Wpis z mikrobloga

Mirki, jakie to dziwne uczucie - gdy, po dekadzie regresu, zaczynasz znów piąć się po drabince intelektualnej hierarchii.

tl;dr: inteligencja wykształcona w młodości ma znaczenie i miło to znów odczuć.

Przez wiele lat miałem kompleksy intelektualne, bo gry, internet i paskudne nawyki życiowe kompletnie zniszczyły moją umiejętność koncentracji. Po prostu nie potrafiłem się uczyć. Nie skończyłem nawet studiów, choć były banalnie proste (informatyka), bo ciężko było mi zdawać projekty na czas. Javę zaliczyłem za trzecim razem na ten przykład, a teraz mi za to płacą xD

Przez dwa lata pracowałem trochę jako niewykwalifikowany dłubacz/klepacz przy niezbyt istotnych projektach za niezbyt istotne pieniądze, głównie po to, by spróbować przemóc swoje problemy lub polec próbując.

W pierwszej pracy moja efektywność wahała się pomiędzy 10 a 40% - później nastąpił kompletny zjazd, miałem proste zadanie, które rozumiałem, ale nie potrafiłem się na nim skupić, więc faktycznie pracowałem mniej niż godzinę dziennie - tak właśnie założyłem konto na wypoku ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Potem lekka załamka, zbierałem się jakiś czas i znalazłem drugą robotę, gdzie cele były już jasno określone i trzeba było robić rzeczy na bieżąco. I tak we własnym odczuciu bumelowałem, ale wydajność skoczyła do 30-50% i zdarzały się dni, gdy naprawdę siedziałem bite 8 godzin i robiłem coś cięgiem. Z perspektywy czasu widzę, że nawet proste rzeczy słabo mi wtedy wchodziły do głowy, ale pewne procesy zaczynały znów zachodzić i siatka skojarzeń przebudowywała się.

Teraz siedzę w korpo, w luźnej pracy, gdzie nie ma żadnego ciśnienia i nawet nacisku na naukę. Zacząłem trochę wszechstronniej się rozwijać (głównie z nudy). Nie pracuję dużo, bo nie muszę, ale, gdy chcę, potrafię się skupić i zrozumieć procesy (choć nadal mam problem z "selektywnym" skupianiem, niektórych rzeczy po prostu nie potrafię słuchać).

I dochodzimy do momentu obecnego, gdy ja i kilku innych gości muszą nauczyć się kilku nowych rzeczy. Tłumaczy nam ta sama osoba, mamy podobne zadania do wykonania, a ja nawet nie przykładam się szczególnie. I okazuje się, że rozumiem znacznie lepiej, niż inni.

Co chwilę ktoś do mnie podchodzi i pyta o dość domyślne rzeczy, które powinien sam wywnioskować z posiadanej wiedzy. Nie pytają mnie o informacje - te mamy takie same, ale o związek między nimi. Tłumaczę tą samą rzecz po kilka razy, chociaż niektórzy mają staż pracy o kilka lat dłuższy ode mnie.

Z jednej strony - zaczyna mnie to irytować, z drugiej to cholernie miłe, gdy niektóre rzeczy, trudne dla innych, znów zaczynają być dla ciebie zbyt oczywiste. Zwłaszcza, gdy tymi "innymi" nie jest już grupa przeciętnych dzieciaków z gimnazjum, a teoretyczny wierzchołek intelektualny społeczeństwa.

Czuję dobrze i mam nadzieję, że nie tylko wrócę do niegdysiejszej lotności umysłu, ale połączę to też z solidną pracą i pójdę o wiele dalej.

#przemyslenia #umysl #wychodzimyzprzegrywu #niewiemjaktootagowac
  • 8
@mojkrajtakipiekny: W tym kontekście całkiem prosto - (czas pracy / czas spędzony w pracy) * 100%, przy założeniu, że CHCESZ pracować i przerwy wynikają z niemożności skupienia się, a nie z braku czegokolwiek do roboty.

W najgorszych momentach potrafiłem siedzieć cały dzień i naskrobać kilkanaście linijek i czułem się z tym beznadziejnie.
@DROPTABLEusers: Po prostu zacząłem robić cokolwiek. Dalej jestem kompletnie niezorganizowanym kawałkiem prokrastynacji, ale zmuszając się do choćby wykonywania zadań w pracy odpaliłem znów stare mechanizmy, a teraz interesuję się kilkoma drobiazgami i co jakiś czas poświęcę kilka godzin na te zainteresowania. Dosłownie kilka godzin w tygodniu, to olbrzymi skok z zera ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Co zabawne - wcześniej, wraz z degradacją umysłową, osłabiły się także