Aktywne Wpisy
Kearnage +999
zeszyt-w-kratke +45
#powodz
ależ mnie denerwuje to oskarżanie ludzi o budowanie się przy rzece i na terenach zalewowych XD skąd zwykły człowiek kupujący mieszkanie na parterze we Wrocławiu ma wiedzieć czy dany teren jest zalewowy czy nie. Bo to że coś stoi przy rzece nie oznacza że jest terenem zalewowym, jakby tak patrzeć to by trzeba przenieść każde większe miasto o kilka kilometrów bo przepływa przez nie rzeka. Państwo, samorządy wydają pozwolenia
ależ mnie denerwuje to oskarżanie ludzi o budowanie się przy rzece i na terenach zalewowych XD skąd zwykły człowiek kupujący mieszkanie na parterze we Wrocławiu ma wiedzieć czy dany teren jest zalewowy czy nie. Bo to że coś stoi przy rzece nie oznacza że jest terenem zalewowym, jakby tak patrzeć to by trzeba przenieść każde większe miasto o kilka kilometrów bo przepływa przez nie rzeka. Państwo, samorządy wydają pozwolenia
Zanim mieliśmy zacząć cokolwiek robić ze sprawą antagonisty, postanowiliśmy znaleźć na spokojnie jakieś mieszkanie zastępcze, gdyby akurat było potrzebne. W międzyczasie wszyscy się jedynie mijaliśmy, było nad wyraz spokojnie.
W sobotę bohater wstawił pranie i o 16:30 gdzieś wyszedł. Ja z różowym paskinem wyszliśmy ok. 20:00. Do naszego wyjścia nie wrócił.
W mieszkaniu byliśmy z powrotem ok. 7:30, pralka nadal była włączona, pojawiły się jego spodnie w łazience, rzucone dość niedbale i brudny, zaschnięty talerz w kuchni. Poszliśmy spać.
O godzinie 17:00, kiedy to się obudziliśmy, nadal go nie było. Były jego wszystkie buty, kurtka, auto, wszystko, prócz niego.
[]
Wracam dziś po 19:00 z zajęć, nadal nikogo nie ma. Jego telefon nie odpowiada. Na FB siedział praktycznie bez przerwy, a od ok. godziny 3:00 w niedzielę nie logował się.
Ponad godzinę temu dzwoni domofon, kilka razy, po jednym sygnale. Zobaczyłem za oknem normalną parę, czyli to nie lokalne lumpy. Poszedłem czekać przy słuchawce, bo przy jednosygnałowych strzałach nie miałem szans dobiec. Usłyszałem pukanie w okno pokoju współlokatora. Okazało się, że to ojciec bohatera.
Poszedłem czym prędzej otworzyć, przyjechał razem z żoną zobaczyć czy wszystko ok z synem, bo nie mają z nim kontaktu od soboty. Mówię Wam, Mirki, moment, w którym powiedziałem, że też go nie widziałem od soboty, był naprawdę trudny. Fala smutku przeleciała przez oczy rodziców, którzy przyjechali tu szukać w środku nocy dziecka.
Podpowiedziałem gdzie szukać komendy policji i pojechali.
Chwilę temu wrócił spoko ziomek. W pokoju znalazł pudełko po sportowych butach z fakturą z soboty. Najwidoczniej wyszedł w nowych butach w nocy, nie wiadomo po co i dokąd. I nie wrócił.
Jesteśmy wszyscy naprawdę zdenerwowani, jest, jaki jest, ma bardzo dziwne poczucie humoru, ale boimy się czy czegoś sobie nie zrobił.
Oh, fatalnie, jedyny plus że nie trwało to długo...
Dzięki za wiadomość!