Oksytocyna - poza tworzeniem więzi rodzicielskich - ma również wpływ na relacje między kobietą a mężczyzną, przyczyniając się do wzrostu wierności w związku
GENY WZMACNIAJĄCE WIERNOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ A "PSYCHOLOGIA" EWOLUCYJNA - CZYLI O STAWIANIU WYŻEJ POTRZEBY ROZMNAŻANIA NAD POTRZEBY MIŁOŚCI I BEZPIECZEŃSTWA
Patrząc z punktu widzenia tzw. psychologów ewolucyjnych wyniki tego badania okazują się conajmniej dziwne. "Psycholodzy" ewolucyjni twierdzą, że kobiety są mniej rozwiązłe od mężczyzn (rzadziej dopuszczają się zdrady), ponieważ ich inwestycja małżeńska jest większa. Kobiety posiadają ograniczoną licznę gamet. Ich komórki rozrodcze są o wiele większe niż plemniki. Ciąża u nich trwa około 9 miesięcy. Następnie jest okres laktacji i karmienia piersią. Właściwie dziecko jest uzależnione od matki jeszcze przez długie lata. "Psycholodzy" ewolucyjni twierdzą, że obarczone tego typu obowiązkami kobiety starają się raczej utrzymać przy sobie ojca dziecka, aby ten pomagał w doprowadzeniu potomka do wieku rozrodczego, co dodatkowo wzmacnia więzi emocjonalne między nimi a ich mężami.
Przykute obowiązkami domowymi wynikającymi z większej inwestycji macierzyńskiej kobiety, nie mają czasu uganiać się za partnerami seksualnymi, bo to jest z punktu widzenia "egoistycznych genów" nieopłacalne ewolucyjnie. Przecież pozostawione bez opieki dziecko jest poważnie zagrożone, zwłaszcza tak było w czasach tygrysów szablozębnych i głodnych sąsiadów kanibali, w których rzekomo ewoluował nasz gatunek. Innymi słowy zdaniem neodarwinistów fizjologia kobiet oraz wrogie środowisko wymusiły selekcję genów, które determinują u nich większą wierność małżeńską niż u mężczyzn, ponieważ męzczyźni nie są tak przykuci do obowiązków małżeńskich, pracują i z tego powodu często są poza domem, lub w delegacji. Produkują dużo plemników, więc zdaniem "psychologów" ewolucyjnych opłaca im się rozsiewanie swoich genów na lewo i prawo.
"Psycholodzy" ewolucyjni zdają sobie sprawę z tego, że większość ojców kocha swoje żony oraz dzieci i zależy im na trwałości związku małżeństkiego i wychowaniu potomstwa. Przyznają też, że rzadko się zdarza, aby mężczyzna świadomie płodził dzieci poza obrębem małżeńskim. Ich zdaniem z uwagi na mniejszą inwestycję macierzyńską i z punktu widzenia egoistycznych genów, zdrada jednak opłaca się mężom. Uważają oni, że dobrór naturalny ich przechytrzył. Zdrady małżeńskie mają miejsce przeważnie podczas niezowiązujących, przygodnych spotkań, co czyni mężczyzn mniej rozsądnymi, uważnymi i odpowiedzialnymi. Rzekomo nie zdają sobie sprawy z tego, że dobór naturalny tak zaprogramowal ich mózgi, że to otępienie moralne w efekcie przyczynia się do większego propagowania ich genów w populacji, na zasadzie podrzucania kukułeczego jaja. Konsekwencją tych zdrad ma być płodzenie synów, którym przekazują tą cechę.
"Psycholodzy" ewolucyjni do tych wniosków doszli na podstawie założeń i ankiet. Założyli sobie, że nasz gatunek ewoluował w takim, a nie innym środowisku. Tworzyli też różne ankiety na podstawie wywiadów, czy badań krwi, które miały ustalić jakie jest podejście do zdrady mężczyzn i kobiet, ile razy zdarzyła im się zdrada, lub czy wszystkie dzieci w rodzinie są z prawego łoża. Ankiety takie powstawały głównie w krajach o bardziej swobodnym podejściu do seksu. W tych liberalnych państwach regały sklepowe uginają się od pornografii, wszędzie jest pełno prostytutek a wszystko to jest efekt tzw. rewolucji seksualnej. Rzecz normalna, że w takim klimacie bombardowani seksistowską propagandą ludzie będą skłonni do niemoralnych zachowań, co niewątpliwie wpływało na wyniki badań. Badania oparte na statystykach są bardzo podejrzane, ponieważ w ten sposób można nawet dowieść korelacji między liczbą narodzonych dzieci i gniazdujących bocianów w okolicy. Wszystko zależy od założeń z jakich wychodzą badacze i co konkretnie chcą udowodnić (https://bioslawek.wordpress.com/2014/01/17/problemy-z-psychologia-ewolucyjna/).
