Kawa składa się z około 700 rozmaitych substancji.
Jest złożoną mieszaniną substancji, nie tylko alkaloidem i wodą, ale szeregiem czynników, których wpływ na organizm w tej konfiguracji i w takich proporcjach nie jest jeszcze do końca zbadany. Nawet kwestia wpływu ciśnienia tętniczego krwi jest wciąż obiektem badań.
Niewątpliwy jest za to jej wpływ na sylwetkę i zdrowie. Kawa sama w sobie jest właściwie bezkaloryczna, wiele osób decyduje się jednak złamać jej bogaty, głęboki aromat cukrem – jedna łyżeczka białej śmierci powoduje nadanie naparowi kaloryczności ok. 20 kcal, a jeśli ktoś jeszcze nie lubi czarnej informuję, iż pełnotłuste mleko, jakkolwiek pyszne i zdrowe, wywinduje tę liczbę do poziomu 57 kcal.
Można zbagatelizować te ilości, ale jeśli wypijamy dziennie kilka filiżanek kawy, kubek herbaty, jakiś sok i w dodatku dostarczamy kalorii w postaci posiłków stałych, to musimy pamiętać o jednym - wpływ nawyków żywieniowych musimy traktować w kategoriach globalnych, kontrolując spożycie poszczególnych elementów w całej diecie.
Słusznie zauważył wczoraj kolega w moim poprzednim wpisie, że kawa jest nośnikiem polifenoli. Występują one naturalnie w roślinach i wykazują działanie przeciwutleniające, czyli zapobiegające starzeniu się komórek. Dodatkowo, pozytywne oddziałują w profilaktyce przeciwnowotworowej i chorób układu krwionośnego. Ich bogatym źródłem są skórki owoców – stanowią bowiem element ich systemu obronnego, hamując rozwój atakujących je owadów, grzybów lub wirusów.
Jednym z tych polifenoli jest kwas chlorogenowy, występujący też w yerba mate i owocach kawowcaczarnej jagodzie, karczochach i jabłkach. Jego działanie jest jednak ściśle zależne od obecności substancji, którymi psujemy smak kawy - cukru, mleka czy śmietanki. W wyniku badań szwajcarskich (nie amerykańskich!) naukowców okazało się, że dodatek pełnego mleka nie stanowił zagorżenia dla biodostępności kwasu chlorogenowego, za to dodatek cukru i niemlecznej śmietanki obniżały jego maksymalne stężenie.
Wracając do tematu, umiarkowane spożycie kawy może być zdaniem badaczy pożądanym uzupełnieniem codziennej diety. Jak każda substancja, w nadmiarze może zaszkodzić, a nawet wywołać coś w rodzaju uzależnienia (wspomniana wczoraj w innym wpisie adenozyna!), choć nie ma to tak destrukcyjnego kontekstu jak w przypadku nikotyny, narkotyków i alkoholu.
Dochodzimy do pojęcia śmiertelnej dawki, ale najpierw wyjaśnię model jej obliczania. Specjaliści określają ją symbolem LD-50 i jest ona wskaźnikiem tego, jaka ilość danej substancji doprowadziłaby do śmierci co najmniej 50% osób, które ją przyjęły.
Dla kofeiny przyjęto ilość około 200 mg na kilogram masy ciała. Tak tak, im mniej ważycie, tym ostrożniej powinniście ustalać swoje dzienne dawki substancji zawartych w diecie, to jest uniwersalna rada, nie tylko względem kofeiny! Przeciętny miłośnik kawy, ważący powiedzmy ok. 70 kg, musiałby spożyć jakieś 14 g samej kofeiny, by otrzeć się o śmierć i napluć jej w twarz. Lub zejść.
Tyle teorii, bo w praktyce ciężko byłoby umrzeć od kofeiny, przyjmując powszechnie dostępne produkty. Jak to możliwe? Spójrzcie: wymagałoby to wypicia 140 filiżanek kawy albo 200 herbaty, tudzież jakichś 300 cipuszek coli. To byłoby zabójcze z innego punktu widzenia – jeśli nie zaczęlibyśmy zwracać przyjętych płynów, uszkodzilibyśmy sobie poważnie żołądek. Co innego pigułki i kapsułki z kofeiną. Pomysłowi amerykanie stwierdzili, że picie kawy z rana to za mało dla wilków z Wall Street i zaczęli produkcję specyfiku o zawartości do 500 mg kofeiny w jednej kapsułce. Co gorsza, ten suplement trafiał poprzez handlarzy narkotyków do szkół. W ciągu roku te pseudowspomagacze zabiły prawie 20 osób.
