Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć Mireczki!
Wpis nie będzie z tych gatunku "gorzkiezale", wręcz przeciwnie. Chciałam się podzielić moją historią i prosić o kilka słów motywacji :)
Wiem, że wielu z Was może to się wydać błahy problem, ale ludzka psychika czasami jest nie do ogarnięcia.

Tu różowy, lat 21, 168 cm i 48 kg. Odkąd pamiętam moim kompleksem była niedowaga. Do gimnazjum chodziłam jakieś 7-8 lat temu, a "pamiątki" po nim pozbyłam się dopiero niedawno. Zawsze byłam raczej z tych drobnokościstych, gdy miałam 13, 14 lat byłam raczej drobną chudzinką, miałam kg czy dwa niedowagi, ale wyglądałam normalnie. Po prostu dostałam takie geny, jak większość kobiet w mojej rodzinie. Prawie wszystkie jesteśmy podobne pod tym względem. Jednak byłam przeciwieństwem moich koleżanek, które miały trochę więcej ciała ode mnie. A szczególnie dziewczyna, z którą dzieliłam ławkę. Znałyśmy się jeszcze od podstawówki, ale odkąd poszłyśmy do gimnazjum zaczęły się docinki na temat mojej wagi i mnie samej. Że chuda, że kościotrup, że z obozu wyszłam, żebym coś zjadła, nawet że jestem brzydka. I wszystko z ust Dominiki, mojej najlepszej przyjaciółki jak mi się wydawało. Kiedyś (1 gim.) rozmawiałyśmy o okresie (wiecie, pierwszy i te sprawy :D) i gdy powiedziałam, że ja go jeszcze nie mam, w gronie wszystkich powiedziała, że "taka chuda szkapa, więc dziwne że jeszcze nie masz, ciesz się jak za 10 lat ci przyjdzie". W tej samej rozmowie usłyszałam, że żaden facet nie będzie mnie nigdy chciał, bo "oni nie będą ruchać kościotrupa". W wieku 13 lat. Gdy zrobiłam sobie nową fryzurę, wyśmiała mnie wtedy i powiedziała, że wyglądam "jak małpa z dżungli". Gdy obok mnie pojawiał się jakiś chłopak, nieważne czy znajomy czy nie, zawsze próbowała mnie przy nim upokorzyć i zwrócić swoją uwagę. Nie powiem, dobra w tym była. Czasami jak przychodziłyśmy do szkoły nie odzywała się do mnie bez powodu, strzelała fochy i chciała, żebym się przed nią płaszczyła. Nie wiem dlaczego nie skończyłam tego wtedy, pewnie ze względu na to, że przyjaźniłyśmy się od podstawówki a do końca gimnazjum było jeszcze trochę czasu. Ale coś we mnie pękło kiedy znów powiedziała przy wszystkich, żebym przyzwyczaiła się do tego, że każdy uważa mnie za frajerkę. Odpyskowałam jej wtedy i nie odzywałyśmy się już do końca szkoły, ale te wszystkie słowa, które wam przytoczyłam siedziały we mnie do niedawna i do tej pory je pamiętam.

Byłam i może trochę nadal jestem słaba psychiczne, więc moja samoocena spadła wtedy do poziomu -1000, sama zaczęłam wierzyć w to co mówiła i całkiem zamknęłam się w sobie. Uwierzyłam, chociaż pod koniec gimnazjum i w liceum zainteresowałam sobą kilku chłopaków. Ale co z tego, jak każdego z nich odrzuciłam, bo z tyłu głowy miałam to, że na pewno się ze mnie śmieją i że przecież mnie nie chcą, bo kto chciałby się "z kościotrupem pokazać". Nigdy się nie zakochałam i nie przeżyłam tej słynnej gimnazjalnej miłości i motyli w brzuchu. Porzuciłam swoje zainteresowania z obawy przed ośmieszeniem. "Bo wyglądasz śmiesznie jak tańczysz". Za to zaczęłam porównywać się do innych dziewczyn, miałam obsesję na punkcie jedzenia, wpadłam w zaburzenia odżywiania i schudłam kolejne cenne 6 kg. Swoją wartość jako osoby uzależniłam od swojej wagi, rozumiecie? A z tyłu głowy miałam głos Dominiki i wszystkie epitety jakie o sobie usłyszałam. Jeszcze przez całe liceum nie mogłam sobie z tym poradzić i wszystko we mnie siedziało. Nigdy nikomu się nie żaliłam, nikomu o tym nie opowiadałam. Założyłam, że na nic więcej nie zasługuję i myślalałam o sobie jak najgorzej. I to był najgorszy błąd mojego życia.