W wyraźnej sprzeczności z wnioskami "psychologów" ewolucyjnych są sprawozdania z gabinetów psychiatrów i psychologów, którzy próbują ratować związki małżeńskie, które zniszczyła zdrada. Nie widzą oni wyraźnej dychotomii pomiędzy częścią męskiej i żeńskiej populacji jeżeli chodzi o częstotliwość zdrad (http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,18642431,anatomia-zdrady-cztery-na-piec-polskich-zwiazkow-jej-doswiadczylo.html#TRwknd). Innymi słowy ich zdaniem w konkretnych warunkach kobiety zdradzają z tą samą częstotliwością, co mężczyźni. Badania nad OKSYTOCYNĄ dostarczają dodatkowego argumentu, ponieważ jak się kazuje GENY odpowiedzialne za jej syntezę ewidentnie zapobiegają zdradom małżeńskim, a co za tym idzie ich istnienie stoi w wyraźnym konflikcie z rzekomym interesem ewolucyjnym. WNIOSEK z tego jest taki, że ludzka skłonność do nielojalności w obrębie małżeństwa jest powodowana głównie uwarunkowaniami kulturowymi, niewłaściwymi wzorcami, niedojrzałością emocjonalną i seksualną, brakiem wyobraźni, empatii i odpowiedzialności za swoje postępowanie, a nie determinizmem genetycznym (ewolucyjnym) i tego zdania jest większość poważnych fachowców (https://bioslawek.files.wordpress.com/2014/12/zrzut-ekranu-z-2014-12-19-141326.png?w=936&h=776).
"Oksytocyna - poza tworzeniem więzi rodzicielskich - ma również wpływ na relacje między kobietą a mężczyzną, przyczyniając się do wzrostu wierności w związku.
Oksytocyna - chemiczny związek zaufania, zwany narkotykiem miłości - powszechnie kojarzona jest głównie, jako związek łączący matkę z dzieckiem. To dzięki niej właśnie tworzy się ta "niewytłumaczalna" więź między kobietą, a niemowlęciem.
Związek ten spełnia jednak jeszcze jedną, bardzo ważną funkcję - przyczynia się do wzrostu wierności w związku i potrafi powstrzymać mężczyzn od kontaktu z innymi kobietami.
Jak to możliwe? W badaniu przeprowadzonym przez niemieckich naukowców udowodniono, że mężczyźni żyjący w monogamicznych związkach (w przeciwieństwie do wolnych mężczyzn), którym podano oksytocynę, utrzymywali znacznie większy dystans (około 10-15 cm) od atrakcyjnej kobiety podczas pierwszego spotkania z nią.
Wyniki eksperymentu potwierdzono kolejnym badaniem, opartym o analizę fotografii. Badanie to ponownie wykazało, że oksytocyna stymulowała zachowania wyłącznie mężczyzn pozostających w monogamicznych związkach - znacznie wolniej podchodzili oni do zdjęć atrakcyjnych kobiet.
Najnowsze odkrycia niemieckich naukowców sugerują nie tylko, że oksytocyna wydzielana jest w związkach monogamicznych, ale również, że pomaga w utrzymaniu stałych relacji partnerskich. Powstrzymuje bowiem mężczyzn od bliskiego kontaktu fizycznego z innymi kobietami (poza aktualnym związkiem) podczas spotkań towarzyskich. Mówiąc krotko - oksytocyna zmniejsza ryzyko zdrady."