OK, znając górną granicę dla przeciętnego Mirka czy Mirabeleczki, zastanówmy się nad losem Mirabelek w ciąży i Mirabelek karmiących. Kofeina ma ciekawą zdolność przenikania przez barierę łożyska, a więc oddziaływać bezpośrednio na płód.
Zaobserwowano, że u dzieci matek pijących ok. 28 filiżanek kawy tygodniowo dwukrotnie częściej występowały wady takie jak rozszczep wargi, wady kończyn, przegrody międzykomorowej serca czy zespół Downa. Badania wskazują, że nadmierne spożycie kofeiny przez kobiety w ciąży (powyżej 300 mg/dobę) wiąże się ze zwiększeniem ryzyka utraty płodu, niską masą urodzeniową dziecka oraz przedwczesnym porodem.
Kofeina może również przedostać się z krwioobiegu matki do mlecznego cyca, co powodować może niepokój niemowlaka, drażliwość, zaburzenia snu, itd. Naukowcy szacują, że wypicie filiżanki kawy, zawierającej 100 mg kofeiny naraża dziecko na przyjęcie wraz z mlekiem 0,01 – 1,64 mg u----i. Czas rozpadu kofeiny w organizmie noworodka jest bardzo długi i sięga do 80 – 100 godzin, co wynika z niedojrzałości odpowiedniego enzymu oraz mechanizmu, biorących udział w usuwaniu tej substancji. W wieku 8 miesięcy ten czas wynosi już 4 godziny, ale to ciągle stanowi niebezpieczeństwo wyniszczenia organizmu.
Uważa się, że maksymalne dzienne spożycie kofeiny przez kobiety planujące poczęcie dziecka oraz w ciąży nie powinno przekraczać 300 mg/dobę – z uwagi na powszechność tej substancji w wielu produktach spożywanych przez kobiety ciężarne ;)
Warto wtrącić co nieco o palaczach, znam takich ;) Palacze, macie bardzo krótki czas absorpcji kofeiny, co oznacza, że możecie sobie pozwolić na więcej kawy dziennie. Co znamienne, palacz rezygnujący z palenia, staje się szybko wrażliwy na działanie kofeiny. Zaobserwowaliście coś takiego kiedyś u siebie? Warto wtedy zmniejszyć jednak ilość spożywanej kawy…
Słusznie zauważył wczoraj kolega w moim poprzednim wpisie, że kawa jest nośnikiem polifenoli. Występują one naturalnie w roślinach i wykazują działanie przeciwutleniające, czyli zapobiegające starzeniu się komórek.
Dodatkowo, pozytywne oddziałują w profilaktyce przeciwnowotworowej.
@leonidas_I: Aleś tutaj się teraz popisał. Pierwsze zdanie jest ukrywaniem prawdy lub nieświadomością, drugie jest autentycznym kłamstwem.
@leonidas_I: Nie pomyślałeś o tym, że komórki powinny się starzeć i nie można sztucznie przedłużać ich żywotności?
Stężenie wolnych rodników w komórce rośnie wraz z jej wiekiem, jest to rezultatem stopniowego pogorszenia pracy mitochondriów i procesów naprawczych DNA.
Poziom wolnych rodników w komórkach naszego organizmu jest stale monitorowany przez układ odpornościowy, gdy poziom ten osiągnie odpowiedni pułap - daje to sygnał do apoptozy. Samozniszczenia komórki. Dzieje się tak gdyż nie można pozwolić żyć komórce, która jest tak stara i nie trzyma się reżimu energetycznego narzuconego przez
@Bergkamp: Dlatego do kawy zawsze dolewam rumu albo w----y - najsłabsze komórki dzięki temu giną, pozwalając organizmowi na zamknięcie cyklu regeneracji ;)
@leonidas_I: Co z optymalną dawka dla normalnego człowieka, a nie kobiety w ciąży? Co innego dawka śmiertelna, a co innego "zdrowe" czy nawet prozdrowotne ilości. Bo przecież 15 filiżanek nas nie zabije, ale też nie uleczy ( ͡°͜ʖ͡°) gdzie mniej więcej wykreślić linie?
