Wpis z mikrobloga

@RadiOBagdaD: miałem tą samą ( ͡° ͜ʖ ͡°) kasety po 10 zł na ryneczku. Używane chodziły po 5zł, ale strach było kupować, bo często nie chciały odbierać. pierwsze wielkie biznesy robiło się na podwórku zamieniając jedną beznadzieją kasetę 3in1 na 3 normalne gierki. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@wezsepigulke: tylko czy to były piraty? Piratami były później płyty CDAudio, bo każdy miał świadomość tego co kupuje, a po kilku najazdach na stoiska sprzedający zachowywali się jakby sprzedawali twarde narkotyki (na ladzie tylko okładki, a jak ktoś chciał kupić, to nagle pojawiał się drugi człowiek, robił szybkie myk i okładka wypełniała się płytą). Jak kiedyś stanąłem obok aby poobserwować ten proceder, to mnie odganiali, bo myśleli, że tajniaki dzieciaka na
  • Odpowiedz
@RadiOBagdaD: Jakie ja mam wspomnienia z tymi kartridżami to głowa mała. ( ͡ ͜ʖ ͡) I niech nikt mi nie pierdzieli, że gry komputerowe, czy telewizyjne to strata dzieciństwa, bo w gałe też się charatało.

Koło mojej klatki była wypożyczalnia takich kartridży do Pegasusa. Dobre kilkaset sztuk.
Pamiętam te zniżki na wypożyczenia weekendowe, rezerwacje upragnionych tytułów i ten specyficzny zapach, który panował w środku sklepu. Po
  • Odpowiedz
@RadiOBagdaD: obserwując ten wątek widać, że to były czasy bez Internetu - każdy inaczej nazywa te nośniki z grami. Wtedy też nie było takiej wymiany informacji, by wypracować wspólną nazwę dla całej Polski.

Kartridże, kasety, dyskietki - można by rzec, że są to regionalizmy. U mnie nie mówiło się właśnie kartridże.
  • Odpowiedz