http://www.focus.pl/artykul/oksytocyna-zmniejsza-ryzyko-zdrady
GENY WZMACNIAJĄCE WIERNOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ A "PSYCHOLOGIA" EWOLUCYJNA - CZYLI O STAWIANIU WYŻEJ POTRZEBY ROZMNAŻANIA NAD POTRZEBY MIŁOŚCI I BEZPIECZEŃSTWA
Patrząc z punktu widzenia tzw. psychologów ewolucyjnych wyniki tego badania okazują się conajmniej dziwne. "Psycholodzy" ewolucyjni twierdzą, że kobiety są mniej rozwiązłe od mężczyzn (rzadziej dopuszczają się zdrady), ponieważ ich inwestycja małżeńska jest większa. Kobiety posiadają ograniczoną licznę gamet. Ich komórki rozrodcze są o wiele większe niż plemniki. Ciąża u nich trwa około 9 miesięcy. Następnie jest okres laktacji i karmienia piersią. Właściwie dziecko jest uzależnione od matki jeszcze przez długie lata. "Psycholodzy" ewolucyjni twierdzą, że obarczone tego typu obowiązkami kobiety starają się raczej utrzymać przy sobie ojca dziecka, aby ten pomagał w doprowadzeniu potomka do wieku rozrodczego, co dodatkowo wzmacnia więzi emocjonalne między nimi a ich mężami.
Przykute obowiązkami domowymi wynikającymi z większej inwestycji macierzyńskiej kobiety, nie mają czasu uganiać się za partnerami seksualnymi, bo to jest z punktu widzenia "egoistycznych genów" nieopłacalne ewolucyjnie. Przecież pozostawione bez opieki dziecko jest poważnie zagrożone, zwłaszcza tak było w czasach tygrysów szablozębnych i głodnych sąsiadów kanibali, w których rzekomo ewoluował nasz gatunek. Innymi słowy zdaniem neodarwinistów fizjologia kobiet oraz wrogie środowisko wymusiły selekcję genów, które determinują u nich większą wierność małżeńską niż u mężczyzn, ponieważ męzczyźni nie są tak przykuci do obowiązków małżeńskich, pracują i z tego powodu często są poza domem, lub w delegacji. Produkują dużo plemników, więc zdaniem "psychologów" ewolucyjnych opłaca im się rozsiewanie swoich genów na lewo i prawo.
"Psycholodzy" ewolucyjni zdają sobie sprawę z tego, że większość ojców kocha swoje żony oraz dzieci i zależy im na trwałości związku małżeństkiego i wychowaniu potomstwa. Przyznają też, że rzadko się zdarza, aby mężczyzna świadomie płodził dzieci poza obrębem małżeńskim. Ich zdaniem z uwagi na mniejszą inwestycję macierzyńską i z punktu widzenia egoistycznych genów, zdrada jednak opłaca się mężom. Uważają oni, że dobrór naturalny ich przechytrzył. Zdrady małżeńskie mają miejsce przeważnie podczas niezowiązujących, przygodnych spotkań, co czyni mężczyzn mniej rozsądnymi, uważnymi i odpowiedzialnymi. Rzekomo nie zdają sobie sprawy z tego, że dobór naturalny tak zaprogramowal ich mózgi, że to otępienie moralne w efekcie przyczynia się do większego propagowania ich genów w populacji, na zasadzie podrzucania kukułeczego jaja. Konsekwencją tych zdrad ma być płodzenie synów, którym przekazują tą cechę.
"Psycholodzy" ewolucyjni do tych wniosków doszli na podstawie założeń i ankiet. Założyli sobie, że nasz gatunek ewoluował w takim, a nie innym środowisku. Tworzyli też różne ankiety na podstawie wywiadów, czy badań krwi, które miały ustalić jakie jest podejście do zdrady mężczyzn i kobiet, ile razy zdarzyła im się zdrada, lub czy wszystkie dzieci w rodzinie są z prawego łoża. Ankiety takie powstawały głównie w krajach o bardziej swobodnym podejściu do seksu. W tych liberalnych państwach regały sklepowe uginają się od pornografii, wszędzie jest pełno prostytutek a wszystko to jest efekt tzw. rewolucji seksualnej. Rzecz normalna, że w takim klimacie bombardowani seksistowską propagandą ludzie będą skłonni do niemoralnych zachowań, co niewątpliwie wpływało na wyniki badań. Badania oparte na statystykach są bardzo podejrzane, ponieważ w ten sposób można nawet dowieść korelacji między liczbą narodzonych dzieci i gniazdujących bocianów w okolicy. Wszystko zależy od założeń z jakich wychodzą badacze i co konkretnie chcą udowodnić (https://bioslawek.wordpress.com/2014/01/17/problemy-z-psychologia-ewolucyjna/).