@ArturR95: literatura wskazuje ilośc 3-4 filiżanek dziennie, podpierając sie badaniami nad wpływem kawy na konkretne organy czy jednostki chorobowe. Duzo zalezy od organizmu, wiec kazdy musi stosownie do swojego trybu życia, stanu zdrowia i wagi określić doświadczalnie ilośc, która nie wpłynie negatywnie
"Rozsądne ilości kawy”
Kawa składa się z około 700 rozmaitych substancji.
Jest złożoną mieszaniną substancji, nie tylko alkaloidem i wodą, ale szeregiem czynników, których wpływ na organizm w tej konfiguracji i w takich proporcjach nie jest jeszcze do końca zbadany. Nawet kwestia wpływu ciśnienia tętniczego krwi jest wciąż obiektem badań.
Niewątpliwy jest za to jej wpływ na sylwetkę i zdrowie. Kawa sama w sobie jest właściwie bezkaloryczna, wiele osób decyduje się jednak złamać jej bogaty, głęboki aromat cukrem – jedna łyżeczka białej śmierci powoduje nadanie naparowi kaloryczności ok. 20 kcal, a jeśli ktoś jeszcze nie lubi czarnej informuję, iż pełnotłuste mleko, jakkolwiek pyszne i zdrowe, wywinduje tę liczbę do poziomu 57 kcal.
Można zbagatelizować te ilości, ale jeśli wypijamy dziennie kilka filiżanek kawy, kubek herbaty, jakiś sok i w dodatku dostarczamy kalorii w postaci posiłków stałych, to musimy pamiętać o jednym - wpływ nawyków żywieniowych musimy traktować w kategoriach globalnych, kontrolując spożycie poszczególnych elementów w całej diecie.
Słusznie zauważył wczoraj kolega w moim poprzednim wpisie, że kawa jest nośnikiem polifenoli. Występują one naturalnie w roślinach i wykazują działanie przeciwutleniające, czyli zapobiegające starzeniu się komórek. Dodatkowo, pozytywne oddziałują w profilaktyce przeciwnowotworowej i chorób układu krwionośnego. Ich bogatym źródłem są skórki owoców – stanowią bowiem element ich systemu obronnego, hamując rozwój atakujących je owadów, grzybów lub wirusów.
Jednym z tych polifenoli jest kwas chlorogenowy, występujący też w yerba mate i owocach kawowcaczarnej jagodzie, karczochach i jabłkach. Jego działanie jest jednak ściśle zależne od obecności substancji, którymi psujemy smak kawy - cukru, mleka czy śmietanki. W wyniku badań szwajcarskich (nie amerykańskich!) naukowców okazało się, że dodatek pełnego mleka nie stanowił zagorżenia dla biodostępności kwasu chlorogenowego, za to dodatek cukru i niemlecznej śmietanki obniżały jego maksymalne stężenie.
Wracając do tematu, umiarkowane spożycie kawy może być zdaniem badaczy pożądanym uzupełnieniem codziennej diety. Jak każda substancja, w nadmiarze może zaszkodzić, a nawet wywołać coś w rodzaju uzależnienia (wspomniana wczoraj w innym wpisie adenozyna!), choć nie ma to tak destrukcyjnego kontekstu jak w przypadku nikotyny, narkotyków i alkoholu.
Dochodzimy do pojęcia śmiertelnej dawki, ale najpierw wyjaśnię model jej obliczania. Specjaliści określają ją symbolem LD-50 i jest ona wskaźnikiem tego, jaka ilość danej substancji doprowadziłaby do śmierci co najmniej 50% osób, które ją przyjęły.
Dla kofeiny przyjęto ilość około 200 mg na kilogram masy ciała. Tak tak, im mniej ważycie, tym ostrożniej powinniście ustalać swoje dzienne dawki substancji zawartych w diecie, to jest uniwersalna rada, nie tylko względem kofeiny! Przeciętny miłośnik kawy, ważący powiedzmy ok. 70 kg, musiałby spożyć jakieś 14 g samej kofeiny, by otrzeć się o śmierć i napluć jej w twarz. Lub zejść.
