Wpis z mikrobloga

Właśnie sobie przypomniałem jakimi w gimbazie z kolegami byliśmy cebulakami/złodziejami ( ͡° ʖ̯ ͡°) XD
nie mieliśmy wykupionych obiadów na stołówce, ale stawaliśmy w kolejce po obiad.
Do obiadów dawane zawsze były desery a pani która desery rozdawała, szła wzdłuż kolejki, dawała po batoniku, bananie, czy innej tam rzeczy by szybciej było i wracała do kuchni. Dostawaliśmy deser i wychodziliśmy XD
Najgorzej było jak dawali jakiś owoc XD Ale jakiś serek, baton to git XD
#polakicebulaki
  • 30
  • Odpowiedz
@Oskarek89: To jeszcze nic. U mnie w gimbazie mieliśmy takiego agenta co zaczął drukować numerki na obiad(przy wydawaniu za każdym razem trzeba było dać) i je sprzedawać taniej niż szkoła. Zarobił na tym ok. 500zl. Ktoś go jednak wsypał i został wyrzucony ze szkoły. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
  • 3
@Potargany miałem to samo ;) karnety były wydrukowane na grubszej kartce z pieczątka. Znajomy skanowal co miesiąc i sprzedawał. Raz kupiłem nawet ten karnet za pół ceny od niego ale te obiady mi nie smakowały i na tym się skończyło. A on skończył szkołę zawsze mając dobre pieniądze ;P kolejny jezdzil pksem z pobliskiej wsi i co miesiąc skanowal bilet miesięczny a hologram przeklejal z pierwszego kupionego miesięcznego. To były czasy
  • Odpowiedz
  • 27
@Oskarek89 w zasadniczej służbie wojskowej zawsze do obiadu dawali deser, najczęściej serek waniliowy. Tylko nie dla wszystkich starczyło i dużą większość kończyła obiad ze zgniłym jabłkiem. Do momentu aż dca kompanii nakrył kucharkę jak wynosiła całą siatkę wypchaną tymi brakujący serkami. Od tej pory serkow nie brakowało.
  • Odpowiedz