Wpis z mikrobloga

Właśnie zaznajomiłem się z twórczością duńskiego muzyka Arjena Anthony'ego Lucassena, zwanego szerzej jako Ayreon. Zwykle, gdy zaznajamiam się z nowym zespołem lub muzykiem, to słucham jednej lub dwóch piosenek, ale tym razem zaszalałem i wysłuchałem całego albumu.

Nigdy nie byłem fanem metalu progresywnego. Owszem, lubię parę utworów Dream Theater oraz "Ocean Machine: Biomech" Devina Townenda, ale zwykle staram się unikać tego gatunku jak ognia. Dlaczego? Dlatego, że na dłuższą metę jest strasznie męczący.

Od twórczości Ayreona dodatkowo odpychało mnie kilka innych rzeczy:
1. Na swoich albumach podejmuje on w dużej mierze tematykę fantasy oraz science-fiction, a metal o elfach, krasnoludach oraz zbuntowanych cyborgach zawsze wydawał mi się kiczowaty i śmieszny.
2. Większość jego albumów to rock-opery, które wydają się być zbudowane na zasadzie "pozapraszam w #!$%@? dużo znanych muzyków metalowych i każe im odgrywać rolę".
3. Mistycyzm Popkulturowy (wspominałem tutaj kiedyś o tym kolesiu) na swoim blogu napisał notkę, w której twierdził, że jeden z albumów Ayreona jest lepszy niż "The Wall" Pink Floyd. #!$%@?ło mnie to, no bo jak to, dzieło jakiegoś duńskiego kuca ma być lepsze niż klasyka rocka jaką jest "Ściana" Różowych Flojdów.

Mimo to postanowiłem przełamać niechęć i zaznajomić się z jego twórczością. Postanowiłem zacząć od jego pierwszego albumu - "The Final Experiment". I co? Powiem tak: Średnio!

Ta płyta ma parę fajnych kawałków, np. "Sail to the Avalon" i "Merlin's Will", jednakże przez większość czasu czułem się jakbym słuchał soundtracku dla jakiegoś filmu fantasy. Dodatkowo ta historia o komputerze o imieniu Ayreon (oryginalne imię, nieprawdaż?) wydała mi sie taka jakaś z dupy wzięta. Dodatkowo, album jest strasznie pompatyczny i patetyczny.

Może kiedyś posłucham innych płyt, ale jeszcze nie teraz. I na pewno nie będę się nimi jarać jak Mistycyzm Popkulturowy. I na pewno żadna z nich nie będzie lepsza niż "The Wall" Pink Floyd. Założę się, że żadna z nich nie dorówna nawet "Ocean Machine: Biomech" Townsenda.
#muzyka #metalprogresywny #ayreon #ajren #thefinalexperiment #fantasy #thewall #pinkfloyd #mistycyzmpopkulturowy
Stooleyqa - Właśnie zaznajomiłem się z twórczością duńskiego muzyka Arjena Anthony'eg...
  • 10
@Stooleyqa:
Proszę Pana.
Progres jest ciężki, ale jak jest dobry to można słuchać... Ayreon to nazwa projektu Lucassena obejmująca opisywane przez niego 'uniwersum'. Arjen robił też inne projekty, gdzie nie podpisywał się jako Ayreon, a np. Arjen Lucassen właśnie.

Odnośnie punktów to:
1. Nie żebym coś, ale chcę zauważyć, że "The Astonishing" DT poniekąd też leci w fantasy/SF ze zbuntowanymi robotami
2. Akurat to jest bardzo dobre podejście. Lucassen w projekcie
Nie żebym coś, ale chcę zauważyć, że "The Astonishing" DT poniekąd też leci w fantasy/SF ze zbuntowanymi robotami


@farmaceut: I dlatego jest kichowate. Na siłę. Do tego LaBrie wplata teraz w każdy utwór "odgrywanie ról" a la TA właśnie :/
@Stooleyqa: Sam słuchałem Ayreona głównie 11-14 lat temu. Teraz raz na ruski rok odpalę sobie z uwagi na sentyment. Imho szczytem jego możliwości były Into The Electric Castle i The
Arjena Anthony'ego Lucassena, zwanego szerzej jako Ayreon


@Stooleyqa: znanego po prostu jako Arjen Lucassen, bo jeśli chcesz wymienić jego projekty muzyczny to poza Ayreon ma ich jeszcze z 5.

Spróbuj albumów On This Perfect Day (w nieco innym gatunku bo to projekt Guilt Machine, powinno Ci się bardziej spodobać), The Theory of Everything i ew. Lost in the New Real - są dużo nowsze i dojrzalsze, w związku z czym pozbawione
@inyourface: z jednej strony narzekasz że kicz, z a drugiej słuchasz tylko starszych płyt, wtf? :P
I narzekanie że robi podobne rzeczy jest tak z dupy w kontekście Arjena, który ma z 5 projektów muzycznych i w każdym robi inną muzykę xD Jasne, w Ayreonie gra jak Ayreon, a czego byś chciał ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Spróbuj On This Perfect Day projektu Guilt Machine, może Ci się
@Nataniel_PL: nigdzie nie narzekałem na kicz - zwracałem uwagę. To jest właśnie przyjęcie konwencji. Tak jakby wkurzać się na Kiss, że dziwnie się malują - ot, taka konwencja.
Napisałem wyraźnie, że słucham (to nawet za dużo powiedziane, biorąc pod uwagę częstotliwość) tych płyt z uwagi na sentyment. Dawno już rozwiodłem się z taką muzyką, choć na żywo, nawet w wersji akustycznej, wypadło fajnie.
Nie oceniam artysty jako człowieka, wypowiedziałem się o