie z dnia na dzień ludzie zaczęli inaczej mnie postrzegać. Plus takie szczegóły, jak właśnie uśmiechanie się.
Dlatego z mojej perspektywy najlepszym, co można zrobić będąc wyrzutkiem, to stać się atrakcyjnym. I to w sumie zawsze każdemu polecam.


@Shanny: Ah, jeszcze coś - siłownia, siłownia, siłownia. Dla mężczyzn siła jest naprawdę ważna, na tym poziomie podświadomości. Inaczej rozmawia się z kimś, kto jest fizycznie najsłabszy w grupie, inaczej z kimś, kto jest najsilniejszy - byłem w obu skrajnościach i coś o tym wiem :)
Co ma bycie odludkiem do rozwalania zespołu czy bycia odrażającym?


@ediz4: bo jedno wychodzi z drugiego, jeśli nie masz "skilla społecznego" (to dwie zupełnie różne rzeczy, można być duszą towarzystwa ale odludkiem z wyboru), to siłą rzeczy będziesz rozwalał grupę. Odrażający użyłem tu w kontekście "o odrzucającym zachowaniu".
@ediz4: jakbyś posiadał dużo wyższego, zobaczyłbyś, jak potężną różnicę to robi. Zresztą, są zawody, gdzie faktycznie można robić samemu dla siebie, ale takich jest mniejszość. Bez umiejętności znalezienia się w zespole masz bardzo ograniczony wybór.
@tomtom666: No tak z głowy z branży IT - programista (jakoś tam odnaleźć się musi ale większość pracy wykonuje samotnie, może pracować zdalnie), administrator IT (może być typowy piwniczak i również pracować zdalnie). I to są zawody które kiedyś nie istniały. Teraz pojawiła się robota zdalna.

Bez umiejętności znalezienia się w zespole masz bardzo ograniczony wybór...

No masz ograniczony ale osoba z niskim skillem socjalnym również może być częścią zespołu. Grupę
Tak samo może ją rozwalać nadpobudliwy ekstrawertyk lub choleryk.


@ediz4: ale właśnie nadpobudliwość czy choleryczność świadczą o skrajnie niskich umiejętnościach społecznych. Jeśli ktoś ma takie cechy, powinien nad nimi pracować, albo będzie miał przechlapane w życiu.

Widać to w niemal każdym twoim wpisie.


@sketel: nigdy nie pracowałem i pewnie nie będę pracował nad umiejętnością pisania przyjemnych postów w internetach, po co mi to? Ważne, jaki człowiek jest na żywo.

otoczenie
@tomtom666: Chociażby po to, by więcej ludzi się zastanowiło czy nie masz racji co do medycyny alternatywnej. Popatrz, dr Greger mówi podobne rzeczy co ty (no z wyjątkiem na przykład krytyki omega 3) i trafia bardziej do ludzi. Przede wszystkim dlatego, że nie nazywa tego "naturalneleczenie" i tym podobne.
wbicie sobie do głowy norm społecznych bardzo dobrze pomaga w autyzmie, o czym świadczą sukcesy terapii behawioralnej. Tylko znowu jest ten problem - czy ktoś będzie chciał sobie te normy do głowy wbijać, czy może jednak nie.


@tomtom666: Dlatego napisałam że wbicie norm bo emocji i uczuć raczej nie da się nauczyć czuć.
Zdarzały się sytuacje kuriozalne, na przykład spotkanie z parą biegaczy, którzy mnie potem znienawidzili, bo ośmieliłem się zażartować z ich wegenazizmu.


@tomtom666: Z tego co pamiętam to ta para cię w sposób bardzo krzywdzący potraktowała.