W wyraźnej sprzeczności z wnioskami "psychologów" ewolucyjnych są sprawozdania z gabinetów psychiatrów i psychologów, którzy próbują ratować związki małżeńskie, które zniszczyła zdrada. Nie widzą oni wyraźnej dychotomii pomiędzy częścią męskiej i żeńskiej populacji jeżeli chodzi o częstotliwość zdrad (http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,18642431,anatomia-zdrady-cztery-na-piec-polskich-zwiazkow-jej-doswiadczylo.html#TRwknd). Innymi słowy ich zdaniem w konkretnych warunkach kobiety zdradzają z tą samą częstotliwością, co mężczyźni. Badania nad OKSYTOCYNĄ dostarczają dodatkowego argumentu, ponieważ jak się kazuje GENY odpowiedzialne za jej syntezę ewidentnie zapobiegają zdradom małżeńskim, a co za tym idzie ich istnienie stoi w wyraźnym konflikcie z rzekomym interesem ewolucyjnym. WNIOSEK z tego jest taki, że ludzka skłonność do nielojalności w obrębie małżeństwa jest powodowana głównie uwarunkowaniami kulturowymi, niewłaściwymi wzorcami, niedojrzałością emocjonalną i seksualną, brakiem wyobraźni, empatii i odpowiedzialności za swoje postępowanie, a nie determinizmem genetycznym (ewolucyjnym) i tego zdania jest większość poważnych fachowców (https://bioslawek.files.wordpress.com/2014/12/zrzut-ekranu-z-2014-12-19-141326.png?w=936&h=776).
Oczywiście mogą grać tutaj rolę czynniki epigenetyczne i to na różnych poziomach, ale to temat na osobny post (https://bioslawek.wordpress.com/2014/04/17/2481/).
Więcej argumentów krytycznych pod adresem tzw. psychologii ewolucyjnej można znaleźć tutaj:
https://www.facebook.com/groups/teoriaID/search/?query=psychologia%20ewolucyjna
https://www.facebook.com/groups/teoriaID/permalink/915840348513605/?match=d3lrxYJhZA%3D%3D
-----------
http://www.focus.pl/czlowiek/oksytocyna-zmniejsza-ryzyko-zdrady-9428
"Oksytocyna - poza tworzeniem więzi rodzicielskich - ma również wpływ na relacje między kobietą a mężczyzną, przyczyniając się do wzrostu wierności w związku.
Oksytocyna - chemiczny związek zaufania, zwany narkotykiem miłości - powszechnie kojarzona jest głównie, jako związek łączący matkę z dzieckiem. To dzięki niej właśnie tworzy się ta "niewytłumaczalna" więź między kobietą, a niemowlęciem.
Związek ten spełnia jednak jeszcze jedną, bardzo ważną funkcję - przyczynia się do wzrostu wierności w związku i potrafi powstrzymać mężczyzn od kontaktu z innymi kobietami.
Jak to możliwe? W badaniu przeprowadzonym przez niemieckich naukowców udowodniono, że mężczyźni żyjący w monogamicznych związkach (w przeciwieństwie do wolnych mężczyzn), którym podano oksytocynę, utrzymywali znacznie większy dystans (około 10-15 cm) od atrakcyjnej kobiety podczas pierwszego spotkania z nią.
Wyniki eksperymentu potwierdzono kolejnym badaniem, opartym o analizę fotografii. Badanie to ponownie wykazało, że oksytocyna stymulowała zachowania wyłącznie mężczyzn pozostających w monogamicznych związkach - znacznie wolniej podchodzili oni do zdjęć atrakcyjnych kobiet.
Najnowsze odkrycia niemieckich naukowców sugerują nie tylko, że oksytocyna wydzielana jest w związkach monogamicznych, ale również, że pomaga w utrzymaniu stałych relacji partnerskich. Powstrzymuje bowiem mężczyzn od bliskiego kontaktu fizycznego z innymi kobietami (poza aktualnym związkiem) podczas spotkań towarzyskich. Mówiąc krotko - oksytocyna zmniejsza ryzyko zdrady."
#nauka #biologia #socjobiologia #genetyka #ewolucjonizm #psychologiaewolucyjna #idzpodprad