Wpis z mikrobloga

Nigdy w swoim życiu nie przeklinalam i dobrze mi z tym. Słowa jak kurde, cholera, czy ja pindole są dla mnie okej, ale innych nie potrafię użyć.
Nie ma to żadnego związku z religią, że grzech, czy "dziewczynki nie powinny brzydko mówić". Po prostu nie umiem, nie chcę i nie potrzebuje.

W zasadzie jak ktoś przeklina obok to nie to nie przeszkadza, o ile nie używa tego co drugi słowo.

Czuje się z tym wszystkim dobrze. (ʘʘ)

#gownowpis #logikarozowychpaskow #czujedobrzeczlowiek
  • 12
@Winry_Rockbell: Oczywiście, że częste przeklinanie nie wnosi nic dobrego, ale sporadycznie i w wybranych okolicznościach wnosi emfazę, akcentuje, jest swoistym emocjonalnym znakiem. Tak jak ludzi klnących niczym szewc mam za pozbawionych kultury chamów, tak osoby bezwzględnie grzeczne (może powinienem to ująć "notorycznie grzeczne") łączę z człowiekiem stłamszonym, niezdolnym do wyrazistej ekspresji, zablokowanym, bezwzględnie przekładającym samokontrolę ponad spontaniczność.
@biliard Hmm, przyjaciółka mi kiedyś powiedziała, że gdy ona przeklina w jakiejś sytuacji, a jestem z nią, to mój głosu i mimika są w stanie bardziej rozemocjonowac sytuację niż kilka przekleństw. Więc notorycznie grzeczne, to nie jest dobre określenie, przeklinanie to kilka słów, można je zastąpić innymi, bo w końcu to słowa potrafią ranić (i nie koniecznie muszą to być bluzgi).
@Winry_Rockbell: Dostrzegam pewną istotną terapeutyczną wartość w nieskrępowanej ekspresji. Istnieją pewne aspekty ludzkiego przeżywania siebie i świata, w których wahania i zastanowienie wprowadzają dysonans i zniekształcenia. Jako przykład niech posłuży sztuka japońskiej kaligrafii zen albo... seksualność.