Wpis z mikrobloga

#pasta #wixapol

Ludzie, nie wierzcie tym wszystkim mediom, portalom informacyjnym, bo wszystko, co tam wypisują, to jest nic nie warte gówno, jaki kit oni tam wciskają to głowa mała. Ja wiem jak było naprawdę. Zacznijmy od tego, że pracuję w wydziale narkotykowym i jak to każdy wydział, mamy swoich informatorów wśród ćpunów i jak tylko w mieście szykuje się jakaś grubsza impreza, to zaraz dają nam znać. No więc w zeszłym tygodniu otrzymaliśmy info od takiego Jędrzeja, że do miasta przyjechał jakiś handlarz prosto z Kolumbii i będzie rozprowadzał towar na Wixapolu. Jędrek podał nam lokalizację i godzinę transakcji, także zajechaliśmy furgonami pod Projekt Lab i czekaliśmy w ukryciu na rozwój wydarzeń. Czas mijał bardzo wolno i już się trochę niecierpliwiliśmy, gdy nagle w oko wpadł nam bardzo dziwny facet. Miał bujne, kręcone włosy, czarne okulary, do tego był ubrany w elegancki garnitur, a w rękach targał spore walizki. Spojrzeliśmy na zegarek - 22:58 - dwie minuty przed domniemanym rozpoczęciem imprezy. Wtedy nasz dowódca, niejaki Stanisław Kowalski, mówi, że to na pewno ten handlarz, typowa kolumbijska uroda, do tego te walizki są pewnie pełne kokainy, to na bank on. No więc wszyscy w skupieniu obserwujemy jak ten typo idzie w kierunku naszego furgonu, już nas mija, a my wtedy wyskakujemy na zewnątrz, obezwładniamy go paralizatorem, do tego lejemy pałami po brzuchu, zakładamy mu worek na głowę, wsadzamy do samochodu i jedziemy do tajnej bazy na przesłuchanie. Stachu niesamowicie się podjarał, bo w sumie nigdy jeszcze nie udało nam się schwytać żadnego barona narkotykowego, zawsze tylko jakieś gimbusy wciągające klefedron po kiblach w klubach. No więc jesteśmy już w tej naszej bazie i zaprowadziliśmy domniemanego przestępcę do takiego specjalnego bunkra do przesłuchań. Mamy w wydziale pana Mirosława, speca od tortur, który potrafi wyciągnąć wszystko ze wszystkich. No więc zostawiliśmy Mirka z podejrzanym, a sami siedzieliśmy sobie w pokoju obok i obserwowaliśmy sytuację przez lustro fenickie. Mirek na powitanie #!$%@?ł Kolumbijczykowi kopa prosto w mordę, na skutek czego te #!$%@? czarne okularki spadły mu z nosa na podłogę. Następnie wziął młotek i zaczął #!$%@?ć go w kolana pytając grzecznie: "Gdzie jest #!$%@? towar?!!". W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł nasz dowódca i przywlókł ze sobą te tajemnicze walizki, które miał podejrzany. Zaczęli #!$%@?ć go bejsbolem po mordzie, krzycząc: "Gadaj, co jest w tych walizkach!!". Więzień milczał, był tak zmasakrowany, że nie mógł nawet wydusić z siebie słowa. Pan Mirosław zaczął wyrywać mu włosy, licząc, że to przekona go do mówienia. Niestety, w tym momencie domniemany Kolumbijski baron przestał oddychać, Mirek stwierdził jego zgon. Dowódca lekko #!$%@?ł się na Mirka, że nie tak to miało wyglądać i że zamiast wyciągnąć od gościa nazwiska wspólników, to ten go #!$%@?ł. Na ale cóż, co się stało, to się nie odstanie, zabrali ciało do kostnicy, a nam kazali przeszukać walizki, których za #!$%@? nie mogliśmy otworzyć, bo były zamknięte na jakiś #!$%@? szyfr. No więc postanowiliśmy się nie #!$%@?ć w tańcu i zadzwoniliśmy po takiego Andrzeja, co miał piłę diamentową. Endru przyjechał po 10 minutach ze sprzętem, rozciął pierwszą walizkę, zaglądamy do środka, a tam z pincet koszulek z logiem Wixapolu. Pomyśleliśmy, że pewnie w koszulkach pochowane jest od #!$%@? jakiejś metamfetaminy, #!$%@? wszystkie worki, #!$%@? zawartość na podłogę, a tam po prostu #!$%@? tiszerty. Dowódca zaczął się niepokoić, więc szybko otworzyliśmy drugą walizkę, a tam #!$%@? trąbka. Na to Mirek mówi, że w Lublinie na komendzie mieli kiedyś gościa, który przemycał narkotyki w wiolonczeli, i że pewnie ten Kolumbijczyk #!$%@?ł prochów do trąbki. No to wziął ten swój młotek i zaczął #!$%@?ć w trąbkę, #!$%@?ł ją na kawałki (pic related), ale narkotyków ani śladu. Stachu się wściekł, zaczął skakać po walizkach, rzucać tymi wixakoszulkami na lewo i prawo. Nagle do sali wszedł taki jeden ziomek i mówi, że w garniaku typa znaleźli 2 miligramy marihuany i jeszcze jakieś dokumenty. Szef bardzo się ucieszył, gdy usłyszał o tych narkotykach, bo wyszło na to, że schwytaliśmy odpowiedniego człowieka. Podczas gdy oddawał się euforii i masturbacji, my postanowiliśmy ogarnąć te dokumenty. Spoglądaliśmy właśnie na prawo jazdy sztywniaka i jego ryj wydał nam się podejrzanie znajomy, te kręcone włosy, okularki i uśmieszek ... patrzymy obok na dane osobowe: Zbigniew Wodecki. #!$%@?. Gdy szef to usłyszał, nieźle osłupiał. Powiedział nam, że nic nie widzieliśmy i że mamy nikomu nic nie mówić, bo by była ogromna afera, jakby się wydało, że #!$%@?śmy Zbyszka. Zatem oficjalna wersja wydarzeń mówi, że Wodecki zmarł z powodu powikłań po udarze, ale jak już dobrze wiecie to wszystko gówno prawda. Zbyszek był poszukiwanym przez 125 państw #!$%@? baronem narkotykowym i zginął podczas akcji naszego wydziału, ale tego w telewizji wam za #!$%@? nie powiedzą. Za to jakbyśmy w pościgu za tym baronem Wodeckim postrzelili przypadkiem jakiegoś nastoletniego patusa, to zaraz w mediach byłaby taka nagonka, że #!$%@? ten nasz cały wydział narkotykowy w #!$%@?. Zatem, moi drodzy, myślcie z głową, idźcie na Wixapol i nie dajcie omamić się tym żałosnym medialnym historyjkom.
djangodjango - #pasta #wixapol 

Ludzie, nie wierzcie tym wszystkim mediom, portalo...

źródło: comment_2NjF9FZRaXNRo0rKGSIv2m9HN9FTqUuW.jpg

Pobierz
  • 1