Wpis z mikrobloga

Skoki w nieznane, czyli czy warto podrywać dziewczyny.

Dziękuję mojemu koledze za naprawdę długą rozmowę, dzięki której na pewno dużo lepiej rozumiem swoje życie.
@Brzytwa_Ockhama wrócił, więc powitam Go jakimś fajnym wpisem od siebie (myślę, że ma też wpływ na ten wpis) ;p


Do not pray for an easy life, pray for the strength to endure a difficult one. - Bruce Lee


Znacie takie uczucie, że jakaś dziewczyna bardzo się Wam podoba, wyobrażacie sobie jakby to pięknie było z nią być, ale boicie się do niej podejść, bo na przykład jesteście nieśmiali, normalnie tego nie robicie, a poza tym ona ma ciągle wiele koleżanek wokół siebie, albo też jakichś wspólnych znajomych i boicie się ich reakcji (w dalszej części będę mówił o ogóle ludzi, jako o powszechności)? Potem stwierdzacie, że może najlepiej będzie poczekać na jakąś znakomitą okazję, a gdy ona się zdarza, a potem i tak dalej zaczynacie racjonalizować, że to nie dla Was, że w sumie po co w ogóle coś zmieniać, żyjecie sobie spokojnie, macie czas na wszystko, a ona i tak pewnie jest głupia.

Podobnie może być na przykład, gdy męczycie się w swojej pracy, a nie chcecie jej zmienić, bo boicie się jakichś konsekwencji, że sobie nie poradzicie. Albo gdy macie lecieć samolotem, ale boicie się, że spadnie.

Według mnie to wszystko wiąże się z jednym pojęciem, które można nazwać skokami w nieznane, albo jak w niektórych coachingowych mowach “wychodzeniem ze strefy komfortu”. (Swoją drogą nie wiem, czy to coachingowe pojęcie jest jakoś rozwinięte w psychologii. Jeśli tak, to chętnie bym coś więcej o tym się dowiedział.)

Wszystkie te skoki mają trzy cechy:
- nadzieję,
- lęk,
- niepewność.

Nadzieja jest tak naprawdę wewnętrzną potrzebą. Wiąże się z poprawą swojego losu, ze zmianą i z poczuciem, że zaprzeczymy determinizmowi. Skoki w nieznane są aktami wolnej woli. Lęk wynika z tego, że skok to zmiana związana z niepewnością. Wykonując skok w nieznane wychodzimy ze swoich ról, czy to z nieśmiałości, czy z tego, że jesteśmy zawsze do dyspozycji w pracy i tak dalej. Nie wiemy co nas czeka i nie możemy wszystkiego zaplanować. Racjonalizacja nic nie da. Możemy sobie opracować misterny plan, ale w końcu i tak będziemy musieli go wcielić w życie i zmierzyć się z tym lękiem, a jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, i racjonalizowaniem udaje się poskromić lęk, to raczej nie mówi o typowym skoku w nieznane.

Gdy próbujemy poderwać dziewczynę, często chcemy zdobyć o niej mnóstwo informacji, bo może wydaję się, że łatwiej będzie wykonać skok w nieznane z tą wiedzą. Wydaję mi się, że wcale nie mamy wtedy dużo łatwiej, niż gdybyśmy od razu zdecydowali się na skok. Im więcej wiemy, tym bardziej poddajemy się tej powszechności, tym bardziej rozumiemy rolę w niej naszą i naszej wybranki. Ta zmiana w rzeczywistości, której chcemy dokonać będzie wtedy raczej większa w naszym umyśle, niż wtedy, gdybyśmy do dziewczyny zagadali spontanicznie, czyli lęk może być jeszcze większy.

Myślę, że skoki w nieznane wiążą się z odwagą i do ich wykonania potrzeba dużo energii. Łatwiej jest wykonywać swoje czynności zdeterminowane przez powszechność, kroczyć po znanej ścieżce, niż zaangażować się w pełni w swoje życie. Wykonując skoki w nieznane możemy kreować rzeczywistość, stawać się znaczącymi jednostkami. Gdy już wykonamy skok, pewnie powszechność nas zaatakuje. W końcu zmieniliśmy swoją rolę społeczną. Zmieniliśmy rzeczywistość, staliśmy się bardziej jednostką, więc zaczną się pewnie niewygodne pytania. Ale myślę, że warto skoki wykonywać. Myślę, że powinniśmy stawać się bardziej jednostką, i wiele niewykonanych skoków będzie nas w przyszłości dręczyło. Trzeba jakoś znaleźć w sobie tę energię, by zagadać do dziewczyny, by przełamywać ten determinizm.

Nie mogłem od liceum zrozumieć, dlaczego niektórym ludziom łatwiej dostawać piątki, niż dwójki na studiach. Teraz wydaję mi się, że wiąże się to paradoksalnie z lenistwem. Dobrzy uczniowie boją się wyjść ze swojej strefy komfortu i dostać słabą ocenę, i łatwiej im się nauczyć na egzamin, niż nie.