Tyle teorii, bo w praktyce ciężko byłoby umrzeć od kofeiny, przyjmując powszechnie dostępne produkty. Jak to możliwe? Spójrzcie: wymagałoby to wypicia 140 filiżanek kawy albo 200 herbaty, tudzież jakichś 300 cipuszek coli. To byłoby zabójcze z innego punktu widzenia – jeśli nie zaczęlibyśmy zwracać przyjętych płynów, uszkodzilibyśmy sobie poważnie żołądek. Co innego pigułki i kapsułki z kofeiną. Pomysłowi amerykanie stwierdzili, że picie kawy z rana to za mało dla wilków z Wall Street i zaczęli produkcję specyfiku o zawartości do 500 mg kofeiny w jednej kapsułce. Co gorsza, ten suplement trafiał poprzez handlarzy narkotyków do szkół. W ciągu roku te pseudowspomagacze zabiły prawie 20 osób.
OK, znając górną granicę dla przeciętnego Mirka czy Mirabeleczki, zastanówmy się nad losem Mirabelek w ciąży i Mirabelek karmiących. Kofeina ma ciekawą zdolność przenikania przez barierę łożyska, a więc oddziaływać bezpośrednio na płód.
Zaobserwowano, że u dzieci matek pijących ok. 28 filiżanek kawy tygodniowo dwukrotnie częściej występowały wady takie jak rozszczep wargi, wady kończyn, przegrody międzykomorowej serca czy zespół Downa. Badania wskazują, że nadmierne spożycie kofeiny przez kobiety w ciąży (powyżej 300 mg/dobę) wiąże się ze zwiększeniem ryzyka utraty płodu, niską masą urodzeniową dziecka oraz przedwczesnym porodem.
Kofeina może również przedostać się z krwioobiegu matki do mlecznego cyca, co powodować może niepokój niemowlaka, drażliwość, zaburzenia snu, itd. Naukowcy szacują, że wypicie filiżanki kawy, zawierającej 100 mg kofeiny naraża dziecko na przyjęcie wraz z mlekiem 0,01 – 1,64 mg u----i. Czas rozpadu kofeiny w organizmie noworodka jest bardzo długi i sięga do 80 – 100 godzin, co wynika z niedojrzałości odpowiedniego enzymu oraz mechanizmu, biorących udział w usuwaniu tej substancji. W wieku 8 miesięcy ten czas wynosi już 4 godziny, ale to ciągle stanowi niebezpieczeństwo wyniszczenia organizmu.
Uważa się, że maksymalne dzienne spożycie kofeiny przez kobiety planujące poczęcie dziecka oraz w ciąży nie powinno przekraczać 300 mg/dobę – z uwagi na powszechność tej substancji w wielu produktach spożywanych przez kobiety ciężarne ;)
Warto wtrącić co nieco o palaczach, znam takich ;) Palacze, macie bardzo krótki czas absorpcji kofeiny, co oznacza, że możecie sobie pozwolić na więcej kawy dziennie. Co znamienne, palacz rezygnujący z palenia, staje się szybko wrażliwy na działanie kofeiny. Zaobserwowaliście coś takiego kiedyś u siebie? Warto wtedy zmniejszyć jednak ilość spożywanej kawy…
Dodatkowo, pozytywne oddziałują w profilaktyce przeciwnowotworowej.
@leonidas_I: Aleś tutaj się teraz popisał. Pierwsze zdanie jest ukrywaniem prawdy lub nieświadomością, drugie jest autentycznym kłamstwem.
Stężenie wolnych rodników w komórce rośnie wraz z jej wiekiem, jest to rezultatem stopniowego pogorszenia pracy mitochondriów i procesów naprawczych DNA.
Poziom wolnych rodników w komórkach naszego organizmu jest stale monitorowany przez układ odpornościowy, gdy poziom ten osiągnie odpowiedni pułap - daje to sygnał do apoptozy. Samozniszczenia komórki. Dzieje się tak gdyż nie można pozwolić żyć komórce, która jest tak stara i nie trzyma się reżimu energetycznego narzuconego przez
- Otworzyć ci puszkę?
- Cipuszke pózniej! Teraz p--o podaj...
;)
@leonidas_I: nigdy na mnie nie działała kawa a ostatnio nie pale i widzę znaczną różnice, czy kawa czy energetyk, teraz działają
ale przeciez picie kawy czy jedzenie owocow czy warzyw, ktore to sa zazywczaj zrodlem wszelakich przeciwutleniaczy nie zaszkodzi a wrecz pomoze.
to o czym mowisz moze byc szkodliwe kiedy przyjmuje sie duze ilosc w postaci ekstraktow i suplementow.