Aktywne Wpisy
Alzena +43
Kilka pytań do osób na #neet.
Zakładam że nje wszyscy którzy nie pracują są na rencie (która i tak jest śmiesznie niska), więc z czego wy sie właściwie utrzymujecie? Życie to są naprawdę duże koszta, nie ma opcji przeżyć z jakiegoś zasiłku.
I drugie pytanie - zakładam że ludzie którzy nie pracują dłuższy czas są zarejestrowani w urzędzie pracy (żeby mieć ubezpieczenie). Jak ja byłam w UP to co
Zakładam że nje wszyscy którzy nie pracują są na rencie (która i tak jest śmiesznie niska), więc z czego wy sie właściwie utrzymujecie? Życie to są naprawdę duże koszta, nie ma opcji przeżyć z jakiegoś zasiłku.
I drugie pytanie - zakładam że ludzie którzy nie pracują dłuższy czas są zarejestrowani w urzędzie pracy (żeby mieć ubezpieczenie). Jak ja byłam w UP to co
WielkiNos +339
Juleczki chcą żeby im płacić za malowanie się do roboty.
#bekaztwitterowychjulek #p0lka #logikarozowychpaskow
#bekaztwitterowychjulek #p0lka #logikarozowychpaskow
Cześć, Mirko
Z tej strony autorka tego wpisu http://wykop.pl/wpis/24363759
Jedną z najczęściej powielanych opinii na temat różowych jest założenie, że lecą na hajs i szukają tego słynnego beta-bankomatu. Cóż, może łatwiej byłoby być taką karynką, która nie ma problemów z korzystaniem z zasobów finansowych faceta, płaceniem za nią rachunków w knajpach i tak dalej. Wiem, że to głupie, ale czasem przychodziły mi do głowy takie myśli.
Szczególnie wtedy, kiedy podczas weekendu, spędzanego w mieście mojego niebieskiego paska, wybieram się z nim na zakupy, a tak właściwie jestem w nich tylko towarzyszem. Po piętnastu minutach pobytu w przepłnionej drogimi markami, alejce galerii handlowej, niebieski wydaje na jedną rzecz tyle, ile mam budżetu na tzw. "życie" przez miesiąc. Podchodzi do kasy, słyszę z ust przemiłej, luksusowej pani sprzedawczyni sumę, jaką musi zapłacić, a on odwraca się w moją stronę i pyta oczywistym, pozbawionym wątpliwości tonem, czy nie chcę się rozejrzeć po "damskiej" części sklepu. Później wstępujemy gdzieś indziej, oglądamy sobie super drogie, męskie perfumki i pyta, czy nie chcę sprawdzić kobiecych zapachów. Zapada niezręczna cisza, dodaje po chwili, że "uwzględni to przy mojej następnej okazji", a ja czuję się w środku jak biedna wieśniaczka, ale uśmiecham się, żeby jakoś z tego wybrnąć i mówię, że "nie ma tak łatwo" i zaczynam się śmiać.
Ale wcale nie jest mi do śmiechu i czuję się przez resztę dnia jak uboga krewna w płaszczu z wyprzedaży -50% w sieciówce i w spódniczce z lidla.
Niebieski chciałby ze mną zamieszkać od przyszłego roku, cieszy się, a ja się zastanawiam, czy mnie na takie życie, jakie on prowadzi, będzie kiedykolwiek stać.
Musiałam to z siebie wyrzucić.
#zwiazki #feels
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Komentarz usunięty przez autora
Tak po prostu? Powiedzieć, że źle się czujesz kiedy nie jesteś w stanie się proporcjonalnie dorzucić do wydatków?
Ja ostatnio miałam taką rozmowę z moim facetem (mimo, że nasza dysproporcja nie jest aż tak duża jak ta z wpisu i on wie ile zarabiam itd.) i przyjął to normalnie, ze zrozumieniem.
Niebieski z Twoich wpisów wydaje się być w porządku, więc jestem
Może sobie natomiast nie zdawać sprawy jak ona się z tym czuje, skoro udaje że jest ok.
Cóż, niebieski zna moją sytuację. Wie, że teraz pracuję nad dyplomem i od ładnych kilku tygodni nie biorę zleceń. Przecież to oczywiste, że pieniądze na drzewach nie rosną i skoro nie pracuję, to nie mam ich dużo. Ile tysięcy wydałam i wydaję na jego realizację też wie, bo powiedziałam mu przed wakacjami, że nie mogę z nim na nie pojechać właśnie z tego powodu.
Byliśmy tylko na weekendzie z jego znajomymi i tam rozliczaliśmy się w miarę po połowie - ja zapłaciłam za hotel, taksówki, kawusie i tak dalej, on za benzynę, jedzenie w restauracjach, parkingi i bramki. Na końcu chciał mi oddać połowę za hotel, ale odmówiłam.
Jeśli chodzi o te zakupy, to nie odniosłam wrażenia, że chce mi coś kupić i mam sobie wybrać. Ani razu tego nie powiedział wprost. A z tymi perfumami, to chciał się tylko rozeznać, żeby sprawdzić, co mi się podoba i uwzględnić przy najbliższej okazji (która jest dopiero za jakieś pięć miesięcy). I dodał to dopiero po chwili niezręcznej ciszy, co dla mnie było tylko jakąś asekuracją z jego strony.
Tak szczerze, to zaczynam się zastanawiać, czy odpowiada mi takie szpanowanie markami i wydawanie kilku stów na zwyczajny tshirt. Myślę, że mu o tym powiem na najbliższym spotkaniu. Dla mnie logo nie ma znaczenia i czuję, że on ocenia