Wpis z mikrobloga

Ponieważ moderacja usunęła wpis (pewnie ze względu na wulgaryzmy), dodaję jego łagodniejszą wersję:

Gdy był ze mnie mały kuc, wierzyłem ślepo panu Korwinowi w zbawczą moc wolnego rynku.

No ale jak to bywa z człowiekiem cechującym się prawidłowym rozwojem, dorosłem. A wielu ludzi jak dorasta, to mądrzeje (o ile czyta coś poza felietonami w Angorze i NCz pana z muszką, zarówno występującego pod nazwiskiem, jak i pod pseudonimem Barbara Buonafiori).

No to jak człowiek mądrzeje, to dochodzi do pewnych wniosków.
Weźmy przykładowo takie produkty regionalne. Wielu użytkowników mikrobloga może nie pamiętać czasów przed przystąpieniem do Unii, to wyjaśniam, że gdzie nie pojechałeś w górskie miejscowości, to miałeś wysyp stanowisk gdzie sprzedawali oscypki. Problem tylko w tym, że gdzie piniondz, gdzie zysk i gdzie górole, tam często próba wycyckania nieświadomego cepra, toteż oprócz miejsc, gdzie rzeczywiście można było kupić prawdziwe oscypki, były ordynarne podróby.
Jak sobie z tym radził wolny rynek? Nijak. Jechałeś po raz pierwszy w góry, chciałeś spróbować produktu regionalnego a tu jakiś baca janusz wciskał ci wędzone krowie ekskrementy.

Produkt doczekał się ochrony i teraz takie praktyki są zabronione. To nie znaczy, że nie istnieją, znaczy tylko tyle, że skoro już zaistnieją, jest możliwość kontroli i ukarania. To zawsze coś, bo wielu ludzi kara od aparatu państwowego skutecznie odstrasza od wprowadzania w błąd innych.

To jednak nieważne. Opowiem wam historyję z dzieciństwa.
Miałem kilka lat, mame i tate otworzyli po 89 roku firmę, dobrze prosperowała, zabrali więc dziatwę na zagraniczną wycieczkę. I to niejedną. Tak polecieliśmy do Włoch, do regionu Kampania, tam też spróbowałem jako gówniak po raz pierwszy Vera Pizza Napoletana. Ło matko jedyna, jakie to było niesamowicie dobre, no to po prostu niepojęte, codziennie człowiek jadł aż mu się uszy trzęsły margheritę czy marinarę i cmokał z zachwytu, jaka ta pizza jest doskonała, wilgotny środek, pulchne brzegi, świeży ser, oliwa z oliwek...
Jadł też rzymską, cieniutką (i nawet bardziej mu podchodziła, do dziś pozostając ulubionym stylem pizzy), montanarę, calzone...
Powrót do rzeczywistości był brutalny. Niewiele we wczesnych latach dziewięćdziesiątych było w Krakowie pizzerii. Otworzyła się już chyba Pizza Hut, była też Pizza Greece (chyba jakoś tak, padło to dziadostwo dość szybko). Poszliśmy na obiad któregoś dnia po powrocie.
Popłakałem się, jak jadłem. Naprawdę, to było okropne przeżycie. W ogóle nie przypominało pizzy, którą jadłem we Włoszech. Tragedia.
Rodzice mi wtedy wyjaśniali, że to dlatego, że już wakacje się skończyły i tak naprawdę to tęsknota za fajnie spędzonym czasem itp. Bajdurzyli. Tak naprawdę nie chcieli, bym znienawidził kraju, w którym się wychowuję, bo autochtoni nie potrafią zrobić rzeczy, którą na półwyspie Apenińskim potrafią robić dzieci z podstawówki i tresowane małpy.

Po wielu próbach w Polsce zarzuciłem jedzenie polskich, tłustych drożdżówek, szkoda życia, nerwów i pieniędzy.
Z jednym wyjątkiem. W 2009 roku komisja europejska zastrzegła pizzę neapolitańską jako wyrób tradycyjny z certyfikatem TSG, więc gdziekolwiek w Unii Europejskiej wejdę do lokalu i zamówię pizzę neapolitańską, ta musi być z mąki 00, wzrastać osiem godzin, mieć małą ilość drożdży w cieście i oczywiście sól morską, pomidory muszą być san marzano, ser mozarella di bufala campania, bazylia musi być świeża, musi być oliwa z oliwek, środek wilgotny i cienki, pulchne brzegi, wypiekane zaś musi być w temperaturze ponad 470 stopni.

To ostateczny argument, w którym wolny rynek dostaje od pewnej dawki regulacji solidne baty, niczym Korwin w każdych kolejnych wyborach. Tego się po prostu nie da pokonać, jakbym miał pomyśleć, że znów nastałyby czasy, gdzie byle kto może mi podać niesmaczną drożdżówkę pod nazwą "pizza napoletana" to bym był bardzo niepocieszony.

Czekam tylko, aż zastrzeżona zostanie nazwa "pizza" i pod tą nazwą zabronione będzie sprzedawanie kiepsko wyrośniętej i wyrobionej polskiej drożdżówki z niskiej jakości składnikami, z suchym sosem z koncentratu i wypieczonej w piecu w niskiej temperaturze, gdzie dadzą Ci w pojemniczkach sosu czostkowego (o ile dopłacisz, a dopłacisz, bo tak suchego placka bez sosu nie przełkniesz), gdzie po dwóch kęsach jesteś syty jak świnia (i bardzo dobrze, bo każdy kolejny kęs to tortura). Ostatecznie mogliby zaakceptować wariant nazwy pizza (tak jak np. jest "herbatka owocowa" czy "wegański burger") gdzie nazwa jasno by wskazywała, że z prawdziwą pizzą nie ma to nic wspólnego, np. w Polsce mogłaby funkcjonować nazwa "polska pitca". A na taką nazwę musiałoby się przemianować z 99% lokali, gdzie sprzedają tzw. "pizzę".

