Wpis z mikrobloga

P-47D-20-RE Thunderbolt z 389 dywizjonu po misji nad zagłębiem Ruhry. Pilot Karl T. Hallberg lądował z podczepioną 500 funtową bombą, której nie mógł zwolnić nad celem. Bomba "zwolniła się" sama podczas lądowania i #!$%@?ęła...jak to bomba. Hallberg wyszedł z kabiny o własnych siłach, został ranny w głowę ale wrócił do zdrowia.
Mechanizm zrzutu bomb dość często zawodził i bomba zostawała pod samolotem niezabezpieczona. Pilot wznosił się wtedy na bezpieczną wysokość i zaczynał odwalać jakiś cyrk by zrzucić bombę. Najczęściej nurkowanie i gwałtowne podrywanie samolotu. Jak to nie zadziałało to pozostawało lądowanie ze śmiercią na pokładzie...albo skok ze spadochronem.
#militaria #aircraftboners #iiwojnaswiatowa #ciekawostki #historiajednejfotografii
Pobierz stahs - P-47D-20-RE Thunderbolt z 389 dywizjonu po misji nad zagłębiem Ruhry. Pilot K...
źródło: comment_p2xDikRxEiG1IWUAIONX0x5MzGhOdyz1.jpg
  • 18
@JasioGlistonosz: o ile mnie pamięć nie myli, ówczesne bomby miały bardzo proste zabezpieczenie widoczne nawet na filmach z czasu wojny: śmigiełko zamontowane na nosie, które kręcąc się w strudze powietrza opływającego spadającą bombę "wykręcało" śrubę blokującą mechanizm zapłonowy. Inaczej mówiąc, taka bomba musiała chwilę lecieć, by być w stanie wybuchnąć.
Widać jednak nie wszystkie miały takie zabezpieczenia.

#nieznamsiealesiewypowiem
@agablazej: póki bomba była w luku bombowym - nie. Zresztą, przed zrzutem mogło być czymś dodatkowo blokowane. Czytałem o tych zabezpieczeniach kilka lat temu, niezbyt dokładnie pamiętam szczegóły.
Hellcaty i tunderbolty to były pancerne maszyny nawet takiego kolosa jak superforteca ciężko było uziemic a nie raz wracały z takimi uszkodzeniami że nie jedna szkopska maszyna by się rozpadła na miejscu