Wpis z mikrobloga

tl;dr


Miałem dziś dość nieciekawą przygodę w Dim Sum House w Warszawie (Chmielna 2). Byłem tam dość częstym klientem (średnio 2-3 razy w tygodniu przychodziłem na pierożki), a dziś poszedłem tam z dziewczyną. Zamówiliśmy pierożki (13 zł) i ramen krewetkowy (18 zł) - dla osób, które nie jadły nigdy ramenu to jest to taka japońska zupa z wieloma składnikami. No więc po chwili Pan z obsługi (jak się póżniej okazało - właściciel lokalu) przynosi nam zamówiony ramen. Niestety zupa wyglądała dość żałośnie - w małej tekturowej miseczce, woda z makaronem i pieczarkami. Zamieszałem, żeby zobaczyć, czy są w środku w ogóle jakieś krewetki, lecz nie udało mi się znaleźć ani jednej. Podszedłem więc do kasy i powiedziałem, że prawdopodobnie dostałem złe zamówienie, bo zupa krewetkowa nie zawierała żadnych krewetek. Pan właściciel wziąłi zaczął bełtać łyżką w zupie i znalazł jedną i tylko jedną krewetkę. Powiedziałem więc, że jak na zupę za prawie 20 zł, jest to trochę przegięcie i powiedziałem, że nie jestem zadowolony z jej jakości i chciałbym ją zwrócić (albo dostać pełnowartościowe danie albo zrezygnować z jego zakupu). Właściciel zapytał, czy ma w takim razie wyrzucić zupę. Powiedziałem - "tak, okej, dziękuję". Po chwili dostaliśmy drugą część zamówienia, czyli pierożki, które zjedliśmy i po chwili zbieraliśmy się, żeby zapłacić i wyjść. Podchodzę więc do kasy i mówię, że chciałbym zapłacić, na co właściciel mówi "31 zł", czyli koszt całości (zupa + pierożki). Mówię więc, że chciałbym zapłacić tylko za pierożki, jako, że zupy nawet nie miałem okazji spróbować. Na co właściciel mówi "Zupa była jaka była, wyrzuciłem ją po twojej zgodzie, płacisz za nią też". Nieco zdziwiony podejściem do klienta mówię "Proszę Pana, zapłacę tylko za pierożki", na co on "Ty gnoju jeden, płacisz za wszystko i nie ma dyskusji". Powiedziałem więc, że zapłacę za pierożki albo wcale. Zostałem wtedy wyzwany ponownie od gnoi i szmaciarzy, a właściciel zaczął iść w moją stronę (zza lady). Przestraszony, wyszedłem z lokalu i chwyciłem za telefon, żeby zadzwnić na policję. W tym momencie właściel szarnął mną, wrzucił przez drzwi do lokalu, złapał za rękę i zerwał z mojego nadgarstka zegarek. Moja dziewczyna zadzwoniła w tym momencie na policję, zgłoszenie przyjęte, czekamy. Właściciel się nieco po tym uspokoił, ja wyszedłem na zewnątrz, jako, że nie czułem się zbyt bezpiecznie w środku, po czym właściciel wybiegł za mną, wykręcił rękę i rzucił na ziemię. W międzyczasie podeszły do mnie dwie kobiety, które jadły w środku i widziały całe zdarzenie. Powiedziały, że poczekają do przyjazdu policji, bo stwierdziły, że "to co widziały to była zwykła napaść ze strony tego właściciela i w ich obowiązku jest poczekać i powiedzieć co zaszło" (duży plus dla nich). Po chwili przyjechała policja, która była dość mocno zdziwiona zachowaniem właściciela. Jeden z policjantów powiedział nawet, że pracował przez kilka lat w gastronomii i coś takiego jest nie do pomyślenia - jak klient coś reklamuje, zachwanie tego typu to strzał w stopę właściciela i miał sporo racji - oczywiście ja (stały klient) i ci, co to widzieli nie przyjdą tam ponownie. Przy policji zapłaciłem więc za pierożki (za zupę oczywiście nie) i poinformowano mnie o możliwości złożenia pozwu.

Ach, gdybym wiedział, że włąściciel jest niezrównoważony (lub być może nawet pod wpływem narkotyków) to oczywiście bym zapłacił za całość, żeby oszczędzić sobie problemu. Ogólnie bardzo żadko zdarza mi się coś reklamować w restauracji, no ale reakcja jest zawsze zdecydowanie pozytywna. Tak więc chciałem się wyżalić ( ͡° ʖ̯ ͡°) a także ostrzec Was Mireczki przed tym miejscem. Jest dużo innym lepszych miejsc serwujących podobne (i lepsze) jedzenie, a dla Waszego bezpieczeństwa lepiej omijać Dim Sum House w Warszawie.

#warszawa #jedzenie #policja #januszebiznesu
  • 108
Jeszcze OP nic nie wrzucił z obiecanych raportów, czy innych dowodów, ale wykopki już zaczęły #!$%@?ć na Fejsbuku. xD Co za gimbazjada.


@Hatespinner: skośny też może #!$%@?ć. proste
Powiedziano mi tylko, że cała dokumentacja zostanie sporządzona i dostarczona do sądu, w przypadku, jeśli zdecydowałbym się na pozew.


@bedney:
Miałem coś podobnego - policja nie dostarczyła do sądu niczego - stwierdzili że nie mają protokołu i tyle.
Ponieważ rozprawa jak to u nas miała miejsce około pół roku/rok po zajściu nie byli nawet gotowi czegokolwiek zaświadczyć.
Pilnuj sprawy póki gorąca by nie skończyło się podobnie.
Widziałem podobną reklamację zupy typu ramen w jednej z sieciówek Thai Wok. Przyszedł klient z mordą, że w zupie nie ma krewetek a miały być. Podirytowana pani sprzedająca skwitowała, że często to słyszy po czym wzięła łyżkę i zaczęła łowić i liczyć. Oczywiście wszystkie były na dnie a całkiem sporo bo około 10 i to nie koktajlowych.
Klient odburknął bo nie miał racji...a klient przecież zawsze powinien rację mieć, prawda?
Ogólnie bardzo żadko zdarza mi się coś reklamować w restauracji,


@bedney:

:)

a poza tym jeśli chcesz gdzie mieć jeść na mieście to nie zadzieraj z ludźmi którzy przygotowyją ci jedzenie.
Ów właściciel jest człowiekiem niskich lotów i całkowicie bez finezji, dlatego można powiedzieć miałeś pod tym względem szczęście. Gdybyś zadarł z kimś o wiekszej wyobraźni mógłbyś znaleźć na talerzu skłądniki których w ogóle sie nie spodziewałeś.
@anenya:
Cos mi sie wydaje, ze Policja teraz nie udostępnia raportu osobie składającej zawiadomienie. Dopiero na wniosek np. prokuratury jest on składany jako materiał dowodowy.
@publiczny2010: No bo nie jesz wtedy "poprawionego", tylko zrobione od nowa. Mi w Krakowie niedawno zrobiono "pierogi z hummusem", takie smażone na patelni, w których liczbie ośmiu trzy były pęknięte i puste - hummus wyleciał. Wskazałem je kelnerowi i spytałem, jaką ma w takiej sytuacji dla mnie propozycję. Skonsultował z kuchnią i zaproponował pół porcji - czyli 4 pierogi - w zamian. Pyszne były, nie powiem. :)