Dopiero gdy poszłam na studia, poznałam nowe osoby i poukładałam sobie w głowie, wszystko zaczęło znowu nabierać kolorów. Nadal mam trochę niedowagi, ale znowu normalnie jem i zaczęłam wychodzić do ludzi. Podniosła mi się samoocena, już nie patrzę na siebie z obrzydzeniem i więcej się śmieję. Teraz zamiast słyszeć, że jestem frajerką i że jestem nic nie warta, słyszę od ludzi, że jestem bardzo pozytywną osobą i mam w sobie coś takiego, że każdy mnie lubi. Nawet nie wiecie ile te słowa sprawiły mi radości.
Ostatnio zapisałam się na siłownię, jestem na masie i walczę dzielnie o swoje kilogramy, ale już bez tej obsesji co kiedyś. Na związek jeszcze nie jestem gotowa, ale już robię postępy w tej kwestii! :) Trzymajcie za mnie kciuki, ja daję sobie 2-3 lata i myślę, że będę w miejscu w którym chciałam być a może nawet jeszcze dalej. Walczę o siebie. Żałuję jedynie tego, że przez moje ogromne kompleksy i izolację od ludzi ominęło mnie tyle rzeczy w wieku nastoletnim. Ale kiedyś nadrobię, naprawdę!
A Dominika studiuje w tym samym mieście co ja, nie wiem co u niej. Nie odbieram telefonów i nie odpisuję na wiadomości. Nie chcę mieć z nią już nic wspólnego.
Dzięki, że przeczytaliście i dotrwaliście i przepraszam za lekki chaos. :))
#historiamojegozycia #wychodzimyzprzegrywu

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: NowyJa
  • 10
@AnonimoweMirkoWyznania: ktoś pewnie prędzej czy później powie Ci tutaj, że przesadzasz etc., ale tak to jest, że w wieku wczesnonastoletnim naturalnie zależy nam na akceptacji, porównujemy się do innych, mamy kompleksy, nasze ciało się zmienia a hormony szaleją. Dlatego tak ciężko się pozbyć wszystkich emocjonalnych śmieci z głowy, które nam utkwią w tym czasie, bo wtedy zaczyna się kształtować nasza samoocena i samoświadomość. Dlatego propsy, że zrozumiałaś w czym rzecz i
@AnonimoweMirkoWyznania: Fajnie, że dbasz o siebie :) Dobrze też, że mogłaś zmienić towarzystwo idąc do kolejnej szkoły. Szczególnie podstawówka i gimnazjum kojarzy się wielu osobom z mało przyjemnymi sprawami. Dalej, gdy ludzie są doroślejsi i dobierają się bardziej pod kątem zainteresowań (studia) czy priorytetów, jest najczęściej znacznie łatwiej się odnaleźć.
Kontynuuj tę zmianę, bo warto pewnego dnia poczuć się dumnym z siebie ;)
A Dominika studiuje w tym samym mieście co ja, nie wiem co u niej.


@AnonimoweMirkoWyznania: To bardzo dobrze, że nie uciekła daleko. Będziesz ją miała na wyciągnięcie ręki kiedy już nadejdzie czas na dokonanie srogiej pomsty, czas zmieszania jej z gównem, zmasakrowania, upokorzenia, unicestwienia, ostatecznej anihilacji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rrrt: o jak dobrze! mam już dość, połowa dziewczyn jak nie nadwaga to to po prostu mają boczki (brak ruchu)... a ja lubię takie chudsze :)

PS> też już kiedyś usłyszałem że jestem kulturystą z Auschwitz - jakżeby inaczej - od grubych ludzi xD (miałem wtedy 69kg i 182)

Pozdrawiam!

Zaakceptował: Asterling

toja: Zawsze miałem wrażenie że bycie bardzo szczupłym jako chłopak to gorsza sytuacja. Trochę współczuję, ja gdzieś tak od gimnazjum jak zacząłem szybciej rosnąć to moja waga raczej nie nadążała i obecnie w wieku 19 lat mam 186cm i ważę 68kg. Najważniejsze to się tym nie przejmować, samemu czasem pośmieszkuję ze swojej postury. Jeden z moich najlepszych przyjaciół od paru lat ćwiczy na siłowni, wybiera się na awf i jest naprawdę
Niedawno też zakończyłam toksyczną przyjaźń. Nie wywarła ona na mnie aż tak długotrwałych skutków, ale sprawiała, że czułam się sama ze sobą źle. W skrócie:
- Ciągłe porównywanie się do mnie na moją niekorzyść. Zarówno odnośnie wyglądu jak i charakteru
- Przedstawianie siebie w lepszym świetle i spychanie mnie w cień zwłaszcza w towarzystwie mężczyzn
- Brak szacunku do mojej własności - pożyczanie i nieoddawanie lub zwracanie w stanie naruszonym
- Niekonstruktywna