Ważną kwestią w skokach w nieznane jest odpowiedzialność. Gdy bierzemy ślub, wykonujemy skok w nieznane, wkraczamy w nową fazę życia i bierzemy odpowiedzialność za drugą osobę. Oczywiście, możemy skoczyć pod samochód, ale to nie skok w nieznane, tylko głupota. Zawsze musimy liczyć się z konsekwencjami i to chyba głównie z tego bierze się lęk. Ale z drugiej strony wzięcie odpowiedzialności usprawiedliwia skok. Często jest tak, że im większa odpowiedzialność w podejmowanej pracy, tym większe zarobki. Na pewno z byciem lekarzem, czy pilotem wiąże się lęk, który może w przypadku tych zawodów wpływa jeszcze bardziej stymulująco na działania. Myślę, że często możemy spotkać się z tym, że po jakichś niepowodzeniach ludzie zrzucają odpowiedzialność za skutki swoich czynów na inne osoby, na pech, czy jeszcze na coś innego. Pewnie łatwiej jest mieć taki rodzaj ucieczki. Może wtedy łatwiej jest wykonać skok w nieznane, ale nie świadczy to o zbytniej dojrzałości takiej osoby.

Tutaj muszę dodać, że według mnie skoki w nieznane świetnie łączą się z wiarą w Boga.
Wydaję mi się, jest tak w kwestii moralności, że gdy nie jesteśmy pewni swojego uczynku, nie musimy przejmować się opinią ogółu. Zawsze ostatecznie stajemy przed obliczem Boga (w życiu codziennym dochodzi do głosu sumienie, a później mamy Sąd Ostateczny). Sama wiara w Boga też może ma coś ze skoku w nieznane. By skoczyć w nieznane musimy mieć wiarę, że - wtedy, gdy rozum nie ma już zbyt wiele do gadania - serce (czy coś) słusznie nam podpowiada, że akurat tak musimy postąpić.

W końcu, ostatnim skokiem w nieznane w naszym życiu jest śmierć. Nie wykonujemy go raczej dobrowolnie (samobójstwo wiąże się według mnie z nieodpowiedzialnością). Tutaj w ogóle nie wiemy co nas czeka, lękamy się (może, gdy mielibyśmy ten skok podejmować dobrowolnie, z pełną odpowiedzialnością, to lęk nigdy by nam nie pozwolił umrzeć, choć może każdy skok w nieznane jest czymś w rodzaju śmierci). Ale mamy nadzieję, wierzymy, że będziemy w Niebie oglądać Boga.

Wstawienie tej notki na wykop też jest skokiem w nieznane.

Inne moje wpisy znajdziecie pod tagiem #dawidk01 .

#filozofia #irracjonalizm #egzystencjalizm #gruparatowaniapoziomu .

I zdjęcie ładnej pani , której imienia niestety nie znam.
Dawidk01 - Skoki w nieznane, czyli czy warto podrywać dziewczyny.

Dziękuję mojemu ...

źródło: comment_Kp9FIcPRAcD8CjgQfPkSaMdSHawiZv1S.jpg

Pobierz
  • 23
  • Odpowiedz
Usunąłem oryginalny wpis, ten jest niezmieniony, ale ma mniej tagów. Poprzedni tak otagowałem, że sam bym go nie przeczytał. Nocna, więc nikt nie zauważy. Wołam i przepraszam @Freakz , @kaesx (zalajkowali poprzedni wpis).

I jeszcze raz zawołam (również przepraszam):

  • Odpowiedz
@Dawidk01: Katolik katolikiem, ale wydaje mi się, że oczekujesz czegoś więcej niż "dobroludzizmu", bardziej intelektualnego podejścia do tematu oraz chęci odczucia pewnego rodzaju powagi i mistycyzmu.
  • Odpowiedz
@JakisTakiNick nie wiem czy to dobry przykład, ale na przykład idee katolicyzmu połączyć z innymi np w moim przypadku w pewnym sensie karmy, wielu wcieleń. Zacząłem czytać książki Sergieja Łazariewa i tak jak on tam pisze to układa to się wbrew pozorom w jedną całość, przynajmniej dla mnie.
  • Odpowiedz
@krazben: nauka nie odpowiada na życiowe pytania. Kiedyś bardzo się interesowałem fizyką kwantowa i tak dalej, ale zrozumiałem w końcu, że naukowców nie interesują konsekwencje filozoficzne faktów, które odkryli, tylko same te fakty, które same w sobie są według mnie w większości mało interesujące. A filozoficzne wnioski wysnuwane z nauki mają tak naprawdę takie samo znaczenie jak wyciagane z innych dziedzin życia.
  • Odpowiedz
@krazben: w każdym razie na pewno nie większe. Wynika z tego, że dla mnie wnioski, które z życia wysunął Platon 2300 lat temu są tak samo warte rozważenia, jak te, które wysunął św. Tomasz 700 lat temu, Kant 200, czy współcześni filozofowie (z braku czasu oczywiście wszystkich nie przeczytam, z faktu, że żyję w dzisiejszych czasach oczywiście filozofia współczesna interesuje mnie najbardziej, ale żeby nie być ignorantem najpierw poznaję dawniejsza)
  • Odpowiedz