Sami widzicie, że regulacje nie są takie złe. Mało tego, w wielu przypadkach są wręcz niezbędne do życia, konieczne, bo wolny rynek sobie z pewnymi istotnymi rzeczami nie radzi.
Pamiętajcie, że jeśli następnym razem po zamówieniu pizzy, dostaniesz polską z dołączonym sosem czostkowym, to jest to tylko i wyłącznie wina wolnego rynku i ludzi pokroju Korwina.

No chyba, że ci takie coś smakuje, to podaję link, gdzie możesz szukać pomocy.

#neuropa #pizza #4konserwy #korwin #oswiadczenie

link do usuniętego wpisu, szkoda, że nie zachowała się dyskusja.

#moderacjacontent
  • 53
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Slonx: Podoba mi się jak właśnie udowodniłeś wyższość wolnego rynku powołując się na autorytet rynkowego certyfikatora. Dzięki tej stronie już nigdy nie będziesz miał problemów z błyskawicznym znalezieniem dobrej pizzerii.
  • Odpowiedz
  • 0
@skravek

Podoba mi się jak właśnie udowodniłeś wyższość wolnego rynku powołując się na autorytet rynkowego certyfikatora


Rynkowego certyfikatora którego starania poskutkowały wpisaniem pizzy neapolitańskiej na listę produktów chronionych.
  • Odpowiedz
  • 0
@skravek W ogóle to zabawne. Ogłaszasz epickie zwycięstwo wolnego rynku nad regulacją w tej materii na podstawie organizacji certyfikującej która sama uznała że wolny rynek ma zbyt mało instrumentów i postanowiła uderzyć do komisji europejskiej.

Dostrzegłeś już niemoc swojej argumentacji czy jeszcze nie?
  • Odpowiedz
@Slonx: przeciez latwiej jest byc obeznanym w firmach certyfikujacych twoje ulubione jedzenie niz zakladanie ze kazdy produkt regionalny jest uregulowany prawnie. dodatkowo firm moze byc kilka i kazda konkurujac o klienta staralaby sie kontrolowac restauracje czesto i skrupulatnie, bo odpowiada za to swoja renoma. dodatkowo to rozwiazanie nie wymaga uzywania srodkow silowych w postaci przymusowych kontroli, sponsorowania przez osoby niezainteresowane oraz regulowania jezyka (zastrzeganie nazw).
  • Odpowiedz
@Slonx:

wpisaniem pizzy neapolitańskiej na listę produktów chronionych.


Z punktu widzenia konsumenta szukającego autentycznej pizzy to bez znaczenia. Wystarczy, że wejdzie na stronę
  • Odpowiedz
  • 0
@skravek

Jest węższe - prawo unijne wyklucza piece gazowe.


Przestaniesz sobie wybierać co Ci pasuje pod tezę? Na Twoje bzdurne stwierdzenie, że tylko z pieca opalanego drewnem jest dobra pizzą odparłem, że AVPN ma inne zdanie, zarzuciłeś mi, że mówię nieprawdę, co odparłem jednym skrinem to wracasz do regulacji...
  • Odpowiedz
  • 0
@3edcvfr4

dodatkowo firm moze byc kilka i kazda konkurujac o klienta staralaby sie kontrolowac restauracje czesto i skrupulatnie, bo odpowiada za to swoja renoma.


A nie robią tak, bo?
  • Odpowiedz
@Slonx: W jaki sposób kryterium jest szersze skoro unijna regulacja wyklucza piece gazowe? Jest ona przestarzała i nie nadąża za rynkiem, a w związku z istnieniem stowarzyszenia jest zbędna.

Po co mam odpowiadać na to pytanie


Żeby ustalić w jaki sposób maksymalne wykorzystanie istniejących instrumentów prawnych świadczy o problemach rynku?
  • Odpowiedz
  • 0
@skravek

Żeby ustalić w jaki sposób maksymalne wykorzystanie istniejących instrumentów prawnych świadczy o problemach rynku?


To pytanie do tego nie zmierzało, a o problemach rynku świadczył fakt, że Stowarzyszenie w 25 lat nie było w stanie uczynić tego, co regulacją w rok.
  • Odpowiedz
A nie robią tak, bo?


@Slonx: Nie wiem czy robią czy nie robią, bo nie jestem zainteresowany taką usługą, ktoś w komentarzu wyżej podał linka. Może usługa jest niszowa i nie przynosiłaby zysku? (w tym przypadku państwo płaci za usługę, którą jesteś zainteresowany cenę wyższą niż sam byłbyś chętny zapłacić, a zrzucają się na to wszyscy, twoim zdaniem to jest ok?) Może nieuczciwa konkurencja ze strony organów państwowych, z którą
  • Odpowiedz
  • 0
@skravek

Czyli czego? Wydać certyfikatu zainteresowanym restauracjom?


Czyli tego, że nie wolno sprzedawać inaczej robionej pizzy neapolitańskiej czy się należy do stowarzyszenia czy nie.
  • Odpowiedz
Sami widzicie, że regulacje nie są takie złe. Mało tego, w wielu przypadkach są wręcz niezbędne do życia, konieczne, bo wolny rynek sobie z pewnymi istotnymi rzeczami nie radzi.


@Slonx: Zdaje się, że mówiłeś coś na początku o czytaniu. Więc szkoda, że sam nie czytasz, bo gdybyś czytał, to wiedziałbyś, że to co zachwalasz to jest właśnie wolny rynek, a nie UE. Najważniejszym elementem wolnego rynku jest praworządność. Bez niej
  • Odpowiedz